15 października Polacy udadzą się do urn, aby zagłosować w wyborach parlamentarnych. Na listach partyjnych nie brakuje znanych nazwisk m.in. ze świata sportu. Apoloniusz Tajner walczy o mandat posła z ramienia Koalicji Obywatelskiej, a Jan Tomaszewski chce w Senacie reprezentować Prawo i Sprawiedliwość.
Politycy często namawiają przedstawicieli sportu, licząc, że w ten sposób przyciągną kibiców na swoją stronę. Okazuje się, że kuszono także Michała Listkiewicza, byłego sędziego międzynarodowego i prezesa PZPN.
"Kampania wyborcza nabiera tempa, politycy prześcigają się w oczernianiu nawzajem i składaniu niespełnialnych obietnic. Poruszane są wszystkie tematy z intymnymi włącznie, cicho tylko o sporcie. A przecież rzesze fanów futbolu, siatkówki, tenisa, skoków narciarskich czy żużla to spory potencjał przy urnach. Sam miałem propozycję wystartowania, ale tym razem postanowiłem być poważny" - pisze Listkiewicz w swoim felietonie na łamach "Super Expressu".
Nie wiadomo, która partia kusiła byłego prezesa PZPN. Na listach wyborczych jednak go nie zobaczymy. Listkiewicz i tak na brak zajęć nie może narzekać, bo niedawno dostał nową pracę.
70-latek kilka tygodni temu wrócił do PZPN, ale w nowej roli. Cezary Kulesza powierzył mu stanowisko przewodniczącego Komisji Zagranicznej. Wcześniej z kolei przez dłuższy czas był szefem sędziów w Czechach.
Tajner: Nie traktuję tego w kategorii walki na śmierć i życie >>
"Działacze biegający na golasa po Bratysławie". Były prezes PZPN wspomina swoje rządy >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw tylko się przyglądał, a potem... Co za historia!