Mordercze 120 minut w meczu Wisła Kraków - Lechia Gdańsk

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Jakub Sypek i Dawid Szot
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Jakub Sypek i Dawid Szot

Wisła Kraków potrzebowała dogrywki, by zameldować się w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski. "Biała Gwiazda" pokonała Lechię Gdańsk 2:1. Gorzki powrót do Krakowa zanotował Luis Fernandez.

Takiego scenariusza nikt by nie wymyślił. W 90. minucie Kamil Broda obronił rzut karny Luisa Fernandeza, a następnie popisał się dwoma kapitalnymi interwencjami w doliczonym czasie.

Ale w jednej z kolejnych akcji po rzucie rożnym piłkę ręką we własnym polu karnym zagrał Joseph Colley i sędzia Jarosław Przybył po raz drugo tego wieczora podyktował "jedenastkę" dla Lechii. Fernandez pokazał, że ma mocną psychikę, podszedł do piłki po raz drugi, ale tym razem uderzył już nie do obrony.

Dzięki temu otrzymaliśmy dogrywkę, dodatkowe 30 minut emocji, choć... niewiele na to wskazywało. Bo samo spotkanie stało na dość mizernym poziomie i prawdę mówiąc mało było sytuacji pod jedną lub drugą bramką. W dogrywce jedni i drudzy mieli swoje szanse, natomiast skuteczniejsza okazała się Wisła i po golu Angela Baeny to krakowianie zameldowali się w 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski.

ZOBACZ WIDEO: Styl kadry? Powtórka z Michniewicza

Inna sprawa, że trenerzy obu ekip jasno dali do zrozumienia, że najważniejsza jest liga, bo dokonali wielu zmian w składzie. A gdyby w Lechii było więcej niż dwóch środkowych obrońców, to pewnie można byłoby spodziewać się jeszcze kilku roszad.

Gospodarze wyszli na prowadzenie w 21. minucie po precyzyjnym strzale Dawida Olejarki zza pola karnego. Była to jedyna godna odnotowania akcja w pierwszej połowie. O przyjezdnych nie ma co wspominać, bo jedynym celnym uderzeniem było podanie Dominika Piły do Kamila Brody. Ta pierwsza połowa to coś strasznego. Pressing? Słaby, niezorganizowany. Atak pozycyjny? Nie istniał. Dużo było za to strat, niecelnych podań. Cóż, czwartek, godz. 21, pogoda ewidentnie nie sprzyjała grze w piłkę.

Po przerwie działo się niewiele więcej, o ile w ogóle był jakikolwiek progres. Lechia ożywiła się po zmianach, gdy weszli na boisko m.in. Luis Fernandez i Conrado, jednak nie miało to przełożenia na stwarzane sytuacje. Z kolei Wisła nie forsowała tempa, a kiedy była okazja do szybkiej kontry, to zawsze czegoś brakowało. A to precyzji przy podaniu, a to lepszego strzału.

W końcówce jednak działy się cuda, których pewnie mało kto się spodziewał. Najpierw pierwszy rzut karny, bo Jakub Krzyżanowski faulował Maksyma Chłania. Wtedy Fernandez się pomylił, ale kilka minut później noga już mu nie zadrżała.

Dogrywka też miała swoją historię, bo zaczęła się od huraganowych ataków Wisły, choć nie przyniosły one rezultatu w postaci gola. Później kapitalną okazję miał Tomas Bobcek, lecz fatalnie spudłował z kilku metrów po podaniu Jakuba Sypka. I to zemściło się w 105. minucie, gdy Angel Baena posłał piłkę do siatki, dobijając uderzenie Angela Rodado. Trafienie okazało się decydujące.

Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 2:1 (1:0, 1:1, 2:1)
1:0 Dawid Olejarka 21'
1:1 Luis Fernandez (k.) 90+7'
2:1 Angel Baena 105'

Składy:

Wisła: Kamil Broda - Dawid Szot, Igor Łasicki, Joseph Colley, David Junca (46' Jakub Krzyżanowski) - Angel Baena, Bartosz Talar, Vullnet Basha (46' Igor Sapała), Jesus Alfaro (72' Miki Villar), Dawid Olejarka (90+5' Marc Carbo) - Szymon Sobczak (71' Angel Rodado).

Lechia: Antoni Mikułko - Dawid Bugaj, Andrei Chindris, Elias Olsson, Miłosz Kałahur (59' Conrado) - Dominik Piła (59' Luis Fernandez), Louis D'Arrigo (77' Tomasz Neugebauer), Rifet Kapić (59' Iwan Żelizko), Maksym Chłań, Jakub Sypek - Łukasz Zjawiński (59' Tomas Bobcek).

Żółte kartki: Olejarka, Rodado (Wisła) oraz Kałahur, Fernandez, Chłań (Lechia).
Czerwona kartka: Chłań 118' (Lechia, za drugą żółtą).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

CZYTAJ TAKŻE:
Multimiliarder w Polsce. Wiemy, po co słynny Katarczyk przyleciał do Warszawy
Opowiedział, jak żyje mu się w Arabii Saudyjskiej. Niebywała historia

Komentarze (0)