- Jak bym strzelał po cztery bramki w każdym spotkaniu, to grałbym w Realu Madryt (śmiech). Dzisiaj ważne było, żeby to spotkanie wygrać i nie stracić dystansu do Wisły, a zmniejszyć go do Ruchu Chorzów - wyjaśnił Mięciel w rozmowie z Przeglądem Sportowym. - I to co sobie zakładaliśmy udało się zrealizować, sytuacja w tabeli stała się lepsza. Odkąd wróciłem do Legii powtarzałem, że przyjdzie czas na moje bramki. Potrzebowałem tego jednego gola na przełamanie, i tak się stało. Wcześniej brakowało mi zgrania z drużyną, ale jak widać, ten element także udoło się poprawić - dodał warszawski napastnik.
Marcin Mięciel: Powtarzałem, że przyjdzie czas na moje bramki
Marcin Mięciel drugi raz z rzędu był bohaterem warszawskiej Legii. W meczu z Koroną Kielce strzelił 2 bramki i wynik ten powtórzył z Ruchem Chorzów. - Wcześniej brakowało mi zgrania - mówi napastnik stołecznej drużyny.
Źródło artykułu: