W wieku 16 lat zadebiutował w Ekstraklasie. Kilka tygodni później był objawieniem mistrzostw Europy do lat 17, na których Polska dotarła do półfinału. Trafił do notesów skautów najmocniejszych klubów i wróżono mu wielką karierę.
Dekadę później trudno powiedzieć, by rzeczywiście stał się gwiazdą światowego formatu. Nie został drugim Robertem Lewandowskim, natomiast nie jest zawodnikiem, który wróci do Polski z podkulonym ogonem.
Przez sześć sezonów grał w Ligue 1 i Serie A, poznał też smak występów w reprezentacji Polski. Z drugiej strony, we Francji i Włoszech strzelił w tym czasie tylko 19 goli, a licznik jego gier w drużynie narodowej zatrzymał się na czterech.
Z jego rocznika (1995) większe kariery zrobili Karol Linetty, Przemysław Frankowski czy Krzysztof Piątek, choć to on miał opinię najbardziej utalentowanego. - Na pewno swojego piłkarskiego życia nie żałuje - mówi WP SportoweFakty Marcin Dorna, selekcjoner juniorskich i młodzieżowej reprezentacji Polski, w których Stępiński odgrywał ważną rolę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To będzie bramka roku?! Takiego uderzenia nikt się nie spodziewał
Teraz Stępiński podbija ligę cypryjską. W poprzednim sezonie zdobył mistrzostwo z Arisem Limassol, a parę tygodni temu dorzucił też Superpuchar. W III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów będzie robił wszystko, by wyrzucić z rozgrywek Raków Częstochowa. W tym sezonie trafiał do siatki rywali w każdym z trzech meczów.
[color=black]- Mariusz gra w drużynie, która walczy o Ligę Mistrzów. Nie lubię tych określeń, że ktoś gra na miarę potencjału bądź nie. Różne rzeczy mają wpływ na rozwój zawodnika. Mariusza znam od bardzo dawna i jestem pewien, że do dzisiaj jest zawodnikiem bardzo ambitnym - dodaje Dorna.
- Rozwija się na tyle, na ile może, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Niezmiennie mu kibicuję. Zagrał mecze w seniorskiej reprezentacji, dotarł na ten najwyższy poziom, w klubowych warunkach również gra na dobrym poziomie - podkreśla dyrektor sportowy PZPN.[/color]
Długie kontrakty i wypożyczenia
Miał 18 lat, kiedy pierwszy raz wyjechał z Polski. W 2013 roku trafił do 1.FC Nuernberg, ale nie zdołał zadebiutować w Bundeslidze. Grał tylko w drugiej drużynie. Podpisał trzyletni kontrakt, ale już po pierwszym sezonie został wypożyczony do Wisły Kraków. Skończyło się na zaledwie dwóch strzelonych golach.
Nie wrócił do Niemiec, a związał się trzyletnią umową z Ruchem Chorzów, który okazał się bardziej skuteczny w negocjacjach niż Wisła. I miał wejście smoka, bo strzelił 15 goli dla "Niebieskich", co do dziś jest wynikiem, którego nie powtórzył w żadnym innym klubie. Tylko raz w karierze zdobył więcej niż dziesięć bramek (licząc wyłącznie rozgrywki ligowe). Adam Nawałka zabrał go na mistrzostwa Europy do Francji, ale nie dał szansy choćby na minutę.
Mimo wszystko obecność na wielkim turnieju i dobry sezon w polskiej lidze zaowocowały transferem do Ligue 1. Stępiński podpisał czteroletni kontrakt z FC Nantes. Zaczął obiecująco, bo w dziesięciu meczach strzelił trzy gole i dorzucił trzy asysty, ale w dalszej fazie sezonu było gorzej. Zdobył jeszcze tylko jedną bramkę, a przez ostatnie trzy miesiące był na murawie w sumie przez trzynaście minut.
Kolejny sezon zaczął w Nantes, ale na ławce i szybko udał się na wypożyczenie do Chievo. Pierwsze pół roku? Bardzo trudne. Co prawda, w debiucie strzelił gola, ale na kolejne trafienie czekał sześć miesięcy. Końcówkę miał już udaną i swój premierowy sezon w Serie A zakończył z 5 golami, pokonując bramkarzy m.in. Milanu i Interu. W drugim sezonie był już podstawowym piłkarzem. Zdobył 6 bramek, a Chievo okazało się zdecydowanie najgorszą drużyną ligi i spadło do Serie B.
Kiedy wydawało się, że Polak spędzi przynajmniej rok na zapleczu włoskiej ekstraklasy, w ostatnich minutach okienka transferowego pomocną dłoń wyciągnął do niego Hellas Verona. Zapłacił konkretne pieniądze, ok. 5-6 mln euro. Czy było warto? Niech przemówią liczby: trzy gole, jedna asysta i niespełna 700 rozegranych minut. Nie spełnił oczekiwań i został po raz kolejny wypożyczony, tym razem do drugoligowego Lecce. Tu było trochę lepiej (9 goli, 3 asysty),
I co? I kolejne wypożyczenie. Ale tym razem już nie Włochy, a Cypr. Konkretnie Aris Limassol. Stępiński jest tam od sezonu 2021/22, po którym został wykupiony. W minionych rozgrywkach sięgnął wraz z zespołem po mistrzostwo. Z kolei miesiąc temu Aris wywalczył też Superpuchar Cypru, a Stępiński zdobył jedną z bramek.
Zagra o coś więcej
Czy to kariera na miarę wielkiego talentu, który mu przypisywano? Na pewno nie zasłużył na "grillowanie". Wciąż jest w dobrym wieku i być może ten największy transfer jeszcze przed nim. Ma 28 lat, doświadczenie z ligi francuskiej, włoskiej, teraz cypryjskiej, reprezentacji Polski, gra o Ligę Mistrzów. To CV, którego nie jeden polski piłkarz może zazdrościć.
Z drugiej strony, w najmocniejszych ligach grał w przeciętnych klubach, w których trudno o seryjne strzelanie goli, dlatego też nie należy za bardzo przywiązywać się do wspomnianych wcześniej liczb. Dopiero z Arisem, pierwszy raz w karierze, walczy o coś więcej niż o utrzymanie.
Pierwszy sezon na Cyprze? Dziewięć goli w lidze. Drugi? Pięć. Wkład w mistrzostwo był, choć nie przesadnie duży. Sezon 2023/24 w lidze cypryjskiej jeszcze nie wystartował. Rozegrano jedynie Superpuchar, w którym Stępiński - jak wspomnieliśmy - strzelił jednego z goli.
Oprócz tego Aris rywalizuje jedynie w europejskich pucharach. Stępiński wypadł korzystnie na tle koszmarnego w defensywie BATE Borysów, zdobywając w jednym i drugim spotkaniu po bramce, za każdym razem wchodząc z ławki rezerwowych.
- Jest w dobrym miejscu i myślę, że wszyscy patrzymy z zaciekawieniem na jego występ, a jednocześnie życzymy jak najlepiej polskiej drużynie. Nie wiem czy jest jakiś wymarzony scenariusz. Jeżeli ktoś ma zdobyć bramkę dla Cypryjczyków, to niech to będzie Mariusz, ale do kolejnej rundy niech awansuje Raków - mówi Dorna.
Pierwszy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Raków Częstochowa - Aris Limassol we wtorek o godz. 20. Transmisja w TVP Sport, relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Tomasz Galiński, dziennikarz WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Hit transferowy Lechii. Wygrała nierówną walkę z Rakowem
Z ziemi włoskiej do polskiej? Sensacyjny transfer na horyzoncie