Piast przegrał z chorobą / Mecz mógł się nie odbyć!

Epidemia choroby zdziesiątkowała zespół Piasta Gliwice przed piątkowym starciem z Lechią Gdańsk. Szkoleniowiec niebiesko-czerwonych Dariusz Fornalak na przedmeczowe zgrupowanie do Kamienia zabrał ze sobą zaledwie szesnastu zawodników. W dniu konfrontacji i część tych piłkarzy nie nadawała się do gry, bo i ich dopadła wysoka gorączka. Wybiec na boisko jednak musieli.

Agnieszka Kiołbasa
Agnieszka Kiołbasa

Na 40 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego istniało poważne ryzyko, że spotkanie w ogóle się nie odbędzie. Lekarze nie godzili się bowiem na występ osłabionych chorobą piłkarzy Piasta. Wobec i tak już fatalnej sytuacji kadrowej na placu gry musieli się pojawić zawodnicy, którzy mieli znacznie podwyższoną temperaturę. - Część piłkarzy mimo gorączki pojawiła się na boisku, bo pojawić się musiała. Musieliśmy zagrać i tę jedenastkę jakoś stworzyliśmy. Aczkolwiek teraz większość moich zawodników nie funkcjonuje. Chwała im za to, że wytrwali do końca. Na pewno żal przegranego meczu, to rzecz oczywista, ale sądzę, że Piasta w takim zestawieniu w kolejnym spotkaniu już nie zobaczymy - mówił po meczu trener Dariusz Fornalak.

Wszystko zaczęło się w poniedziałek, kiedy na złe samopoczucie zaczął narzekać Sławomir Szary. Defensor z bardzo wysoką gorączką, sięgającą 40 stopni trafił do szpitala i... nie pojechał na pucharowe spotkanie z Pogonią Szczecin. Później było już tylko gorzej. Tuż przed meczem z Lechią choroba rozłożyła Mariusza Muszalika i Przemysława Łudzińskiego. Na nieszczęście Piasta na tym się nie skończyło. - W trakcie zgrupowania dolegliwości zgłosili mi Łukasz Krzycki, Daniel Chylaszek i Jakub Biskup. Do tego doszły wcześniejsze kontuzje Pawła Gamli, Mateusza Kowalskiego, a Maciej Michniewicz pauzował za kartki. Mógłbym wymieniać i wymieniać, bo sytuacja z godziny na godzinę się pogarszała, ale poprzestanę na tym - wyjaśnił trener Piasta, który do Kamienia zabrał ze sobą nie osiemnastu, ale... szesnastu piłkarzy. Więcej po prostu nie mógł. Nie dość powiedzieć, że w ostatniej chwili do kadry ściągnięto Tomasza Podgórskiego, który pierwotnie miał zagrać w Młodej Ekstraklasie.

Nie wszyscy kibice potrafili zrozumieć, jak bardzo tego wieczora poświęcają się ich zawodnicy. Z trybun co chwila można było usłyszeć jakieś obraźliwe hasła. Nic dziwnego, że Dariusz Fornalak miał do nich żal. - Chciałbym poinformować tych, którzy krzyczeli w trakcie meczu na Kamila Wilczka, że on teraz siedzi ledwo żywy w szatni. Zresztą nie chce mi się komentować zachowania niektórych kibiców. Lepiej nie będę do tego wracał - powiedział oburzony.

Trener Piasta nie krył, że mimo wszystko liczył na korzystny wynik w konfrontacji z Lechią, ale zdawał sobie sprawę, że będzie o niego bardzo trudno. - Niektórzy piłkarze mają większy potencjał, inni mniejszy. Dlatego jedni grają w pierwszym składzie, inni nie. Trudno, żeby w takiej sytuacji kadrowej, mając do dyspozycji głównie rezerwowych zawodników, dodatkowo chorych, przeciwstawić się takiemu przeciwnikowi, jakim jest Lechia Gdańsk. Rywale zagrali z nami w dokładnie takim samym zestawieniu co w zremisowanym spotkaniu z Lechem Poznań. Na pewno chcieliśmy tutaj coś ugrać. Abstrahując od wszystkiego, od poziomu spotkania i całej tej otoczki, wcale nie byliśmy tak daleko od celu, bo gdyby przy strzale Daniela Chylaszka piłka poszła w inną stronę o parę centymetrów, to kto wie, jak ten mecz by się potoczył. To już jednak historia. Nie będziemy teraz gdybać - zakończył Fornalak.

Poczynania swoich kolegów z wysokości trybun oglądali piłkarze, którzy z różnych powodów w tym meczu zagrać nie mogli. Marcin Bojarski, Mateusz Kowalski, Paweł Gamla i Maciej Michniewicz ściskali kciuki za swoją drużynę, ale wszyscy doskonale wiedzieli, w jakim stanie są zawodnicy, którzy wybiegli na boisko. - Zaatakował nas jakiś wirus, pokonał większość zespołu. Ciężko było się pozbierać. Po meczu... dwóch, trzech chłopaków udało się do gabinetu masażystów. Mają kłopoty żołądkowe i ledwo żyją. Szkoda, bo dopadło nas to przed bardzo ważnym pojedynkiem - mówił "Michnia".

Obecny na murawie kapitan Piastunek - Jarosław Kaszowski nie mógł się pogodzić z epidemią, która tak zdziesiątkowała ich kadrę. - Plaga choroby, jaka na nas spadła w tym tygodniu, zrobiła swoje, to było widać. Lechia też niczego wielkiego nie pokazała. Nie wiadomo, jakby to było, gdyby wszyscy byli zdrowi. Nie mówię tu o kontuzjach, ale o tej chorobie. Przed meczem byliśmy badani, kilku z nas zagrało z gorączką. Coś złego przywlokło się do naszej szatni - kręcił głową "Kasza".

Przez najbliższe dwa dni piłkarze Piasta zajęć mieć nie będą. - Nie mam z kim pracować. Do mojej dyspozycji jest maksimum ośmiu zawodników - wyjaśnił trener Fornalak. -W sobotę i niedzielę treningu nie będzie. Piłkarze mają leżeć w łóżkach. Spotkamy się dopiero w poniedziałek - dodał menedżer zespołu, Janusz Bodzioch.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×