To pierwszy domowy mecz Niebieskich w najwyższej klasie rozgrywkowej po sześciu latach. Wprawdzie nie był on rozgrywany w Chorzowie, a w Gliwicach, które od początku 2023 roku są tymczasowym domem dla ekipy trenera Jarosława Skrobacza. Stadion Piasta wypełnił się po brzegi sympatykami Ruchu, którzy mieli prawo mieć niedosyt po przegranym 1:2 inauguracyjnym meczu w Lubinie z KGHM Zagłębiem.
- Zrzucam to na karb nerwowości towarzyszącej debiutowi wielu graczy w ekstraklasie. W naszej grze było mnóstwo niedokładności i strat w prostych sytuacjach. Nogi piłkarzy były spętane i ich głowa nie pracowała tak jak należy. Liczę jednak, że z każdym spotkaniem będziemy grać coraz lepiej. Stać nas na to - zapewniał na przedmeczowej konferencji prasowej trener Skrobacz.
ŁKS też miał prawo mieć niedosyt po pierwszej serii gier, ale jednak przegrał dość wyraźnie z Legią w Warszawie, bo aż 0:3. Trener Kazimierz Moskal mówił, że podejście jego zespołu musi być takie samo, mimo że nie przyniosło sukcesu. Wiele uzależniał od dyspozycji dnia przeciwnika.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak tego nie strzelił?! Koszmarny kiks przed pustą bramką
Obie ekipy podchodziły do meczu osłabione. Gospodarzom pomóc nie mogli kontuzjowani Jan Sedlak oraz Tomasz Foszmańczyk, zaś gościom - Kamil Dankowski oraz Pirulo, których trener Moskal na konferencji prasowej nazwał "znakami zapytania", wtedy jeszcze bez zdradzania personaliów.
Odważnie mecz w Gliwicach zaczęli łodzianie. Już w drugiej minucie przed szansą stanął Michał Mokrzycki, a w ósmej o strzał z dystansu pokusił się Dani Ramirez, lecz także bez pożądanego efektu. Za to Ruch w 14. minucie już objął prowadzenie. Po wrzucie z autu Tomasza Wójtowicza piłka dotarła do Remigiusza Szywacza, a ten wyłożył ją Kacprowi Michalskiemu. Pierwszy strzał 23-latka obronił Aleksander Bobek, ale przy dobitce bramkarz ŁKS-u był bez szans.
W drugim kwadransie gry z powodu urazu boisko musiał opuścić napastnik ŁKS-u Kay Tejan, którego zastąpił Maciej Śliwa, a na początku trzeciego piłka znalazła się w siatce Jakub Bieleckiego, ale - jak się okazało - uderzający Bartosz Szeliga w momencie zagrania piłki z rzutu wolnego przez partnera był na spalonym.
Po chwili Szeliga wymienił sobie piłkę z Piotrem Głowackim i uderzył, ale prosto w bramkarza Ruchu. Z kolei w 38. minucie przyjezdni mieli potrójną szansę po rzucie rożnym. Najbliżej szczęścia był uderzający z półwoleja prawą nogą Dani Ramirez, lecz z pomocą Szymona Szymańskiego Bielecki obronił to uderzenie. W odpowiedzi - jeszcze przed przerwą - dwie okazje miał Juliusz Letniowski: raz uderzenie po rykoszecie obronił Bobek, a za drugim razem był spalony.
Tuż po przerwie stuprocentową sytuację na 2:0 po samotnym rajdzie zmarnował Filip Starzyński pudłując z kilkunastu metrów. Później tak naprawdę poza jednym rajdem Daniego Ramireza w pole karne Ruchu mieliśmy przestój, jeśli chodzi o ciekawe akcje podbramkowe.
Aż do 75. minuty, kiedy to o piłkę na połowie przeciwnika powalczył Daniel Szczepan i "dziubnął" ją przed Michałem Mokrzyckim, po czym popędził w pole karne, a następnie świetnie zagrał do Tomasza Swędrowskiego, któremu nie pozostało już nic, jak tylko skierować piłkę do bramki.
Ełkaesiakom trudno było odrobić straty, szczególnie że od 83. minuty grali w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Michała Mokrzyckiego. Do końca spotkania nie byli już w stanie zagrozić bramce Jakuba Bieleckiego.
Łodzianie tym samym po dwóch pierwszych spotkaniach nowego sezonu PKO Ekstraklasy mają na koncie zero punktów i bilans bramek 0:5. Tymczasem Ruch odniósł pierwsze zwycięstwo w najwyższej klasie rozgrywkowej od dokładnie 2323 dni, czyli blisko sześciu i pół roku.
Z Gliwic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Ruch Chorzów - ŁKS Łódź 2:0 (1:0)
1:0 - Kacper Michalski 14'
2:0 - Tomasz Swędrowski 75'
Składy:
Ruch: Jakub Bielecki - Konrad Kasolik, Maciej Sadlok, Remigiusz Szywacz - Kacper Michalski, Szymon Szymański, Tomasz Swędrowski (90+3' Michał Feliks), Tomasz Wójtowicz - Juliusz Letniowski (61' Maciej Firlej), Filip Starzyński (61' Przemysław Szur) - Daniel Szczepan (88' Dominik Steczyk).
ŁKS: Aleksander Bobek - Grzegorz Glapka (66' Mieszko Lorenc), Nacho Monsalve, Adam Marciniak, Piotr Głowacki (81' Artemijus Tutyskinas) - Michał Mokrzycki, Engjell Hoti (66' Jakub Letniowski) - Piotr Janczukowicz (81' Stipe Jurić), Dani Ramirez, Bartosz Szeliga - Kay Tejan (29' Maciej Śliwa).
Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Żółte kartki: Szymański, Letniowski, Swędrowski (Ruch) - Mokrzycki, Letniowski (ŁKS).
Czerwona kartka: Mokrzycki (ŁKS) - za drugą żółtą
Widzów: 9 736.
Czytaj także: Chico Ramos z Radomiaka: Groziła mi amputacja nogi. Decydowały godziny!