I nie jest to zwycięstwo przypadkowe, szczęśliwe czy niesprawiedliwe, tylko jak najbardziej zasłużone. Jagiellonia zdominowała Legię w pierwszej połowie, strzeliła dwa gole, a po przerwie bardzo mądrze się broniła.
Goście przyzwyczaili już w tym sezonie, ze grają do końca, natomiast w Białymstoku nie udało się odrobić strat. Nawet nie było blisko - Legia oddała jeden celny strzał i to dopiero w doliczonym czasie gry. Tym samym stołeczny zespół przegrał dopiero po raz pierwszy w tym sezonie.
Jagiellonia strzelała świetne gole. Jose Naranjo dostał prawdziwe ciasteczko od Jesusa Imaza, dołożył stopę i technicznym strzałem pokonał Kacpra Tobiasza. Imaz uznał jednak, że asysta to trochę mało i sam też trafił do siatki po dośrodkowaniu Dominika Marczuka. A przecież chwilę wcześniej Afimico Pululu strzelił w słupek po rzucie rożnym. To była naprawdę dobra gra drużyny prowadzonej przez Adriana Siemieńca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: legendarny piłkarz zagrał z dziećmi. Zobacz, co zrobił
Dwubramkowe prowadzenie Jagiellonii do przerwy nie było dziełem przypadku.
- Pierwszy raz widzę nas w takim stanie - mówił w przerwie Tobiasz przed kamerą Canal+Sport.
Nic dziwnego, bo Legia nie pokazała absolutnie nic w ofensywie. Jeden niecelny strzał Ernesta Muciego z woleja to trochę mało, jak na zespół, który dopiero pokonał Aston Villę i w szalonych okolicznościach odwrócił losy rywalizacji w starciu z Pogonią Szczecin. A nie, była jeszcze sytuacja Marca Guala w końcówce pierwszej połowy, gdy nie trafił w piłkę po jednym z niewielu udanych podań w tym meczu Makany Baku. Hiszpan po raz pierwszy zagrał w Białymstoku jako piłkarz Legii i ewidentnie się spalił, bo wyglądał jak cień piłkarza.
Żadnym usprawiedliwieniem nie może być absencja chorego Pawła Wszołka, choć oczywiście jego brak na prawej stronie był aż nadto zauważalny. Jagiellonia totalnie zdominowała środek boiska. Kosta Runjaić postanowił, że odpoczną Bartosz Slisz i Josue, wobec czego przewagę w tej strefie mieli gospodarze, którzy wyszli pierwszym garniturem.
A po przerwie mogło być jeszcze gorzej z perspektywy gości, bo Szymon Marciniak podyktował rzut karny po faulu Steve Kapuadiego na Afimico Pululu. Po obejrzeniu powtórek arbiter zmienił jednak decyzję, uznając, że nie było tam przewinienia.
To trochę ożywiło Legię, która w drugiej połowie miała już przewagę, szczególnie po zmianach, gdy na boisko weszli m.in. Josue i Slisz. Były strzały w słupek w wykonaniu Baku i Macieja Rosołka, minimalnie niecelny strzał Josue zza pola karnego i parę innych, mniej groźnych sytuacji. Goście po przerwie w zasadzie nie opuszczali połowy przeciwnika, natomiast nic nie udało się wykorzystać.
Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 2:0 (2:0)
1:0 Jose Naranjo 13'
2:0 Jesus Imaz 29'
Składy:
Jagiellonia: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Miłosz Matysik, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (74' Mateusz Skrzypczak), Taras Romanczuk, Nene (65' Jarosław Kubicki), Jesus Imaz (84' Tomasz Kupisz), Jose Naranjo (65' Kristoffer Hansen) - Afimico Pululu (75' Wojciech Łaski).
Legia: Kacper Tobiasz - Radovan Pankov, Steve Kapuadi, Marco Burch - Makana Baku (71' Blaz Kramer), Jurgen Celhaka, Juergen Elitim (62' Josue), Patryk Kun (62' Gil Dias) - Marc Gual, Tomas Pekhart (46' Maciej Rosołek), Ernest Muci (62' Bartosz Slisz).
Żółte kartki: Alomerović, Łaski (Jagiellonia) oraz Burch (Legia).
Czerwona kartka: Burch 87' (Legia, za drugą żółtą).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
CZYTAJ TAKŻE:
Rozczarowujący mecz w Niecieczy. Nie tak to miało wyglądać
"Bracia". Reakcja polskich klubów ws. profesora Filipiaka chwyta za serce