Według stanu na 10 września 2023 roku i według danych Transfermarktu, po rosyjskich boiskach biega 146 obcokrajowców. 1/3 tej grupy (46) stanowią gracze z Ameryki Południowej (20 Brazylijczyków, 7 Argentyńczyków, 5 Paragwajczyków, 4 Chilijczyków i Kolumbijczyków, 3 Urugwajczyków, 2 Ekwadorczyków i 1 Boliwijczyk). Co więcej, z tego grona aż 34 piłkarzy przybyło do Rosji po 24 lutego 2022!
Kwestia wdzięczności
Zaraz po rosyjskim najeździe, FIFA otworzyła specjalne okno transferowe, które umożliwiło zagranicznym piłkarzom opuszczenie Rosji i Ukrainy na okres tymczasowy. W Premier Lidze z tej opcji skorzystało 29 piłkarzy, wśród których było tylko pięciu graczy z Ameryki Południowej (Junior Alonso, Ayrton Lucas, Pablo, Wanderson i Bruno Viana).
Nie dominowała u nich jednak refleksja, że gra w rozgrywkach agresora jest nieetyczna i niemoralna, bardziej chodziło o względy praktyczne. - Wojna bardzo komplikuje naszą sytuację zagranicą. Ze względu na liczne sankcje, utrudnione jest przesyłanie pieniędzy do Brazylii - przyznał Pablo w rozmowie z "Lance", zaraz po przenosinach do CR Flamengo. Można zatem domniemywać, że gdyby nie to, pewnie nie zdecydowałby się na powrót do ojczyzny.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak żegna się z reprezentacją. Co na to kibice? [SONDA WP]
Z tym klubem zimą 2022 długo negocjował również Wendel, najwyżej wyceniany zawodnik ligi rosyjskiej (24 mln euro). Gdy transfer do Rio de Janeiro wydawał się kwestią czasu, 12-krotny reprezentant Brazylii nagle zmienił zdanie. - Decyzja o pozostaniu w Zenicie Sankt Petersburg była kwestią wdzięczności. Zawsze byłem tu ceniony i dobrze traktowany, źle bym się czuł, korzystając jednostronnie z klauzuli odejścia - powiedział w rozmowie ze "Sport Expressem". Źle natomiast nie czuł się z tym, że właściciel 10-krotnych mistrzów Rosji, Gazprom, ze swoich zysków, w głównej mierze finansuje wojnę w Ukrainie.
Na początku roku w Rosji głośno było także o innych Brazylijczykach z Sankt Petersburga Claudinho (gwiazda ligi rosyjskiej, 5 goli i 10 asyst w poprzednim sezonie) oraz Malcolmie (od lata już w Al-Hilal, jeden z największych niewypałów transferowych FC Barcelony w najnowszej historii). Zrażeni brakiem powołań do reprezentacji Canarinhos, zdecydowali się wystąpić o rosyjskie obywatelstwo, które Władimir Putin wręczył im w rocznicę rozpoczęcia wojny w Ukrainie.
Nie wszyscy jednak w Rosji przyklasnęli tej decyzji. - Mam negatywny stosunek do naturalizacji piłkarzy, zwłaszcza w okresie, gdy reprezentacja nie występuje w turniejach międzynarodowych, a transfery zagranicznych piłkarzy nie mają za wiele wspólnego z futbolem. W tym przypadku rolę odgrywa tylko i wyłącznie sytuacja finansowa graczy. Podatek dochodowy zostanie im teraz obniżony do 15 procent - to jedyny powód, dla którego zdecydowali się na obywatelstwo - grzmiał na łamach Sport24, Dmitrij Chomucha, były trener rosyjskiej młodzieżówki.
Życie dla tej historii napisało jednak absurdalne zakończenie - świeżo upieczeni Rosjanie co prawda nie otrzymali powołania do nowej kadry, ale jeden z nich dostał wezwanie do…poprzedniej ojczyzny. Ramon Menezes skorzystał bowiem z usług Malcoma w czerwcowych towarzyskich grach z Gwineą (8 minut) i Senegalem (57 minut).
Zabezpieczanie interesów
Uważnie przeglądając prasę z Ameryki Południowej, próżno tam szukać artykułów potępiających piłkarzy grających w Rosji. Sami zawodnicy też kompletnie pomijają aspekt wojny w Ukrainie, skupiając się tylko na kwestiach sportowych. - Gra w Rosji umożliwi mi rozwój i pomoże w powołaniu do reprezentacji Urugwaju - przyznał Nicolas Marchial, gdy latem 2022 przenosił się do Dynama Moskwa.
W podobnym tonie wypowiadał się również Douglas Santos, który do tej pory ma na koncie zaledwie jeden występ w drużynie narodowej Brazylii (towarzyskie spotkanie z Panamą w 2016 roku). Z kolei gdy media informowały latem o możliwym transferze Willyana Rochy z CSKA Moskwa, ten odparł: - Jestem szczęśliwy w Rosji i w ogóle nie myślę o odejściu.
Same kluby rosyjskie też zabezpieczają się, aby nie stracić swoich największych gwiazd. Wykluczenie z europejskich rozgrywek oczywiście mocno zabolało zespoły z Premier Ligi, ale znaczna ich część w dalszym ciągu (na czele z mistrzem kraju, Zenitem) jest finansowana przez państwowe firmy. Pitercy to zresztą wzorowy przykład dbania o swoje interesy. Z większością obcokrajowców (w tym z dziewięcioma Latynosami) mają podpisane długoletnie kontrakty - z niektórymi nawet do 2028 r. A gdy znajdzie się chętny na ich usługi, oczekują za swoich asów wysokich cen.
Tak było w letnim oknie transferowym, gdy Flamengo zagięło parol na Claudinho, a także spróbowało ponownie sprowadzić Wendela. Zenitowcy za ów duet zażyczyli sobie po 30 mln euro. - Tylko w przypadku takiej kwoty możemy w ogóle zasiąść do negocjacji - taki komunikat popłynął z gabinetów Gazprom Areny. I choć władze czerwono-czarnych długo upierały się, że stać ich na wyłożenie takich pieniędzy, ostatecznie spasowali.
Większa kasa i brak ambicji
Aby zrozumieć latynoski punkt widzenia na wojnę w Ukrainie, a także brak stygmatyzacji piłkarzy występujących w Rosji, należy odwołać się do ich historycznych przeżyć. Dla mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej, którzy z rąk Rosji doznali wielu krzywd, ten kraj zawsze będzie agresorem. Zwłaszcza w okresie II wojny światowej, a później w czasie istnienia żelaznej kurtyny. Stany Zjednoczone z kolei jawiły się jako wybawiciel, który pokona imperium zła i przywróci państwom ze wschodniej części Starego Kontynentu suwerenność.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w Ameryce Południowej, gdzie Amerykanie w okresie zimnej wojny, wspierali militarnie i finansowo wszelkie ruchy antykomunistyczne w ramach "operacji Kondor" ZSRR był wówczas przeciwwagą - pomagał wszystkim rządom lewicowym. Nic dziwnego zatem, że po bolesnych doświadczeniach z lat 70. i 80., u Latynosów zakorzenił się silny antyamerykanizm. Do tego dochodzi trauma z czterech wieków kolonizacji, wciąż nieprzepracowana i zdaniem władz wielu krajów, wciąż nie zadość uczyniona. Dlatego i Europa Zachodnia z historycznych względów także nie cieszy się w Nowym Świecie zbytnią popularnością.
Po upadku ZSRR, Rosjanie zacieśniali stosunki gospodarcze w Ameryce Południowej. W chwili obecnej, w czołówce państw importujących najwięcej z Rosji, znajdują się m.in. Boliwia, Ekwador i Paragwaj. W grę wchodzą przede wszystkim nawozy. W drugą stronę Rosjanie najwięcej kupują owoców, kawy, mięsa, soi i trzciny cukrowej, dzięki czemu dynamicznie rozwija się handel przede wszystkim z Brazylią. Na pomoc finansową stale mogą liczyć najbiedniejsze kraje kontynentu (Boliwia, Wenezuela). Rosja wspierała również państwa najbardziej dotknięte pandemią (Argentyna, Boliwia, Paragwaj) masowo wysyłając szczepionkę Sputnik V, wyprzedzając tym działania Europy Zachodniej.
Trudno zatem oczekiwać, aby w świetle powyższych wydarzeń, ktoś potępiał piłkarzy wyjeżdżających do Rosji. Brazylijscy kibice zdają sobie sprawę, że w Premier Lidze ich gracze będą mogli zarobić nieporównywalnie więcej, aniżeli w ojczyźnie. Ale już w Argentynie panuje trochę inna optyka, transfer do Rosji to oznaka braku ambicji i wypisanie się z poważnego futbolu. Z siedmiu Argentyńczyków występujących w lidze rosyjskiej, jedynie Adolfo Gaich zadebiutował w reprezentacji, tyle że miało to miejsce na rok przed jego transferem do CSKA Moskwa.
Autor Maciej Kanczak - "Piłka nożna"
Czytaj więcej:
Tak Polak z PRL uciekł na zachód. Pozostało liczyć na cud