Rzadko kiedy słowa polskiego piłkarza mają taką wagę, by oddzielną stronę poświęcało im "France Football". Jeszcze rzadziej, by personalnie dotknęły takich graczy jak Kylian Mbappe czy Neymar. Marcin Bułka "dokonał" tego jednak już w wieku zaledwie 20 lat.
Kariera młodego golkipera jak dotąd była budowana "od końca". Zaczął od pobytu w największych klubach świata, treningach z topowymi gwiazdami, natomiast teraz wszystko wskazuje na to, że wreszcie doczeka się pierwszej prawdziwej szansy w seniorskiej piłce.
Jeżeli wierzyć francuskim mediom, Bułka rozpocznie sezon Ligue 1 jako pierwszy bramkarz OGC Nice.
ZOBACZ WIDEO: Sensacyjny transfer Zielińskiego? Dziennikarze wskazali możliwy powód
Bramkarz z przypadku
Marcin Bułka karierę piłkarską zaczynał w rodzinnym Wyszogrodzie, małym miasteczku położonym nieopodal Płocka. Co ciekawe, z początku... był zawodnikiem z pola. Na bramce stawał jedynie przy okazji meczów starszych roczników.
- Do czternastego roku życia więcej grałem w polu niż na bramce - przyznawał w rozmowie z Weszło.
I tutaj może rodzić się pytanie, jakim cudem chłopaka, który do 14. roku praktycznie nie trenował na bramce, dwa lata później ściąga do siebie Chelsea i to po wygranej walce z FC Barceloną.
Bułka jednak, odkąd trafił do Escoli Warszawa, zaczął robić bardzo szybkie postępy. Już po roku pojawiły się zapytania z Ekstraklasy, by ostatecznie do Warszawy przyleciał szef departamentu skautingu bramkarzy w FC Barcelonie.
To był moment zwrotny w karierze młodego golkipera. Chwilę po testach w Barcelonie otrzymał również zaproszenie do Chelsea. W Londynie natomiast od początku wykazali bardzo duże zainteresowanie Polakiem. Osobiście do transferu namawiał go ówczesny szkoleniowiec zespołu, Guus Hiddink. W ten sposób, latem 2016 roku, nastolatek z Wyszogrodu oficjalnie został zawodnikiem "The Blues".
Głośno nie tylko z powodów piłkarskich
To był moment, gdy o Bułce usłyszała cała piłkarska Polska. Problem w tym, że w kolejnych latach, nie licząc zaskakującego transferu do PSG, głośno o Bułce było raczej z przyczyn pozaboiskowych.
Największym echem odbiła się wspomniana już rozmowa na kanale "Foot Truck", w której Bułka postanowił zdradzić wiele zakulisowych smaczków z szatni PSG.
- Neymar wchodzi do szatni, tańczy i ogląda Counter Strike'a. Mbappe zawsze bardzo dużo gada. Co chwilę ma jakieś tematy, czasem sam do siebie gada - mówił bramkarz.
Na szczerość młodego golkipera nie najlepiej zareagowano jednak w Paryżu. Jak podawało "France Football", które poświęciło całej sprawie wywiadu piłkarza oddzielny tekst, Bułka musiał tłumaczyć się władzom klubu, a także przeprosić kolegów z szatni. Dwa lata później, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", niejako wrócił do tamtych wydarzeń.
- Przyjęło się, że jestem kolegą Neymara, wiem, że dla innych to coś niesamowitego, ale piłkarze PSG są zwykłymi ludźmi, którzy bardzo dobrze grają w piłkę. Ja się nie obnoszę znajomością z nimi, to dziennikarze o to pytają - podkreślił, dodając, że wciąż ma kontakt z niektórymi piłkarzami z Paryża.
2020 rok generalnie jednak nie był najszczęśliwszy dla Bułki. Kilka miesięcy po feralnym wywiadzie w "Foot Trucku", jego nazwisko ponownie wróciło na czołówki portali. Tym razem z powodu... rozbicia Lamborghini wartego ponad 1 milion złotych.
- Kierujący Lamborghini 20-letni mieszkaniec powiatu płockiego podczas manewru wyprzedzenia zderzył się czołowo z kierującym samochodem marki Hyundai - opisywała w rozmowie z naszym serwisem oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Płocku mł. asp. Marta Lewandowska.
Kubeł zimnej wody
Trudny czas nie podłamał jednak młodego bramkarza. Po pierwszym roku spędzonym w Paryżu, zdecydował się szukać szans na grę na kolejnych wypożyczeniach. Pierwsze z nich - do hiszpańskiej Cartageny, okazało się jednak kubłem zimnej wody. Bo o ile brak szans na grę w Chelsea czy PSG był totalnie zrozumiały, o tyle ta sama sytuacja w hiszpańskim drugoligowcu mogła być sporym rozczarowaniem.
- Mój debiut w Cartagenie był trudny. Zabrakło mi trochę szczęścia, żeby przebić się do pierwszej drużyny - wspominał Bułka w "Le Parisien". Ostatecznie w Hiszpanii rozegrał zaledwie 4 mecze i po pół roku zmienił klub na francuskie LB Chateauroux. Tam natomiast, już po 3 meczach... skręcił kostkę.
Fani są "za"
Bułka, do bramki LB Chateauroux wrócił jednak pod koniec sezonu i pokazał się z na tyle dobrej strony, że zgłosiło się po niego OGC Nice. Początkowo trafiał tam jako zmiennik Waltera Beniteza, jednak gdy ten po sezonie odszedł do PSV, wydawało się, że to wreszcie moment, gdy Bułka otrzyma prawdziwą szansę w dorosłym futbolu.
Nic bardziej mylnego. Nicea dość niespodziewanie zakontraktowała bowiem czołowego golkipera Premier League - Kaspera Schmeichela i jasnym stało się, że to Duńczyk zajmie miejsce między słupkami.
Schmeichel jednak nie najlepiej zaaklimatyzował się we Francji. Jeszcze w październiku został wygwizdany przez własnych kibiców, którzy przy okazji... nagrodzili owacjami Bułkę. W ten sposób dali jasno do zrozumienia, kogo chętniej widzieliby w podstawowej jedenastce.
I choć 36-latek ostatecznie utrzymał miejsce w składzie do końca sezonu, to sytuację miał zmienić letni okres przygotowawczy. Nowy trener Nicei, Francesco Farioli, w roli numeru "1" ma widzieć właśnie Marcina Bułkę.
"Marcin Bulka wysuwa się na pole position, aby rozpocząć sezon z numerem 1" - pisało już kilka dni temu "L'Equipe".
O tym jednak, czy faktycznie tak będzie, przekonamy się już w piątkowy wieczór, kiedy to OGC Nice zainauguruje sezon Ligue 1 starciem z Lille OSC. Początek meczu o godzinie 21:00. Transmisja dostępna będzie na kanale Eleven Sports 3.
Czytaj także:
- Media. Sergio Ramos wybrał nowy klub
- Jest objęty sankcjami. Polak odpowiada
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)