To był kolejny wspaniały wieczór w wykonaniu Lionela Messiego. W ramach 1/8 finału rozgrywek Leagues Cup argentyński napastnik zdobył dwa gole i wykorzystał rzut karny w serii "jedenastek", a jego Inter Miami pokonał FC Dallas 5:4 (więcej tutaj).
Na grę Messiego w USA brakuje już określeń. W lidze Major League Soccer klub z Florydy jest ostatni w tabeli, ale po sprowadzeniu Leo nie ma wątpliwości, że w dziejach drużyny nastała nowa era. Pokazują to rozgrywki Leagues Cup, w których rywalizują amerykańskie i meksykańskie zespoły.
Postawę Messiego wychwala trener Interu Miami, Gerardo Martino. - Te wszystkie pytania, gdzie bylibyśmy bez Messiego... Czym byłaby FC Barcelona bez niego? Czym byłaby reprezentacja Argentyny? Mamy to szczęście, że mamy go w składzie, a on w ten wieczór znów był zdeterminowany - stwierdził 60-letni szkoleniowiec na konferencji prasowej (cytat za "As").
Martino wskazał jedną rzecz, która szczególnie mu imponuje. To zagrożenie, jakie stwarza 36-latek, gdy wykonuje rzuty wolne. W niedzielnym meczu to właśnie utytułowany Argentyńczyk uratował zespół podczas tych stałych fragmentów gry. Najpierw po jego dośrodkowaniu padł gol samobójczy, a następnie bezpośrednie trafienie na 4:4.
- Gdy jest wykonywany rzut wolny w pobliżu pola karnego, to zawsze odbywa się z nim i czuje się, że padnie z niego bramka. Przy pozostałych piłkarzach nie czuje się tak tego. Ale gdy on bierze piłkę do rąk, to jest inaczej - stwierdził Martino. Warto w tym momencie zauważyć, że 2 z 7 bramek dla Interu Messi zdobył właśnie bezpośrednio z rzutów wolnych.
Martino był już wcześniej trenerem Messiego w czasach jego gry w FC Barcelonie. Ponadto w latach 2014-2016 był selekcjonerem reprezentacji Argentyny. Inter Miami w ćwierćfinale Leagues Cup zagra z Charlotte FC lub Houston Dynamo.
Czytaj także:
Znane twarze na drodze Igi Świątek. Jest drabinka turnieju w Montrealu
Piekielnie trudne zadanie Huberta Hurkacza. Szybko może trafić na wielką gwiazdę
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To będzie bramka roku?! Takiego uderzenia nikt się nie spodziewał