Liverpool w dramatycznych okolicznościach przegrał na wyjeździe z Tottenhamem 1:2, tracąc gola po strzale samobójczym Joela Matipa w doliczonym czasie. "The Reds" kończyli spotkanie w dziewiątkę po czerwonych kartkach dla Courtisa Jonesa i Diogo Joty.
Ale to nie koniec złych informacji dla zespołu z Anfield. Chwilę po tym, jak Jones został wysłany pod prysznic, Luis Diaz strzelił gola dla Liverpoolu, ale... nie został on uznany, gdyż VAR dopatrzył się spalonego.
Problem w tym, że nic takiego nie miało miejsca. To nawet nie jest kontrowersja, a oczywisty błąd sędziów, którzy zaufali w bezbłędne działanie systemu VAR i podtrzymali decyzję o spalonym. Sędzia Simon Hooper nie został wezwany do monitora, by ocenić tę sytuację na własne oczy.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak żegna się z reprezentacją. Co na to kibice? [SONDA WP]
Sytuację przeanalizowali dziennikarze "beIN SPORTS". Wszystko jest jasne i klarowne. Luis Diaz nie był najbardziej wysuniętym piłkarzem w momencie podania Mohameda Salaha, ponieważ nogę zostawił jeden z obrońców Tottenhamu.
Zresztą, po zakończeniu spotkania organ odpowiedzialny za sędziowanie meczów w angielskiej zawodowej piłce nożnej (PGMOL) jednoznacznie stwierdził, że w tej sytuacji miał miejsce poważny błąd ludzki.
- Już z boiska wydawało nam się, że nie było spalonego, a zdjęcia mówią wszystko - mówił po meczu Juergen Klopp.
- Co nam to teraz da? Czy dostaniemy punkty? Nie. Nikt nie oczekuje stu proc. właściwych decyzji na boisku, ale myślę, że każdy spodziewał się, że VAR sprawi, że wszystko będzie łatwiejsze. Ta decyzja została podjęta bardzo szybko. Dziwne, że sędziowie nie dali sobie więcej czasu - komentował trener Liverpoolu.
CZYTAJ TAKŻE:
Gol kolejki? Fantastyczny strzał zawodnika Ruchu Chorzów [WIDEO]
Efekt Peszki! Wieczysta już na szczycie