Gigantyczna kasa! Tyle warta jest PKO Ekstraklasa
W startującym w piątek sezonie Ekstraklasa SA rozdysponuje pomiędzy kluby ponad ćwierć miliarda złotych - najwięcej w historii. Kto rozbije bank i sięgnie po największą premię? Pytań przed inauguracją rozgrywek jest zresztą więcej.
Po nieco ponad 50 dniach wraca PKO Ekstraklasa. Niby niewiele czasu upłynęło, a jednak wystarczająco dużo, by postawić tezę, że sezon 2023/24 będzie zupełnie inny. Przede wszystkim w kontekście walki o mistrzostwo Polski.
Co nie znaczy, że doszło do przetasowania wśród faworytów do tytułu. W poprzednich rozgrywkach obóz Lecha Poznań przekonywał, że zespół skutecznie połączył grę na krajowych boiskach z europejskimi. Czy polegało to na prawdzie?
Zależy od punktu widzenia, bo rzeczywiście Kolejorz ponownie zakwalifikował się do międzynarodowej rywalizacji, ale jednocześnie bilans meczów bezpośrednio następujących po zmaganiach w rozgrywkach UEFA był cokolwiek średni - 6 zwycięstw, 5 remisów i licząc z meczem o Superpuchar 7 porażek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak tego nie strzelił?! Koszmarny kiks przed pustą bramkąLech w zeszłym sezonie Ekstraklasy przegrał 7 spotkań, 6 porażek przyszło bezpośrednio po grze w Europie, siódma już po odpadnięciu z Ligi Konferencji...
Z Warszawy płynął natomiast przekaz, że Legia traktuje sezon jako przejściowy, że to czas na uporządkowanie bałaganu w kadrze, zatem rozgrywki zakończone 9-punktową stratą do Rakowa Częstochow i zdobyciem Pucharu Polski, mimo że drużyna z Łazienkowskiej nie brała udziału w zmaganiach na arenie międzynarodowej, poczytywać należy jako sukces.
Można było więc odnieść wrażenie, że Raków wygrał ligę za przyzwoleniem Lecha i Legii, bo te kluby miały akurat inne sprawy na głowie. Drugi raz nikt się na to nie nabierze.
Cel nadrzędny
Grze o mistrzostwo Polski powinna zatem towarzyszyć znacznie większa presja - zwłaszcza w Warszawie i Poznaniu. Drugi sezon bez tytułu w przypadku Legii i Lecha będzie porażką, nawet jeśli grę w Ekstraklasie trzeba będzie łączyć z Europą. Ktoś więc przegrać musi, gdzieś będzie nerwowo.Że mistrz poważnie myśli o obronie tytułu, świadczą ruchy do klubu. Na wzmocnienia Raków przeznaczył już ponad 2 mln euro, choć należy pamiętać - to nie jest kwota, którą klub z Częstochowy od razu położył na stół, są to także płatności odroczone w czasie.
Tak jest chociażby w przypadku sprowadzenia Johna Yeboaha, które wydrenuje kasę mistrza na mniej więcej 1,5 mln euro, a od sprzedaży piłkarza przez Raków w przyszłości Śląsk Wrocław ma zagwarantowany procent.
Niewykluczone również, że częstochowianie jeszcze ostatniego słowa w kontekście wzmocnień nie powiedzieli, trwają bowiem poszukiwania zawodnika choćby na lewe wahadło. A może na rynku pojawi się jeszcze jakaś okazja? Gdyby jednak droga Rakowa w Europie nie zakończyła się awansem do fazy grupowej, wówczas prawdopodobne staną się transfery wychodzące, nie zaistniałaby bowiem potrzeba utrzymywania szerokiej kadry wyłącznie do rywalizacji w lidze i Pucharze Polski.
Grosik 2026
- Gdy patrzę na ruchy transferowe dokonywane w Poznaniu (Ali Golizdaeh przeniósł się do Kolejorza według nieoficjalnych źródeł za 1,8 mln euro – przyp. red.) czy Częstochowie, a zatem na możliwości finansowe Lecha oraz Rakowa, trudno uznać Pogoń Szczecin faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski - mówi dyrektor sportowy Portowców, Dariusz Adamczuk.
- Prawda jest bowiem taka, że w piłce o tytułach decydują pieniądze, rzadko zdarzają się wyjątki od tej reguły. Co nie znaczy, że my nie mamy chrapki na wygranie ligi, przecież w trzech ostatnich sezonach zajmowaliśmy dwa razy trzecie miejsce i raz czwarte, kwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów, ugruntowaliśmy pozycję czołowego klubu Ekstraklasy. Celem dla drużyny ponownie jest awans do międzynarodowych rozgrywek, a co za tym idzie walka o najwyższe lokaty w lidze - dodaje były reprezentant Polski.W gruncie rzeczy kontrakt zawodnika przedłużył się automatycznie do czerwca 2025 roku po spełnieniu odpowiednich zawartych w nim zapisów, klub poszedł jednak krok dalej i zaproponował umowę do czerwca 2026. Także dlatego, że Grosicki kuszony był wyjazdem zagranicznym – dodatkowy rok traktować można więc jako finansową rekompensatę dla piłkarza, który zdecydował się zostać w Szczecinie.
Czekanie na reprezentanta
Do Grosickiego trafiła również opaska kapitana, wpierw jednak z Pogonią pożegnał się dotychczasowy jej właściciel, Damian Dąbrowski. Piłkarz otrzymał w Zagłębiu Lubin, którego jest wychowankiem, warunki finansowe, jakich Pogoń z różnych względów nie chciała mu zagwarantować.
Ten ruch, bo Dąbrowskiego lubinianie musieli wykupić z klubu ze Szczecina, pokazuje jednak, że budzi się rynek wewnętrznych transferów w Ekstraklasie. - To ożywczy powiew dla ligi, jeszcze kilka lat temu rynek wewnętrzny w ogóle nie funkcjonował. A do tego takie kluby jak Lech, Legia czy Raków są w stanie zatrzymać najlepszych piłkarzy - uzupełnia Cygan.
- Z jednej strony wynika to z tego, że polskie kluby stają się konkurencyjne pod względem oferowanych pensji zawodnikom, a z drugiej - świadomość ludzi zatrudnianych w klubach jest większa. Pojawiło się myślenie, że może czasem warto wydać więcej na piłkarza już sprawdzonego w Ekstraklasie, niż kupować zagranicznego kota w worku. Do tego kluby w ostatnim czasie zaczęły lepiej się komunikować i ze sobą współpracować. I co za tym idzie, pieniądze wydawane na rynku wewnętrznym pozostają w polskim krwiobiegu - dodaje przedstawiciel Rakowa.
Każdy kij ma jednak dwa końce. Z punktu widzenia poziomu sportowego ligi utrzymanie zawodników najlepszych jak Grosicki, Josue, Yeboah czy wcześniej Ivi Lopez jest korzystne, natomiast czy nie powinno martwić, że niewielu piłkarzy jest w stanie zapracować w Ekstraklasie na transfer do pięciu czołowych lig w Europie?
- Kluby z pięciu czołowych lig w Europie z Ekstraklasy obecnie mogą kupić absolutnie topowe talenty, zawodników, co do których mają przekonanie, że po krótkiej pracy z nimi, będą w stanie im pomóc na boisku. Jak Jakub Kamiński. Pozostałych czeka droga Michała Skórasia czy Szymona Włodarczyka. Nie mówię, że zła, mówię, że dłuższa - ocenia Artur Płatek, były dyrektor sportowy Górnika Zabrze i człowiek przez wiele lat związany w roli skauta z Borussią Dortmund.
- Presja sportowa wytwarzana przez Premier League jest bowiem tak duża, że kluby z pozostałych czołowych lig zmuszane są do szukania na rynku transferowym graczy niemalże gotowych, brakuje czasu na ich długie przygotowywanie. Częściej więc spoglądają w kierunku lig o wyższym poziomie, gdyż występują w nich zawodnicy sprawdzeni w trudniejszym otoczeniu. Dziś widzę dosłownie jednego piłkarza w Ekstraklasie mogącego sobie szybko poradzić z wejściem do czołowej europejskiej ligi, czyli posiadającego odpowiedni potencjał i wiek, choć też mającego wciąż nad czym pracować. Nazwisko zostawię dla siebie, ale nie jest to Polak - dodaje Płatek.
260 milionów?
W poprzednim sezonie kluby Ekstraklasy podzieliły między siebie 240 mln złotych wygenerowanych z praw mediowych oraz praw marketingowych. Najwięcej z tego tytułu zarobił Raków - około 27,6 mln. Kwota, która zostanie rozdysponowana za rozgrywki 2023/24 nie jest jeszcze znana, bowiem umowy z dotychczasowymi partnerami, PKO Bankiem Polskim oraz Totalizatorem Sportowym, nie zostały podpisane.
Sprawa jednak jest na ostatniej prostej, więc zakładać należy, że jeszcze przed startem sezonu zostanie domknięta. Nieoficjalnie mówi się jednak, że kwota, którą Ekstraklasa S.A. rozdysponuje pomiędzy kluby wyniesie 260-265 mln złotych. Także z tego punktu widzenia gra o mistrzostwo, ale i o każde wyższe miejsce w tabeli będzie frapująca.
To, co wiadomo na pewno, to że pierwsze transze z tego tytułu trafią do klubów na dniach, bowiem obradująca w zeszłym tygodniu rada nadzorcza spółki dała zielone światło na wypłatę 54 mln złotych - konto każdego klubu wkrótce zostanie zasilone 3 mln (milion z przeznaczeniem na szkolenie młodzieży).
Jesienią 17 klubów otrzyma również, w ramach solidarity payment, kasę z UEFA. W podziale nie będzie partycypował Lech, ale to właśnie Kolejorz zarobił te pieniądze, udanie grając w Europie w poprzednim sezonie, dla reszty ekstraklasowej stawki. Szacuje się, że Polski Związek Piłki Nożnej rozdzieli około 3 mln euro, czyli po około 175 tys. na klub.- Nie bez znaczenia też jest fakt, że okres pandemii przeszliśmy w miarę suchą stopą, bez strat finansowych względem zawartych kontraktów, a przecież liga rozegrała mniej kolejek. Nowa umowa telewizyjna gwarantuje z kolei wzrost wynagrodzenia, w skali czterech lat mówimy o łącznej kwocie 1,3 mld złotych. Warto też zwrócić uwagę na frekwencję. Ostatnią kolejkę poprzedniego sezonu z wysokości trybun oglądało 130 tys. widzów, co jest wynikiem rekordowym, natomiast całe rozgrywki 2,9 mln osób, co z kolei jest najlepszym wynikiem w XXI wieku - wylicza Animucki.
- W dodatku w nadchodzących rozgrywkach Radomiak odda nowy stadion do użytku, ŁKS wszedł do ligi z nowym obiektem, a i o wysoką frekwencję na meczach Ruchu jestem spokojny. Przekroczenie granicy 3 milionów widzów na trybunach wcale nie jest nierealne, tymczasem jeszcze kilka lat temu wydawało się nieosiągalne - zwraca uwagę prezes Ekstraklasy SA.
Nowe narzędzie
Rysą na wizerunku ligi pozostaje jednak fakt, że aż trzy kluby w sezonie 2023/24 grać będą nie na własnych stadionach. Chodzi o Ruch Chorzów, który mecze domowe rozgrywać będzie w Gliwicach, a następnie przeniesie się na Stadion Śląski, Wartę Poznań, tradycyjnie występować będzie w Grodzisku Wielkopolskim oraz Puszczę Niepołomice - rywali podejmować będzie na obiekcie Cracovii.
W przypadku Niebieskich terminarz ułożył się jednak tak, że mecze z Górnikiem Zabrze, Legią, Lechem czy Widzewem Łódź rozegrają przed własną publicznością już po przenosinach na Stadion Śląski, czyli akurat z punktu widzenia frekwencji jest to korzystna informacja.
- Procedur nie możemy przyspieszyć, budowa drogi dojazdowej do stadionu potrwa. Być może późną jesienią wrócimy na stadion w Niepołomicach, natomiast niewykluczone, że stanie się to dopiero wiosną - mówi prezes Puszczy, Marek Bartoszek. – Chcemy utrzymać się w Ekstraklasie, gra na własnym obiekcie z pewnością w realizacji celu by pomagała.Na ligowych stadionach pojawią się też nowe kamery, choć obraz z nich nie będzie dostępny dla widzów przed telewizorami. Mowa o kamerach panoramicznych, szerokokątnych, które ułatwią pracę sztabom szkoleniowym przed i po, ale też w trakcie meczów.
- System zostanie wprowadzony w ósmej kolejce, będzie można z niego korzystać nie tylko w ramach rozgrywek Ekstraklasy, ale również Pucharu Polski oraz europejskich pucharów. Narzędzie wspomoże analizę taktyczną - uzupełnia Animucki.
Wciąż nie jest jednak jasne, czy jeden mecz ekstraklasowej kolejki, jak w poprzednich latach, będzie transmitowany przez TVP. Jeśli nie dojdzie do porozumienia pomiędzy Canal+, w gestii właściciela praw leży sprzedaż sublicencji, a nadawcą publicznym, wówczas stacja najpewniej pokazywać będzie mecz w kolejce w jednym ze swoich otwartych kanałów, w grę wchodzą także transmisje w serwisie YouTube - zresztą tak stanie się już w pierwszej kolejce.
Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna"
Terminarz 1. kolejki PKO Ekstraklasy:Data | Mecz |
---|---|
21.07, 18:00 | Warta - Pogoń |
21.07, 20:30 | Legia - ŁKS |
22.07, 15:00 | Stal - Cracovia |
22.07, 17:30 | Raków - Jagiellonia |
22.07, 20:00 | Piast - Lech |
23.07, 15:00 | Górnik - Radomiak |
23.07, 17:30 | Zagłębie - Ruch |
23.07, 20:00 | Widzew - Puszcza |
24.07, 19:00 | Korona - Śląsk |