Joao Palhinha czekał, czekał i... nie doczekał się zielonego światła od Fulham. Piłkarz ustalił warunki indywidualnego kontraktu z Bayernem Monachium, przeszedł testy medyczne, ale okazało się, że tylko stracił czas.
Wszystko dlatego, że Fulham ostatecznie nie zdecydowało się na sprzedaż, choć porozumienie między klubami było. Palhinha miał trafić do Bayernu za 60-70 milionów euro.
Tylko, że w Niemczech letnie okno transferowe zamknęło się 1 września o godz. 18. Fulham nie zdążyło do tego czasu sprowadzić następcy swojej gwiazdy i nie wyraziło zgody na transfer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
A przecież zawodnik pozował już nawet w koszulce Bayernu. Wszystko było przygotowane. W zaistniałej sytuacji zawodnik będzie musiał jednak wrócić do Londynu.
To spory cios dla Bayernu i trenera Thomasa Tuchela, który bardzo chciał pozyskać klasyczną "szóstkę".
Brak tego transferu może oznaczać efekt domina. W Liverpoolu jest już Ryan Gravenberch, który miał otrzymać zgodę na odejście do "The Reds", ale jedynie w przypadku, gdy do Monachium trafi Palhinha. Pierwsze informacje mówią o tym, że nie będzie to miało wpływu, natomiast trzeba czekać na oficjalne komunikaty.
A wracając do Bayernu, to dziennikarz Florian Plettenberg napisał, że do klubu nie trafi też Armel Bella-Kotchap. Z kolei "Sky Sports" podało, że "wysypało" się również wypożyczenie Trevoha Chalobaha z Chelsea. Jak nie idzie, to nie idzie.
CZYTAJ TAKŻE:
Znamy kadrę Albanii na nadchodzący mecz z reprezentacją Polski
Ciekawy transfer Puszczy Niepołomice. To jeden z liderów