Niepokojąca opinia eksperta przed rewanżami. "Nie zdziwię się, jak wszystkie polskie drużyny odpadną"

Getty Images / Andrzej Iwanczuk/NurPhoto / Na zdjęciu: mecz Legia Warszawa - Austria Wiedeń
Getty Images / Andrzej Iwanczuk/NurPhoto / Na zdjęciu: mecz Legia Warszawa - Austria Wiedeń

- Nie zdziwię się, jeśli żadna polska drużyna nie awansuje dalej. Legia musi odrabiać, Lech ma minimalną zaliczkę - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski.

Już w czwartek wszystkie trzy polskie zespoły powalczą o awans do ostatniej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Eksperci są jednomyślni. Jeden z nich znalazł się za burtą jeszcze przed pierwszym gwizdkiem rewanżowego spotkania.

- Z 0:5 się nie wraca. Pogoń Szczecin rękoma bramkarza, jego nieszczęśliwymi interwencjami na pewno zamknęła sobie drogę do następnej rundy. Zdarzyło mi się wprawdzie, jako piłkarzowi Wisły Kraków odrobić stratę 1:4 z Realem Saragossa, ale tu mowa o jeszcze większych rozmiarach porażki - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, były piłkarz między innymi Jagiellonii Białystok i Wisły Kraków.

- Jesteśmy zgodni. Rywal zbyt silny, wynik zbyt słaby, nie ma o czym myśleć - mówi Marek Wasiluk, były obrońca Cracovii, również w rozmowie z nami.

ZOBACZ WIDEO: Trzy polskie kluby w fazie grupowej pucharów? "Jest o co się bić"

Skomplikowali swoją sytuację na własne życzenie

W zdecydowanie lepszej sytuacji znalazł się Lech Poznań. Kolejorz pokonał Spartak Trnawa i przez większą część spotkania kontrolował jego przebieg. Stracona bramka w 87. minucie meczu jednak przywróciła wiarę słowackiemu zespołowi.

- Lech mimo niewielkiej zaliczki jest faworytem dwumeczu. Może i w bólach, ale awansuje. 2:1 nie gwarantuje mu komfortu. Strata gola spowoduje nerwowość. Raków jednak pojechał do Limassol z takim samym wynikiem. Umiejętnie bronił się na trudnym terenie. W ostatecznym rozrachunku strzelił jeszcze bramkę i wygrywając oba mecze, awansował dalej. Szczere gratulacje - mówi Frankowski.

Wasiluk zdradza receptę na sukces drużyny z Wielkopolski. - Na własne życzenie dodali emocji temu dwumeczowi. Stracona bramka odebrała pewien komfort. Koncentracja i spokój powinna pomóc. Jeżeli poznaniacy zagrają mądrze i podejdą do rewanżu z chłodną głową, przejdą dalej - zaznacza.

Mogą, ale muszą zagrać lepiej

Awans w dwumeczu Legii Warszawa z Austrią Wiedeń jest sprawą otwartą. W stolicy lepsi okazali się przyjezdni. To postawiło zespół grający na co dzień przy Łazienkowskiej pod ścianą. Teraz nie pozostaje mu nic innego niż rozegranie najlepszego spotkania w tym sezonie.

- Europejskie puchary to wyższy poziom niż nasza liga. Legia dała się zaskoczyć Austrii u siebie i nie wykorzystała wszystkich atutów. Porażką 1:2 skomplikowała sobie życie. Teraz musi otworzyć wynik meczu i umiejętnie radzić sobie w obronie, co nie będzie proste, ale nie znaczy też, że niewykonalne. Mam nadzieję, że w rewanżu będzie odwrotnie i to warszawianie zaskoczą gospodarzy z Wiednia. Legia ma potencjał i możliwości w ofensywie. Na przykład dobrze w sezon weszli Josue i Tomas Pekhart. Strata jednego gola to też nie jest coś, czego nie da się odrobić - komentuje Frankowski.

- Legia na pewno ma potencjał, żeby przejść Austrię Wiedeń. Zespół z Warszawy czasami podejmuje zbyt duże ryzyko przy rozegraniu w okolicy własnej szesnastki, co zemściło się na nim w poprzednim meczu, bo goście podchodzili bardzo wysoko. Legia potrzebuje najlepszego meczu w tym sezonie, ale bez wątpienia stać ją na to, by przejść dalej. Należy uszczelnić obronę i zagrać lepiej w ataku. Oby do Wszołka dołączył Kun, za jego dobrą grą powinny pójść jeszcze liczby - z kolei twierdzi Wasiluk.

Dodaje również, że styl gry podopiecznych Kosty Runjaicia bywa wręcz nonszalancki. - Legia pozwala sobie na więcej finezji. Jej gra jest uzależniona od Josue. W zależności od jego ustawienia piłka trafia w różne strefy. Taki futbol jest ciekawy, ale czasami można się w nim pogubić. Ja natomiast wierzę, że dwa polskie zespoły awansują do następnej rundy - twierdzi z nadzieją były stoper Jagiellonii.

"Nie powinni mieć żadnych problemów"

Nasi rozmówcy są zgodni. Lech jedzie do Słowacji w roli faworyta. - Poznaniacy na pewno nim są, ale mecz trzeba jeszcze wybiegać. Nic samo się nie wygra. Dobrze byłoby strzelić jedną bramkę, która zapewni jakiś komfort. Dajmy szansę Lechowi pokazać się z dobrej strony w rewanżu i przypieczętować końcowy sukces. Nie ukrywajmy, awans jest tu niezbędny - mówi Frankowski.

- Nie powinni mieć ze Spartakiem Trnawa żadnych większych problemów, patrząc, jak silną są drużyną. Wystarczy, że zagrają na swoim poziomie. W dodatku odwołali sobie spotkanie. Myślę, że wyglądają najlepiej pod względem indywidualności z całej PKO Ekstraklasy. Uważam, że siła tego zespołu będzie rosła - twierdzi Wasiluk.

Ziści się najczarniejszy scenariusz?

Ile polskich zespołów awansuje do kolejnej rundy? - Nie zdziwię się, jeśli żadna polska drużyna nie przejdzie dalej. Legia musi odrabiać, Lech ma zaliczkę minimalną. Wydaje mi się jednak, że pogrzebaliśmy tylko Pogoń. Jej pozostaje jedynie godnie się pożegnać z pucharami. Dwa mecze to sprawa otwarta - odpowiada Tomasz Frankowski.

- Austria ustawiła się w roli faworyta po pierwszym spotkaniu. Uważam, że Legia ma natomiast lepszą drużynę. Wynik dwumeczu jest sprawą otwartą. Chciałbym, żeby dwa, ale trudno wyrokować. Szansę pogrzebała tylko Pogoń - podsumował Marek Wasiluk.

Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty

Zobacz także:
Napoli się nie zniechęciło. Wielki talent o krok od przeprowadzki
Wielki talent w Bundeslidze. Klub wydał krocie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty