Kiedy Polski Związek Piłki Nożnej zatrudniał Fernando Santosa na stanowisku selekcjonera, większość kibiców i ekspertów była zadowolona z tego, że do Polski udało się ściągnąć trenera z takim CV (m.in. tytuł mistrza Europy z Portugalią w 2016 roku).
Tymczasem po czterech spotkaniach Polska zajmuje trzecie miejsce w tabeli grupy E, a za sobą ma kompromitującą porażkę z Mołdawią (2:3). Wiele zastrzeżeń można było mieć także po wygranej Biało-Czerwonych z Wyspami Owczymi (2:0 po dużych męczarniach).
Zastrzeżeń do Santosa jest znacznie więcej, bo nie ma w sztabie polskiego asystenta, mało kiedy pojawia się na trybunach rozgrywek w Polsce i wydaje się, że nie ma chemii między nim a prezesem PZPN, Cezarym Kuleszą.
Mocno na temat Santosa w programie Cafe Futbol wypowiedział się w niedzielę Tomasz Hajto. Podzielił się też obserwacją, której dokonał podczas wyjazdowego meczu Biało-Czerwonych z Czechami.
- Oglądałem w Czechach jego sztab szkoleniowy. Sądzę, że jest tam trochę kumpelstwa i kolesiostwa. Uważam, że trener bramkarzy w reprezentacji 40-milionowego kraju, obojętnie którego, powinien umieć zrobić rozgrzewkę. On nie jest w stanie kopnąć piłki, tylko dwóch rezerwowych bramkarzy rozgrzewa Wojciecha Szczęsnego - opisał.
Były reprezentant Polski uważa też, że najważniejszym aspektem w negocjacjach między PZPN a Portugalczykiem była pensja i to trzyma go w Polsce.
W niedzielę reprezentację Polski czeka mecz z Albanią. Początek o godzinie 20:45.
Czytaj także:
- Stanowcze słowa o Santosie. Borek wskazał, gdzie tkwi problem
- Dostał koszulkę od "Lewego". Wiemy, kim jest
ZOBACZ WIDEO: "Przeszedł mnie dreszcz żenady". Mocne słowa o zachowaniu Polaków w meczu z Wyspami Owczymi