Sezon 2023/24 w Premier League startuje już w ten weekend, natomiast kadry wielu zespołów nie są jeszcze kompletne. Kogoś do środka pomocy potrzebuje m.in. Liverpool i wydawało się, że trener Juergen Klopp otrzyma brakujący element, bo bardzo blisko przenosin do czerwonej części Liverpoolu był Moises Caicedo z Brighton and Hove Albion (więcej TUTAJ).
Tak przynajmniej wydawało się jeszcze w piątkowy poranek. Ale angielskie kluby już niejednokrotnie udowodniły, że walczą do ostatnich chwil nie tylko na boisku. Batalia odbywa się również w gabinetach prezesów i dyrektorów sportowych.
Liverpool był o krok od pobicia transferowego rekordu. Zaproponował Brighton 110 milionów funtów. Oferta została zaakceptowana, a Fabrizio Romano pisał nawet, że do oficjalnej prezentacji zawodnika ma dojść w piątek, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
ZOBACZ WIDEO: Czarne miesiące PZPN. Co dalej? "Zrobiło się nieciekawie"
No właśnie. Okazuje się, że porozumienie między klubami to jedno, a negocjacje z samym zawodnikiem to osobna kwestia.
Caicedo miał już zaplanowane testy medyczne w Liverpoolu, natomiast Chelsea nie zamierzała dać za wygraną. W klubie z Londynu nikt nie przestał wierzyć. Spekulacje to jedno, ale nic nie jest przesądzone, dopóki nie dojdzie do podpisów pod kontraktem.
I w ostatniej chwili wspomniany już Fabrizio Romano zaznaczył, że Caicedo chce dołączyć tylko do Chelsea. Inne kluby się dla niego nie liczą. Ekwadorczyk poinformował Liverpool, że chce iść do Chelsea. Ma to związek z tym, że pod koniec maja dał słowo ekipie z Londynu i już wtedy ustalił warunki indywidualnego kontraktu.
Teraz piłeczka wydaje się być po stronie Chelsea. Musi ona przebić jeszcze ofertę Liverpoolu. Oznacza to, że cała transakcja przekroczy 110 milionów funtów.
CZYTAJ TAKŻE:
Zirytował Neymara, rozbił Lambo. Dziś znów głośno o nim z powodów sportowych
Kolejna wpadka PZPN. Burza w sieci