Fatalna seria trwa
Piłkarze Stali Stalowa Wola po raz pierwszy i ostatni wygrali 16 września z Sandecją Nowy Sącz. Oprócz tej wygranej pięć razy Stali udawało się zdobyć jeden punkt. Dziesięć pozostałych gier zielono-czarni kończyli bez żadnej zdobyczy. Mało tego gracze z hutniczego miasta stracili najwięcej bramek w całej lidze. W sobotę w potyczce z ŁKS-em stracili znów trzy gole. - Kolejna nasz porażka. Strzeliliśmy znowu dwa gole, ale nie udało się zdobyć nawet oczka. W tym sezonie straciliśmy już 30 bramek. To jest wręcz katastrofa co my wyprawiamy - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodnik Stalówki Cezary Czpak.
Patent na Stal?
Piłkarze z Podkarpacia tracą mnóstwo kuriozalnych goli. Postawą swoich podopiecznych mocno podenerwowany jest szkoleniowiec Janusz Białek. Sami gracze ze Stalowej Woli wiedzą chyba w czym tkwi problem. - Już chyba cała liga wie, że wystarczy nam zagrać jakąś prostopadłą piłkę i jest bramka. Nie chciałbym tego oceniać, gdyż cały zespół zarówno wygrywa jak i przegrywa. W kolejnym meczu tracimy znów trzy bramki. To jest wręcz dramatyczne - dodał Czpak.
Druga liga tuż tuż
Stal Stalowa Wola ma na koncie tylko 8 oczek. W poprzednim sezonie do utrzymania trzeba było zgromadzić na swoim koncie 33 punkty, które nie dawały bezpośredniego utrzymania, lecz konieczność gry w barażach. Dwa lata temu 31 punktów dawało miejsce tuż nad kreską. Wydaje się, że w tych rozgrywkach może być podobnie. Zielono-czarni potrzebować więc będę około 25 oczek. Wiosną poprzedniego sezonu Stal grała rewelacyjnie i zgromadziła na swoim koncie 24 punkty. Szansa na zachowanie ligowego bytu więc jest. Gracze Stali chcą uratować ligę w Stalowej Woli. - Jest przepaść. Sprawdza się chyba najczarniejszy scenariusz. Tragedia po prostu. Zobaczymy jak to będzie. Chcemy się uratować. Nie wiem co ja mam powiedzieć. Mówimy sobie w szatni żeby uważać na początku spotkania. W pierwszej połowie szybko tracimy gola, w drugiej również na samym początku. Musimy gonić rywala. Taka sytuacja powtarza się co pojedynek - kontynuuje piłkarz ekipy z hutniczego miasta.
Kontrowersyjna praca arbitra
Podczas sobotnich zawodów wiele obiekcji wzbudzała praca sędziego Piotra Wasielewskiego z Kalisza. Kibice, piłkarze i trener Stalówki ostro reagowali na decyzje podejmowane przez arbitra. Po meczu nie chcieli jednak powiedzieć nic na temat jego pracy. - Mamy ich takich, jakich mamy w Polsce. Ja nie jestem od tego żeby ich oceniać - stwierdził Czpak. - Ja już byłem kiedyś ukarany za krytykowanie orzeczeń sędziego. Nie pokuszę się o to teraz. Arbiter tych zawodów akurat w tym meczu nas chyba nie za bardzo lubił - dodał z kolei opiekun Stalówki Janusz Białek.
Nieciekawie w Łodzi
Bardzo trudna sytuacja panuje w ŁKS-ie Łódź. Tuż przed tą potyczką ważyły się losy przyjazdu drużyny z Łodzi na mecz do Stalowej Woli. Ostatecznie władze miejskie doszły do porozumienia z piłkarzami, którzy dokończą rundę jesienną. - Groźba nie przyjazdu do Stalowej Woli oczywiście była. Do piątku wyjazd wisiał na włosku. Jesteśmy w bardzo złej sytuacji klubowej, powiedziałbym nawet w tragicznej. Nie dostajemy wynagrodzenia od dłuższego czasu. Chwała zawodnikom, że te kłopoty zostawiają w szatni i nie wpływają one na ich grę - powiedział na konferencji prasowej szkoleniowiec ŁKS-u Grzegorz Wesołowski.