W tym sezonie Matty Cash zaskakuje przede wszystkim skutecznością. Obrońca Aston Villi zdobył już trzy gole (w tym dwa w setnym występie dla klubu, w starciu z Burnley), podczas gdy w poprzednich rozgrywkach ani razu nie trafił do siatki.
Reprezentant Polski, w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, nie narzeka na urazy i to na pewno jest jednym z powodów jego świetnej formy.
Polscy kibice mają nadzieję, że formę z klubu Cash przeniesie teraz do reprezentacji, która w najbliższych dniach rozegra dwa kluczowe mecze.
W czwartek podopieczni Fernando Santosa zmierzą się w Warszawie z Wyspami Owczymi, a w niedzielę, na ciężkim terenie, powalczą z Albanią.
Cash, który do tej pory rozegrał 13 meczów dla Polski (1 bramka), powinien być w tych spotkaniach jednym z filarów drużyny. Z obrońcą Aston Villi rozmawialiśmy jednak również o sprawach pozapiłkarskich. Jaka według niego jest atmosfera w zespole? Czy zna treść wywiadu Roberta Lewandowskiego? Jak udała się kolacja, która miała zintegrować kadrowiczów?
Cash opowiedział nam również o niedawnej wizycie swoich rodziców w Polsce, a także odczuciach związanych z wylosowaniem Legii Warszawa w Lidze Konferencji UEFA.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Na początku ustalmy fakty: rozmawiam z prawym obrońcą czy napastnikiem? Bo sądząc po liczbie goli w ostatnich meczach, chyba jednak z napastnikiem.
Matty Cash, piłkarz Aston Villi i reprezentacji Polski: Dobre pytanie! Prawdą jest, że pod bramką rywala idzie mi ostatnio nieźle. Oczywiście, nie bierze się to z niczego. W ostatnich kilku meczach grałem bardziej ofensywnie, na skrzydle. Przy trenerze Emerym używamy różnych schematów gry. Czasem jestem cofnięty do obrony, ale nierzadko znajduję się bliżej bramki rywala, dzięki czemu miałem okazję strzelić kilka goli.
To chyba dla ciebie nowe uczucie, bo na początku tego sezonu strzeliłeś już trzy bramki, a w całym poprzednim ani jednej.
W poprzednim sezonie grałem bliżej własnej bramki, a w takiej sytuacji trudno o strzelanie goli. Zdobywanie bramek jest bardzo przyjemne, ale to nie problem, gdy mam głównie bronić. Gra w defensywie też może dawać dużą satysfakcję, zwłaszcza gdy zagra się na zero z tyłu.
Czy mecz z Burnley można uznać za twój najlepszy do tej pory w Premier League?
Jeśli chodzi o liczbę bramek, to na pewno. Ale bywały też mecze, gdy nie strzelałem goli, a zagrałem równie dobrze.
Starcie z Burnley było równocześnie twoim meczem numer 100 dla Aston Villi. I zastanawiam się, czy w takim przypadku dochodzi ekstra motywacja, że wychodzi taki super występ?
Nie. To nie jest tak, że mam mecz numer 100, więc mówię sobie, że muszę super zagrać. Te dwa gole strzeliłem Burnley nie dlatego, że miałem jubileusz, a dlatego że to był mój pierwszy mecz na skrzydle i otwierały mi się okazje.
Teraz wszyscy mają nadzieję, że świetną formę z klubu przeniesiesz na kadrę. Twój ojciec zwrócił mi uwagę na jedną rzecz: że zacząłeś sezon tak świetnie, bo nie trapią cię kontuzje.
Prawdą jest, że w poprzednim sezonie miałem kilka urazów. Choć tamten sezon przecież nie był dla mnie wcale zły. Ale w tym czuję się naprawdę mocny, zadowolony z występów. Oby tak dalej. Po prostu chcę dobrze grać dla klubu i reprezentacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz ruszył do ataku. Ostatnia akcja i... Tylko zobacz!
Skoro o golach rozmawiamy, to na razie masz ich w tym sezonie ligowym tyle co Lewandowski, czyli dwa.
A jeszcze jednego dołożyłem w Lidze Konferencji UEFA. Ale tak na serio, to w kadrze mogę się zadowolić asystami dla Roberta. Niech Lewy strzeli tych bramek jak najwięcej. To on jest naszym głównym strzelcem i najlepszym napastnikiem na świecie.
Wciąż najlepszym?
Oczywiście, że tak!
Czyli nie Harry Kane?
Kane i Lewy są w zasadzie na tym samym, fantastycznym poziomie. Obaj utrzymują niesamowitą formę od wielu lat. Ale ja gram w jednym zespole z Lewym, więc zależy mi, żeby przede wszystkim to on strzelał. A ja chcę mu asystować. A jeśli i w kadrze też dane mi będzie zagrać nieco wyżej, to może jakąś asystę od Roberta dostanę.
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś pierwszym polskim piłkarzem, który strzelił dwa gole w Premier League w jednym meczu.
Serio? Tego nie wiedziałem! To super!
Co więcej, jesteś na drugim miejscu w historii, jeśli chodzi o polskich strzelców w Premier League (chodzi o rozgrywki wprowadzone pod tą nazwą w 1992 roku - przyp. red). A wiesz kto jest pierwszy?
Nie mam pojęcia.
Jan Bednarek, który ma siedem goli, czyli jednego więcej od ciebie.
A faktycznie, gdzieś mi mignęło, że "Bedi" ma siedem… No cóż, postaram się go przeskoczyć! Jego Southampton jest teraz w Championship, ale to bardzo dobry zespół. Kiedy wrócą do Premier League, to znów możemy walczyć o to, kto będzie więcej strzelał.
W klubie wszystko ok, ale sytuacja reprezentacji jest daleka od idealnej. Mamy mało punktów, miejsce w tabeli na pewno nas nie zadowala. Dlaczego twoim zdaniem jest tak źle?
Sytuacja jest bardzo prosta: musimy wygrać dwa najbliższe mecze. Myślę, że nie powinno nas interesować nic poniżej sześciu punktów w tych starciach. Ale mamy wszystko, żeby tego dokonać. Dobrego trenera, dobrych piłkarzy. Po prostu czasem tak w piłce bywa, że nie idzie ci tak, jak założyłeś. W obecnej sytuacji najważniejszy jest pełen "fokus" na tym, co przed nami, a nie na tym, co za nami. To superważne mecze i cieszę się, że pierwszy z nich zagramy w Warszawie. Kibice muszą być z nami, przekazać nam pozytywną energię.
Oczywiście, ale zawsze można powiedzieć: aby było lepiej, to trzeba najpierw zrozumieć, co nie zagrało wcześniej. Czego nam zabrakło w poprzednich meczach? Jakości, mentalności?
Nie, nie, nie! Myślę, że mamy wszystko, co trzeba. Trenera, zawodników, sztab. Po prostu nie da się w piłce wszystkiego zaprogramować, ani zwycięstw, ani porażek. Czasem musisz też docenić rywala. Oczywiście, można i należy mieć do siebie pretensje, gdy zagramy słabiej, ale zawsze pamiętam o szacunku dla rywala.
Nasi kibice mówią, że powinniśmy byli wygrać w Mołdawii i ja się z tym zgadzam. Ale oddajmy też rywalom to, że w drugiej połowie potrafili zagrać super. My wiemy, że to bardzo źle, iż przegraliśmy w Mołdawii i wcześniej z Czechami. Ale wiemy też, że możemy to naprawić. Mamy fantastycznych kibiców, bardzo lubię tu grać. I to jasne, że zasługują na zwycięski futbol w naszym wykonaniu.
Czyli według ciebie tej reprezentacji niczego nie brakuje?
Nie brakuje niczego, co by nie pozwalało na osiągnięcie sukcesu. Jak mówiłem, mamy z przodu najlepszego napastnika na świecie. Mamy innych topowych piłkarzy. Jest bardzo doświadczony trener. Musimy tylko znaleźć odpowiednie rozwiązania na boisku. I po ostatnich nieudanych meczach po prostu bardziej uwierzyć w siebie. Zwłaszcza teraz musimy być wszyscy razem. Drużyna i kraj. W trudnych momentach to bardzo ważne.
Nie ma co ukrywać, że atmosfera wokół kadry jest obecnie bardzo ciężka… Być może patrzysz na to z trochę innej perspektywy. No ale właśnie: jak to wygląda twoimi oczami?
Po pierwsze… nie czytam polskich gazet ani portali z oczywistego powodu: nie jestem w stanie zrozumieć, co piszą. Po drugie… kiedy przyjeżdżam na reprezentację, chcę się skupić na futbolu. Wiadomo, czasem coś mi "mignie", choćby na Instagramie, ale szczerze mówiąc, nie wiem, skąd te wszystkie negatywne informacje się biorą. Jeszcze raz: przyjeżdżając na kadrę interesuję się głównie tym co na boisku. Zależy mi na tym, żeby wygrywać. Nie jestem zainteresowany tym co poza, nie chcę się w te negatywne sprawy mieszać.
Tu w zasadzie nie chodzi o to, że coś się pojawia w gazetach, czy portalach. W dużej mierze chodzi o to, co się wydarzyło w Katarze, czyli tak zwana afera premiowa.
Na ten temat nie chciałbym mówić, nie czuję takiej potrzeby. Jeszcze raz: jedyne, co mnie interesuje, to murawa. I moja praca w trakcie meczu.
To inaczej: jaka jest według ciebie atmosfera w tej reprezentacji?
Według mnie atmosfera jest dobra. Teraz musimy się skupić na tym, co na murawie. Bo nie da się wygrać meczu poza boiskiem. Musimy się zjednoczyć, a jeśli są jakieś negatywne emocje, to nie mogą wpływać na postawę drużyny. Musimy być silni jako grupa, ale uważam, że właśnie tak jest, że tworzymy mocną grupę. Jesteśmy razem, są żarty, dużo śmiechu… Wygląda to naprawdę normalnie. Ja widzę w zespole dobrą energię.
Niedawno Robert Lewandowski udzielił głośnego wywiadu. Domyślam się, że go nie oglądałeś, bo był po polsku. Ale wiesz mniej więcej co powiedział?
Nie, nie wiem. Co powiedział?
Że Łukasz Skorupski skłamał, mówiąc, że strasznie się pokłóciliście o te premie w Katarze. Że problemem tego zespołu jest brak osobowości, że młodsi powinni wziąć więcej odpowiedzialności na siebie, że czasem czuje, że wszystko spoczywa na jego barkach. I że czasem z polską federacją podróżują nieodpowiedni ludzie, delikatnie mówiąc.
Hmmm… Tylko co ja miałbym w tej sprawie powiedzieć? Swoją perspektywę już przedstawiłem. Moje odczucie jest takie, że w zespole panuje dobra atmosfera. A jak będziemy wygrywać, to będzie jeszcze lepsza, bo wyniki są najważniejsze.
Jak mówiłem, nie śledzę polskich mediów, więc nie wiem, o czym się w nich dyskutuje. Natomiast od kiedy jestem w reprezentacji, to nie widziałem w niej żadnej kłótni. Owszem, rozmawiało się na różne tematy, ale według mnie to nigdy nie były kłótnie. Jedyne, co ja widzę negatywnego, to nasze ostatnie wyniki. I to musimy zmienić.
Rozumiem, że niektóre sprawy cię nie dotyczą, nie znasz ich, to nie twoja historia, ale co sądzisz na przykład o słowach Lewandowskiego, który mówił, że w zespole brakuje osobowości… To akurat już możesz ocenić ze swojej perspektywy.
Ale też nie do końca. W tym sensie, że Lewy jest przecież o wiele bardziej doświadczony ode mnie. Zagrał o wiele więcej meczów. Zna polską reprezentację 10 razy lepiej ode mnie. Co ja mówię, sto razy lepiej! Skoro więc tak powiedział, to widocznie tak myśli. Natomiast nie mnie to oceniać.
To jeszcze pytanie o kolację, która miała zintegrować kadrę na nowo. Jak się udała?
Bardzo! To był fajny wieczór. Było dobre jedzenie, sporo śmiechu. Staraliśmy się spędzić ze sobą więcej czasu poza hotelem i myślę, że to się udało. To wyjście podobało mi się również dlatego, że Warszawa jest piękna i fajnie czasem wyskoczyć na miasto.
Warszawę i Polskę poznają też twoi rodzice. Twój tata, Stuart, mówił mi, że spędzili pięć super dni w Brańsku, skąd pochodzą bliscy twojej mamy… Rozmawialiście o ich pobycie?
Tak, tak. Rodzicom bardzo się podobało. Mama miała niezłego kaca przez dwa dni, a tata po powrocie do Anglii długo ten pobyt odsypiał (śmiech). A już całkiem na serio: rodzice byli bardzo zadowoleni, zostali przyjęci w fantastyczny sposób.
Wracając na boisko. W Lidze Konferencji UEFA zagracie w grupie z Legią Warszawa. Jak to skomentujesz?
W trakcie losowania przeszło mi przez głowę, że możemy trafić na Legię. I nawet tego chciałem! Znam ten stadion, widziałem fragmenty wielu meczów Legii. Fani są fantastyczni, atmosfera jest szalona. Dla Aston Villi będzie to trudny mecz, a co do mnie… Mam nadzieję, że kibice Legii mnie nie wygwizdają! Wiadomo, że mamy też piłkarzy Legii w kadrze. Powiedziałem to już kolegom w klubie: że ciężka przeprawa przed nami.
A jakbyś opisał swoje cele na ten sezon? Z kadrą wydaje się oczywiste: chodzi o awans do finałów EURO 2024…
Tak, z kadrą wiadomo na czym nam zależy. A co do Villi. W ostatnim sezonie zajęliśmy siódme miejsce, to wielkie osiągnięcie. Natomiast zawsze trzeba iść do przodu, więc wydaje mi się, że postaramy się powalczyć o miejsce w pierwszej szóstce. I nie ma różnicy jeśli chodzi o cele w pucharach i lidze. Villa chce wygrywać wszystko co się da.
To na koniec: czy jesteś całkowicie pewny, że Polska awansuje do finałów EURO 2024?
Jestem bardzo, bardzo pozytywnie nastawiony. Głęboko wierzę, że właśnie tak się stanie!
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Niesamowita historia rodziny Casha. Przez Syberię i Afrykę do Anglii
Santos sie wściekł. Mówił o braku szacunku