Informacją dnia w polskim sporcie jest zwolnienie Fernando Santosa. Portugalczyk po ośmiu miesiącach, a dokładnie po 232 dniach przestał pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Polski.
Więcej o decyzji PZPN przeczytasz tutaj -->> Rewolucja w reprezentacji. PZPN wydał komunikat
Portugalczyk miał być gwarancją sukcesów dla Biało-Czerwonych, a z pięciu meczów el. Euro 2024 wygrał tylko dwa, do czego dołożył kompromitację w Kiszyniowie z Mołdawią i dramat w Tiranie z Albanią.
Suchej nitki na 68-latku nie zostawił Zbigniew Boniek. - Jest mi przykro, bo ukrzyżować nie lubię nikogo, Santosa mogę szanować za to, co zrobił dla piłki portugalskiej, greckiej. Natomiast my w Polsce widzieliśmy jego najgorszą stronę, także pod względem zachowania, lekceważenia, ziewania na konferencjach - przyznał w "Prawdzie Futbolu" u Romana Kołtonia.
ZOBACZ WIDEO: Na tej liście jest nazwisko nowego selekcjonera? Zobacz, kto może zastąpić Santosa
Boniek dodał, że Santos przyjechał do nas totalnie nieprzygotowany. - Nie zadawał sobie pytania: "co ja muszę w Polsce zrobić, jak ja muszę się w Polsce zachowywać, co Polacy lubią, czego nie lubią?". Ludzie inteligentni zawsze chcą się dostosować do nowej sytuacji i umieć się w niej znaleźć - kontynuował Boniek.
Były prezes PZPN powrócił do momentu, gdy wszyscy cieszyli się po losowaniu grup w el. Euro 2024. Przypomniał, że już wtedy wszyscy mówili o przygotowaniach kadry na mistrzostwa Europy, a być może nawet na mistrzostwa świata, które odbędą się w 2026 roku.
- Były farmazony, które wynikały z tego, że wszyscy byli przekonani, że ta grupa to zabawa - mówił Boniek.
Zwrócił uwagę na to, co było mówione na początku, tuż po wyborze Portugalczyka na następcę Czesława Michniewicza. - Sprzedawano rzeczy typu, że teraz będę Polakiem, będę mieszkał w Polsce, przyzwyczajcie się, bo będziecie mnie ciągle widzieli. To były puste słowa. To jest najgorsze, bo to jest nabijanie się, branie pod włos i oszukiwanie naszej społeczności - rzucił Boniek.
Na koniec wątku były prezes związku skupił się na samym zachowaniu Portugalczyka.
- W tym wszystkim czuliśmy się, jakby traktował nas jak podludzi, "podnaród" - zarzucił Santosowi. - Będąc 9 lat prezesem, byłem prawie można powiedzieć nadzorującym dyrektorem reprezentacji, byłem na 99 proc. treningów. Jeździłem z reprezentacją zawsze i wszędzie. Trochę tych ludzi w kadrze znam. Mówią, że takiego człowieka, gburowatego, który ani się nie uśmiechał, nikomu nie odpowiadał na proste "dzień dobry", czasami chował się w pokoju... Według mnie trzeba to było przeciąć już wcześniej - zakończył.
Santos objął stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski w styczniu tego roku. Kadra pod jego wodzą rozegrała sześć meczów: pięć w eliminacjach Euro 2024 (dwa wygrała, trzy przegrała) i jedno towarzyskie z Niemcami.
Biało-Czerwoni w walce o Euro 2024 mają sześć punktów i w grupie wyprzedzają jedynie Wyspy Owcze. Do końca eliminacji pozostały im trzy mecze: wyjazdowy z Wyspami Owczymi (12 października) oraz domowe z Mołdawią (15 października) i Czechami (17 listopada).
Zobacz także:
"Ten związek był toksyczny". Ekspert bez ogródek o Santosie i Kuleszy
Ostro podsumował Fernando Santosa. Dostało się też Lewandowskiemu