Piotr Petasz był tym piłkarzem, którego bramka w wyjazdowej konfrontacji z Polonią Warszawa dała Piastowi upragniony awans do ekstraklasy. W ligowej elicie jednak nie zagrał. Ówczesny szkoleniowiec niebiesko-czerwonych, Marek Wleciałowski nie widział dla niego miejsca w meczowej osiemnastce. Mało tego, pod koniec rundy jesiennej minionego sezonu przesunął piłkarza do Młodej Ekstraklasy. Niepocieszony Petasz w tej sytuacji rozwiązał umowę z zespołem z Gliwic i po jakimś czasie dołączył do Pogoni Szczecin. Nic dziwnego, że zawodnik do wtorkowego meczu podchodzi inaczej niż do pozostałych pojedynków. - Może to nie będzie dla mnie szczególny mecz, ale na pewno bardzo ważny. Chciałbym się przypomnieć działaczom i kolegom z Gliwic. Pokazać, że gram w drużynie, która wcale nie jest gorsza od Piasta, a być może w tym spotkaniu okaże się nawet lepsza - powiedział zawodnik. - Chcę pozostawić po sobie dobre wrażenie. Może zapadnę im w pamięci - dodał.
"Peti" nie ma wątpliwości, że Portowcy mogą sprawić niespodziankę w konfrontacji z Piastem. Na pewno nie stoją na straconej pozycji. - Myślę, że szanse są 50 na 50. My może nie gramy pięknie, ale wygrywamy. Czasami dopisuje nam szczęście. Wydaje mi się, że z Piastem będzie podobnie. Może nie zagramy porywająco, ale strzelimy o jedną bramkę więcej od rywala - zapowiedział.
Pogoń w tym meczu będzie w lepszej sytuacji i to nie dlatego, że zagra przed własną publicznością. - Wydaje mi się, że Piast jako zespół wyżej notowany musi z nami wygrać. Rywal musi, a my... możemy pokusić się o zwycięstwo - zauważył Petasz.
25-letni zawodnik nie kryje, że liczy na doping szczecińskiej publiczności. - Kibice są naszym dwunastym zawodnikiem i w każdym meczu bardzo nam pomagają. Nawet kiedy nam nie idzie, zagrzewają nas do wali. W rezultacie wygrywamy mecze, gromadzimy punkty. Wierzę, że teraz będzie podobnie - zakończył.