Bramkarz Legii miał ściągę na karne. Jest zdjęcie, co na niej było
Niedawno z takiej pomocy korzystał Kamil Grabara, teraz zrobił to Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii Warszawa wiedział, jak rzuty karne zwykle egzekwują gracze FC Midtjylland. Tyle że ściąga nagle zniknęła, a potem i tak trzeba było zaufać intuicji.
Dwa tygodnie temu podczas meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Sparcie Praga na ściągę zerkał Kamil Grabara, polski bramkarz FC Kopenhaga (więcej TUTAJ>>). Pomogło, bo jego drużyna awansowała, a następnie wyeliminowała Raków Częstochowa i zagra w LM.
W "dodatkową broń" zaopatrzony był także w czwartek Kacper Tobiasz. Bramkarz Legii Warszawa stosował jednak nieco inną metodę podczas meczu z FC Midtjylland. Ściąga została przyklejona do jego bidonu, przez co na początku serii rzutów karnych doszło do zamieszania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gest Messiego! Ma klasęTelewidzowie z pewnością zauważyli, jak Tobiasz gestykulował, prosił sędziego o interwencję. Początkowo nie było wiadomo, o co chodzi, ale sprawę wyjaśnił Marcin Łagowski - fotoreporter znajdujący się za bramką, na którą strzelali piłkarze w serii "11".
"Z tym bidonem to było tak, że po pierwszym karnym duński bramkarz (Jonas Loessl - przyp. red.) zabrał bidon z bramki i schował go pod reklamą. Zawołałem Kacpra żeby mu pokazać bo go szukał. Potem już dostałem zadanie pilnowania. A przed ostatnim karnym powiedziałem, że nie musi patrzeć bo i tak obroni" - napisał Łagowski na platformie X (pisownia oryginalna).
Łagowski pokazał wspomniany bidon Tobiasza. Widniała na nim kartka z dziesięcioma nazwiskami zawodników z Danii (obok narysowano, w które miejsca zwykle posyłają piłkę).
Golkiper Legii nie przewidział jednego. W szóstej kolejce do piłki poszedł Stefan Gartenmann, który... nie figurował na ściądze! Tobiasz i tak jednak sobie poradził. Wyczuł intencje strzelca i dał swojej drużynie awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.
Czytaj także: Lawina komentarzy po meczu Legii. Wszyscy piszą tylko o nim