Stal wypunktowała Śląsk. Koszmarny występ bramkarza

PAP / Dariusz Delmanowicz / Na zdjęciu: Kacper Trelowski
PAP / Dariusz Delmanowicz / Na zdjęciu: Kacper Trelowski

Deklasacja. Stal Mielec wygrała ze Śląskiem Wrocław 3:1 w meczu 4. kolejki PKO Ekstraklasy. Fatalnie spisał się bramkarz gości Kacper Trelowski. Puścił kuriozalnego pierwszego gola, nie pomógł też przy kolejnych.

Dobry bramkarz to klucz do sukcesu, a szczególnie widoczne jest to w wyrównanych meczach. Śląsk Wrocław dobitnie się o tym przekonał w sobotę w Mielcu. Ujmując sprawę najdelikatniej jak się da, Kacper Trelowski nie pomógł drużynie w walce o punkty, choć zaczął nieźle, bo od obronionego rzutu karnego. Później było jednak znacznie gorzej.

Trener Jacek Magiera po raz pierwszy w tym sezonie postawił na Trelowskiego i z perspektywy czasu pewnie żałuje swojej decyzji. Wypożyczony z Rakowa Częstochowa na długo zapamięta ten mecz, ale raczej nie będzie chętnie do niego wracał przy okazji świątecznych obiadów. Zawalił pierwszego gola, a przy dwóch kolejnych też się nie popisał. Trudno powiedzieć, by były to uderzenia nie do obrony.

Ale zacznijmy chronologicznie. Pierwsza połowa zbliżała się ku końcowi. Koki Hinokio miał trochę miejsca i oddał strzał z 35 metrów (jeśli nie więcej). Piłka sunęła po murawie. Zmierzała w stronę bramki leniwie, Trelowski miał mnóstwo czasu, żeby ją przyjąć nogą. Mógł nawet w międzyczasie zrobić trzy przewroty w przód. On tymczasem totalnie zlekceważył sytuację, był zagubiony, jakby właśnie wszedł do olbrzymiego lasu bez nawigacji. Źle wszystko obliczył i nie wykonał żadnej interwencji, w efekcie czego przepuścił futbolówkę do siatki (więcej TUTAJ). To był punkt zwrotny w całym spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO: Nowa wersja Roberta Lewandowskiego? "Czekamy na eksplozję formy"

Inna sprawa, że Stal mogła, a nawet powinna wyjść na prowadzenie mniej więcej dziesięć minut wcześniej. Wtedy to gola strzelił Michał Trąbka, jednak sędzia Krzysztof Jakubik go nie uznał, bo dosłownie sekundę wcześniej odgwizdał zagranie piłki ręką Petra Schwarza we własnym polu karnym. Sytuacja klarowna, ale wystarczyło poczekać i nie byłoby żadnych kontrowersji. Wiadomo, był jeszcze rzut karny, lecz Piotr Wlazło go nie wykorzystał. Uderzył w środek, Trelowski zostawił nogę i wtedy jeszcze utrzymał Śląsk przy życiu. To była jedna z niewielu dobrych interwencji bramkarza WKS-u.

Wrocławianie zaczęli nieźle. Początkowo przeważali, natomiast niewiele z tego wynikało. To znaczy, gdyby po prostopadłym podaniu Erika Exposito w sytuacji san ma sam z Mateuszem Kochalskim znalazł się ktoś inny, a nie Mateusz Żukowski, to wynik mógł być inny. 21-latek strzelił prosto w bramkarza, a potem skierował piłkę do bramki ręką. Sędzia nie miał prawa uznać tego gola i VAR podpowiedział mu dobrą decyzję.

Jednak po przerwie już nie było czego zbierać. Trelowski był "ugotowany" po pierwszym błędzie i w drugiej połowie popełniał kolejne. Co gorsze dla Śląska, zrobił to w odstępie dwóch minut. Oczywiście nie były one już tak wyraźne, jak przy pierwszym golu, natomiast trudno odnieść wrażenie, by bramkarz gości zrobił wszystko, by zapobiec utracie kolejnych bramek. Hinokio uderzył dość mocno w kierunku dalszego słupka, ale Trelowski miał piłkę w zasięgu, tylko że w nią nie trafił prawą ręką. A po chwili nie poradził też sobie z uderzeniem Trąbki, bo piłka zrobiła kozioł tuż przed nim.

Stal była zadowolona z wysokiego prowadzenia i skupiła się na obronie korzystnego wyniku. Było jej o tyle łatwiej, że Śląsk nie za bardzo miał argumenty, by odpowiedzieć. Gdyby sędzia zakończył ten mecz w 60. minucie, zapewne żadna ze stron nie zgłaszałaby pretensji. Dopiero w doliczonym czasie wrocławianie zdobyli bramkę honorową, gdy Erik Exposito wykorzystał rzut karny.

Stal Mielec - Śląsk Wrocław 3:1 (1:0)
1:0 Koki Hinokio 45'
2:0 Koki Hinokio 53'
3:0 Michał Trąbka 55'
3:1 Erik Exposito (k.) 90+3'

Składy:

Stal: Mateusz Kochalski - Łukasz Gerstenstein (69' Matthew Guillaumier), Marco Ehmann, Mateusz Matras, Kamil Pajnowski, Krystian Getinger - Mateusz Domański, Michał Trąbka (69' Mateusz Stępień), Piotr Wlazło (90+3' Rafa Santos), Koki Hinokio (79' Krzysztof Wołkowicz) - Ilja Szkurin (90+3' Kai Meriluoto).

Śląsk: Kacper Trelowski - Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Aleks Petkow, Petr Schwarz, Chris Jastrzembski (56' Patryk Szwedzik) - Piotr Samiec-Talar (46' Marcel Zylla), Patrick Olsen (84' Szymon Lewkot), Nahuel Leiva (56' Karol Borys), Mateusz Żukowski (83' Krzysztof Kurowski) - Erik Exposito.

Żółte kartki: Ehmann, Getinger, Pajnowski (Stal) oraz Petkow (Śląsk).

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).

CZYTAJ TAKŻE:
2:0 to rzeczywiście niebezpieczny wynik. Szalony comeback Wieczystej Kraków
Polski trener ocenił Michniewicza. Stanowcze słowa

Komentarze (5)
avatar
labeo
12.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śląsk w zeszłym sezonie dosyć dobrze zaczął, ale źle skończył. Tylko dzięki szczęściu nie spadł. W tym sezonie początek tragiczny mimo buńczucznych zapowiedzi nowego dyrektora. Nie wróży to nic Czytaj całość
avatar
Kazik 1405
12.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skład Śląska obecnie nadaje się na 3 ligę i tyle W TEMACIE 
avatar
bossboss
12.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Blamaż, kolejny… 
avatar
Іrеs
12.08.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale upokorzenie ;D Ten sam Śląsk wygrał z Lechem 3 razy w poprzednim sezonie, w tym 2 razy w Poznaniu, a ledwo się utrzymał w lidze ;D