Zimą Korona Kielce była w bardzo nieciekawej sytuacji. Znajdowała się w strefie spadkowej, groziła jej degradacja i w zasadzie mało kto dawał tej drużynie szanse na utrzymanie po - mówiąc delikatnie - mało optymistycznej rundzie jesiennej.
Trener Kamil Kuzera przejął zespół 30 października ubiegłego roku. Początkowo miał być opcją tymczasową, ale po paru tygodniach zyskał uznanie w oczach prezesa klubu i podpisał umowę do końca sezonu 2022/23.
Odmienił drużynę, dotarł do zawodników i - przede wszystkim - zaczął regularnie punktować. Co prawda głównie na własnym boisku, gdzie "wykręcił" imponujący bilans (7-1-1), a w pewnym momencie zanotowała serię sześciu kolejnych zwycięstw przed własną publicznością.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Stanął przy Messim i się rozpłakał. To syn wielkiej gwiazdy
Oczywiście nieco gorsza postawa na wyjazdach i słabsza końcówka sezonu sprawiły, że Korona do ostatnich kolejek nie mogła być pewna utrzymania, natomiast na koniec w Kielcach wystrzeliły szampany.
Wobec tego decyzja nie mogła być inna. Korona postanowiła przedłużyć kontrakt z trenerem Kuzerą do końca sezonu 2024/25.
W trwających rozgrywkach Korona rozegrała jedno spotkanie - zremisowała 1:1 ze Śląskiem Wrocław. W drugiej kolejce miała sprawdzić swoje siły z Rakowem Częstochowa, natomiast na wiosek mistrza Polski mecz został przełożony na inny termin.
CZYTAJ TAKŻE:
Śląsk szuka wzmocnień. Słowak na testach
Były zawodnik Borussii w PKO Ekstraklasie? O krok od podpisania kontraktu