Przemysław Płatkowski - Retrofurbol.pl
16 września 2010 roku, Stadio Olimpico w Turynie. W pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Europy Juventus prowadzi 3:2 z Lechem Poznań. Rozpoczyna się 90. minuta, fani z Turynu już czekają na końcowy gwizdek, by móc świętować zwycięstwo Bianconerich. Wtedy piłkę dostaje zawodnik Kolejorza, grający z numerem 16. Gracz w niebieskiej koszulce przeprowadza indywidualną akcję, aż w końcu decyduje się na oddanie strzału z 30 metrów. Futbolówka musnęła poprzeczkę i wpadła do bramki.
Artjoms Rudnevs właśnie skompletował hat-tricka. Łotysz znalazł się na ustach całej piłkarskiej Europy. Wówczas nikt nie mógł przypuszczać, że takiego występu już nigdy nie powtórzy, a w wieku 29 lat przejdzie na sportową emeryturę.
Pierwsze piłkarskie kroki
Artjoms Rudnevs urodził się 13 stycznia 1988 roku w położonym nad Dźwiną mieście Daugavpils. To drugie co do wielkości miasto Łotwy, będące wówczas częścią Łotewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Jego rodzice są Rosjanami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kosmiczna sztuczka piłkarza z Niemiec! Jak on to zrobił?
Piłkarskie treningi rozpoczął w klubie FC Daugava, skąd w 2006 roku, jako 18-latek, trafił do zespołu Daugava Daugavpils. W seniorskim futbolu zadebiutował 8 kwietnia 2006 roku, w spotkaniu przeciwko FK Jurmala. Zespół Rudnevsa zwyciężył 1:0, a on pojawił się na boisku dopiero na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra. Na swoje pierwsze trafienie musiał poczekać dwa miesiące. 12 czerwca w derbach Daugavpils jego Daugava pokonała Dinaburg 3:1, a Rudnevs, dla którego był to pierwszy mecz rozegrany w pełnym wymiarze czasowym, ustalił wynik meczu w doliczonym czasie gry.
Do końca sezonu 2006 (liga łotewska gra systemem wiosna-jesień), Artjoms Rudnevs wystąpił w 20 spotkaniach Virsiligi, w których czterokrotnie pokonał bramkarzy rywali. Jego drużyna zajęła 4. miejsce w tabeli i wywalczyła awans do Pucharu Intertoto.
W sezonie 2007 łotewski napastnik czekał na swoje pierwsze ligowe trafienie aż do 16. kolejki. Cierpliwość popłaciła, bo wraz z przełamaniem strzeleckiej niemocy Rudnevs mógł świętować pierwszy w karierze bramkowy dwupak. Jego gole pozwoliły Daugavie Daugavpils wywalczyć remis 2:2 z wiceliderem tabeli FK Riga.
Do końca ligowych zmagań Rudnevs strzelił sześć goli w lidze oraz dwa w młodzieżowych reprezentacjach Łotwy: w czerwcu 2007 roku wystąpił w meczu kadry U-19 przeciwko rówieśnikom z Estonii, a we wrześniu reprezentował swój kraj w kategorii wiekowej do lat 21, w starciu przeciwko Szwecji.
Rok 2008 ponownie rozpoczął w barwach Daugavy Daugavpils. W czerwcu sięgnął po pierwsze w karierze trofeum: zdobył Puchar Łotwy, pokonując w finale FK Ventspils w konkursie rzutów karnych. W lidze podobnie jak przed rokiem, Daugava finiszowała na piątym miejscu. 12 listopada zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Łotwy. Rudnevs wyszedł w pierwszym składzie w meczu towarzyskim przeciwko Estonii i rozegrał 62 minuty.
Transfer na Węgry
W lutym 2009 roku Artjoms Rudnevs podpisał kontrakt z węgierskim klubem Zalaegerszegi TE FC. W chwili parafowania umowy wciąż obowiązywał go kontrakt z Daugavą Daugavpils. Sprawę zbadała FIFA, która ostatecznie rozstrzygnęła spór na korzyść piłkarza i zespołu z zachodnich Węgier. Przez tę sprawę napastnik nie wystąpił w aż 11 meczach swojej drużyny w rundzie wiosennej ligi węgierskiej. Zadebiutował dopiero na cztery kolejki przed końcem sezonu, kończąc rozgrywki z dorobkiem dwóch goli.
W sezonie 2009/10 Rudnevs był już podstawowym piłkarzem swojego zespołu. Wystąpił w 25 z 30 ligowych meczów i z dorobkiem 16 trafień został wicekrólem strzelców madziarskiej ekstraklasy. Wyprzedził go tylko dobrze znany polskim kibicom Nemanja Nikolić, który zdobył o dwie bramki więcej. Wysoka skuteczność Łotysza nie pozwoliła jednak Zalaegerszegi na włączenie się do walki o tytuł. Klub ukończył zmagania ligowe na piątej pozycji, tracąc cztery punkty do podium i aż dziewięć oczek do mistrza Węgier, Debreceni VSC.
W tym samym sezonie Rudnevs miał szansę na zdobycie drugiego trofeum w swojej karierze. Zalaegerszegi zameldował się w finale Pucharu Węgier, jednak w decydującym spotkaniu przegrał 2:3 z Debreceni VSC, który tym samym sięgnął po podwójną koronę w kraju. Rudnevs zdobył jedną z bramek dla swojej drużyny.
Dobre występy napastnika na madziarskich boiskach nie umknęły uwadze skautów. Węgierskie media informowały, że pozyskaniem reprezentanta Łotwy są zainteresowane takie kluby, jak Borussia Dortmund, FC Koeln czy Blackpool. Rudnevs obrał jednak kurs na nieco inny kierunek.
Zastąpić "Lewego"
11 czerwca 2010 roku Lech Poznań oficjalnie ogłosił, że do Dortmundu przejdzie Robert Lewandowski. Napastnik, który trafił do stolicy Wielkopolski w 2008 roku ze Znicza Pruszków, szybko stał się gwiazdą ligi i mocnym punktem reprezentacji Polski. Zadebiutował w niej zaledwie miesiąc po swoim pierwszym spotkaniu w Ekstraklasie. W ciągu dwóch sezonów zdobył wraz z Kolejorzem mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski.
Przed dyrektorem sportowym Lecha Markiem Pogorzelczykiem stanęło więc niełatwe zadanie znalezienia piłkarza, który potrafiłby godnie zastąpić Lewandowskiego. Latem 2010 roku do Poznania trafiło trzech napastników. Pierwszym z nich został Joel Tshibamba, mający za sobą udaną rundę wiosenną w Arce Gdynia. Drugim - Artur Wichniarek, były reprezentant Polski, powracający do Poznania po trzynastu latach.
Szczegóły trzeciego transferu zdradził klub, który sprzedawał. Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu odejścia "Lewego" Zalaegerszegi poinformował za pośrednictwem swojej strony internetowej, że Lech Poznań jest jedynym klubem, który złożył oficjalną ofertę za Artjomsa Rudnevsa.
Pogorzelczyk nie zdementował tych informacji, powiedział jedynie - cytowany przez portal interia.pl - że nie ma w zwyczaju informować o transferach piłkarzy, którzy nie są jeszcze graczami poznańskiego klubu. Finalizacja umowy przeciągnęła się w czasie. Pozyskanie łotewskiego piłkarza ogłoszono na początku sierpnia, tuż po odpadnięciu Kolejorza z eliminacji do Ligi Mistrzów.
- Cieszymy się, że po długich negocjacjach udało się sfinalizować ten transfer i Artjoms, mimo propozycji z innych klubów, zdecydował się wybrać Lecha Poznań. Liczymy, że będzie wzmocnieniem naszej siły ataku, a przy okazji zwiększy konkurencję. Otrzymaliśmy już wszystkie dokumenty transferowe z Zalaegerszegi. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu dotrze do nas certyfikat zawodnika, co umożliwiłoby zgłoszenie Artjomsa do rozgrywek ligowych - mówił Pogorzelczyk podczas oficjalnej prezentacji zawodnika.
Rudnevs zadebiutował w Lechu 7 sierpnia. Wszedł na boisko w drugiej połowie ligowego meczu z Widzewem i po 20 minutach zdobył premierową bramkę na polskich boiskach. Szybko wygrał rywalizację o miejsce w podstawowej jedenastce z Wichniarkiem i Tshibambą, którzy okazali się transferowymi niewypałami. Łotysz coraz pewniej czuł się w Poznaniu, w pierwszych pięciu meczach ligowych aż czterokrotnie pokonał bramkarzy rywali. Nadszedł mecz, który dla Lecha miał być prawdziwą próbą.
Rudnevs ucisza Stadio Olimpico
Po nieudanych eliminacjach do Ligi Mistrzów Lechici musieli powalczyć o awans do fazy grupowej Ligi Europy. W ostatniej rundzie kwalifikacyjnej okazali się lepsi od Dnipro Dniepropietrowsk i zameldowali się w rozgrywkach. W nich trafili do grupy śmierci: z Juventusem, Manchesterem City oraz Red Bull Salzburg.
Już w pierwszej kolejce podopiecznych Jacka Zielińskiego czekał wyjazd do Turynu. Zadanie wydawało się być z gatunku niemożliwych – zatrzymać Del Pietro, Iaquintę, Felipe Melo i spółkę. Trener Kolejorza zapowiadał, że jego zespół podejdzie do meczu bez strachu i powalczy o punkty. Nawet największym optymistom trudno było przyznać Zielińskiemu rację.
Data 16 września 2010 roku pozostanie w pamięci Rudnevsa na zawsze. Wychowanek Daugavy Daugavpils był największą gwiazdą meczu na Stadio Olimpico w Turynie. W 30 minut dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Najpierw wykorzystał rzut karny po faulu na Peszce, a następnie zdobył gola z gry: dwa pierwsze strzały mistrzów Polski obronił Alexander Manninger, ale przy trzecim uderzeniu Rudnevsa był bezradny.
Lech mógł prowadzić do przerwy 2:0, ale tuż przed końcem pierwszej połowy Giorgio Chiellini strzelił gola kontaktowego. Po zmianie stron Bianconeri przycisnęli i odwrócili wynik spotkania. Najpierw po raz drugi Chiellini pokonał Kotorowskiego, a w 68. minucie Alessandro del Pieropopisał się fenomenalnym uderzeniem z dystansu i wyprowadził Juve na prowadzenie.
Minuty uciekały i coraz więcej wskazywało na to, że trzy punkty pozostaną w Turynie. Wtedy Rudnevs raz jeszcze wziął sprawy we własne ręce. W doliczonym czasie gry otrzymał piłkę i po krótkiej indywidualnej akcji oddał strzał życia. Piłka musnęła poprzeczkę bramki gospodarzy i zatrzepotała w siatce. Łotewski napastnik uciszył Stadio Olimpico, zapewniając mistrzom Polski cenny punkt.
Reprezentant Łotwy strzelił bramkę, do której mógłby się przyznać sam Del Piero - tak o występie Rudnevsa pisali Piotr Leśniowski i Radosław Nawrot w korespondencji dla serwisu sport.pl. "Mały polski klub w niebieskich koszulkach przypominał Chelsea. Gol Łotysza zrujnował cudowny comeback” - relacjonowała "La Gazetta dello Sport". "Hat-trick 22-letniego nieznanego Łotysza i super-gol Del Piero dały remis 3:3" - to z kolei słowa z innej włoskiej gazety, "La Republicca".
Występ Lecha został dostrzeżony w Europie, ale najwięcej mówiło się o fantastycznym występie zawodnika, który zaledwie dwa lata wcześniej grał w łotewskiej ekstraklasie.
Rudnevs dał się we znaki obronie Starej Damy również w rewanżu. W zremisowanym 1:1 spotkaniu strzelił gola dla Lecha, który przez długo czas dawał Kolejorzowi prowadzenie. W sześciu meczach fazy grupowej Ligi Europy Juventus stracił siedem goli - cztery z nich strzelił właśnie piłkarz Lecha. Mistrzowie Polski, z trzema zwycięstwami, dwoma remisami i jedną porażką zajęli drugie miejsce w grupie, ustępując Manchesterowi City jedynie bilansem bramkowym.
Wiosną, Lechowi prowadzonemu już przez Jose Marię Bakero, przyszło zmierzyć się z portugalskim zespołem SC Braga. Pierwszy mecz, rozegrany w stolicy Wielkopolski, zakończył się zwycięstwem polskiej drużyny 1:0, a jedynego gola strzelił właśnie reprezentant Łotwy. W rewanżu zwycięstwo 2:0 odnieśli piłkarze z Portugalii i to oni wywalczyli awans do dalszej rundy, by ostatecznie dotrzeć do finału całych rozgrywek. W nim okazali się gorsi od FC Porto.
Rudnevs nie mógł zrobić sobie lepszej reklamy w Europie. Jego nazwisko z pewnością trafiło do notesów wielu skautów. W Lidze Europy zdobył pięć bramek i mógł się pochwalić lepszym dorobkiem, niż np. Emmanuel Adebayor, Mario Balotelli, czy Sergio Augero.
W lidze Rudnevs zdobył 11 bramek w 27 meczach i został czwartym najlepszym strzelcem ligi. Lech Poznań zakończył sezon na piątej pozycji i nie wywalczył awansu do europejskich pucharów.
Strzelecka korona i kolejny transfer
Swój drugi sezon w barwach Kolejorza Rudnevs rozpoczął najlepiej jak mógł – od hat-tricka w meczu z ŁKS-em. Po czterech meczach miał na koncie aż osiem goli. Łącznie w przedłużonej rundzie jesiennej, obejmującej 17 z 30 zaplanowanych kolejek, Łotysz zdobył aż 18 bramek, notując cztery hat-tricki. Cały poznański zespół strzelił w 17 spotkaniach 29 goli, a zatem piłkarz pozyskany z Zalaegerszegi był odpowiedzialny za nieco ponad 62 proc. wszystkich trafień swojej drużyny.
Jesienią mocno obniżył jednak loty i tylko czterokrotnie pokonał bramkarzy rywali. 22 gole, zdobyte w całym sezonie, pozwoliły mu sięgnąć po pierwszą w karierze koronę króla strzelców. Lech ponownie ukończył zmagania ligowe na piątej pozycji, bez prawa startu w europejskich pucharach. Stało się jasne, że Kolejorz staje się dla Rudnevsa za ciasny.
W maju 2012 roku napastnik Lecha podpisał pięcioletni kontrakt z HSV Hamburg. Na konto polskiego zespołu przelano 3,5 miliona euro. Rudnevs stał się tym samym pierwszym łotewskim piłkarzem, który trafił do Bundesligi.
Bilans łotewskiego napastnika w polskiej ekstraklasie zamknął się w 56 rozegranych meczach i 33 strzelonych golach. Oznacza to, że piłkarz pochodzący z Daugavpils strzelał średnio 0,59 gola na mecz, co jest bardzo dobrym wynikiem. Przejście do ligi niemieckiej wydawało się być logicznym krokiem naprzód w karierze.
Miłe złego początki
Pierwszy rok pobytu w północnych Niemczech Rudnevs mógł zaliczyć do udanych, ponieważ zaliczył dobry sezon w Bundeslidze. Choć nie zawsze wybiegał w pierwszym składzie, to jednak trener Thorsten Fink wpuścił go na boisku we wszystkich 34 spotkaniach niemieckiej ligi. 26 meczów rozpoczynał od pierwszej minuty.
W swoim debiutanckim sezonie w lidze naszych zachodnich sąsiadów reprezentant Łotwy strzelił 12 goli. Tworzył duet napastników HSV wraz z Koreańczykiem Heung-min Songiem, który dziś jest gwiazdą Tottenhamu i Premier League. Na dorobek strzelecki Rudnevsa złożyły się również dwa doppelpacki, uzyskane w meczach z Hoffenheim i Borussią Dortmund, ówczesnym mistrzem Niemiec. Rudnevs zajął dziewiąte miejsce w klasyfikacji strzelców Bundesligi sezonu 2012/13.
W kolejnym sezonie, z powodu kontuzji opuścił 11 spotkań swojego klubu w lidze. Aby ułatwić piłkarzowi powrót do pełni sprawności oraz zapewnić mu więcej okazji do gry, HSV Hamburg zdecydował się oddać Łotysza na wypożyczenie do Hannoveru 96. W nim Rudnevs spędził rundę wiosenną sezonu 2013/14 i strzelił dla tego klubu cztery gole. Po zakończeniu sezonu powrócił do Hamburga.
W swoim trzecim sezonie w Niemczech Rudnevs zaczął odgrywać coraz mniejszą rolę na boisku. Kilkukrotnie nie łapał się do kadry meczowej, zdarzało się także, że w czasie meczu nie podnosił się z ławki rezerwowych. W całym sezonie wystąpił w 22 meczach ligowych, ale zdołał zdobyć zaledwie jedną bramkę. Na domiar złego, klub z północy Niemiec spisywał się bardzo słabo i zapewnił sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej dopiero po barażach.
W sezonie 2015/16 Łotysz pełnił już tylko marginalną rolę w HSV. Nie znalazł się w kadrze meczowej w żadnym z pierwszych 17 spotkań. Na poziomie Bundesligi zaliczył tylko 11 występów, w których strzelił dwa gole, a ponadto pięciokrotnie wybiegał na boisko w barwach rezerw klubu z portowego miasta.
Ostatni sezon w Kolonii
Latem 2016 roku Rudnevs zmienił otoczenie i przeniósł się do FC Koeln licząc, że tam zdoła odbudować swoją formę. Zaczął jednak od opuszczenia trzech spotkań na samym początku sezonu, co było spowodowane kontuzją mięśnia. Gdy już grał, to po raz kolejny był cieniem zawodnika, jakiego kibice znali z czasów jego gry w Lechu czy w pierwszym sezonie w HSV. W całym sezonie zdobył trzy ligowe bramki, a jedno trafienie dołożył w Pucharze Niemiec.
W sierpniu 2017 roku wystąpił w meczu Leher TS Bremerhaven - FC Koeln w Pucharze Niemiec. Klub Rudnevsa wygrał 5:0, a on pojawił się na boisku w drugiej połowie. Później znajdował się poza kadrą zarówno w meczach ligowych, jak i w spotkaniach Ligi Europy. 29 września 2017 roku niemieckie media podały, że piłkarz poprosił o skrócenie kontraktu i rozwiązanie go przed czasem z przyczyn osobistych. Tym samym Artjoms Rudnevs zakończył piłkarską karierę w wieku zaledwie 29 lat.
Rodzina ponad wszystko
Decyzja łotewskiego napastnika o rozbracie z futbolem była podyktowana chorobą psychiczną jego żony Santy. We wrześniu 2015 roku niemieckie media donosiły o incydencie, jaki miał miejsce w Hamburgu, gdzie młoda kobieta zaatakowała mężczyznę w tym samym wieku, w konsekwencji lekarze musieli przyszyć mu niemal odgryziony język.
Choć piłkarz zgłosił się do szpitala pod zmienionymi personaliami, szybko wyszło na jaw, że poszkodowanym jest reprezentant Łotwy, który padł ofiarą własnej żony.
Spekulowano, że zachowanie Santy było wywołane zazdrością, spowodowaną rzekomym romansem piłkarza. Sam Rudnevs zdradził, jaki jest powód załamania psychicznego jego żony.
"Przechodzimy prawdziwe piekło. Z żoną Santą wyczekiwaliśmy narodzin trzeciego dziecka. Niestety, w sobotę 29 sierpnia 2015 roku, kilka dni przed opisywanym incydentem, Santa poroniła. Żadna tragedia w życiu kobiety nie może równać się ze śmiercią dziecka. Santa nie potrafi dojść do siebie. Feralnego wieczoru w Hamburgu przestała myśleć racjonalnie i wpadła w nieuzasadnioną furię" - napisał zawodnik.
Artjoms Rudnevs zrezygnował z kariery piłkarskiej, aby opiekować się chorą żoną oraz dwójką ich dzieci. Odciął się od środowiska piłkarskiego i zerwał kontakty z dawnymi kolegami. Wrócił do swojego rodzinnego miasta. Nie wiadomo, czym zajmuje się zawodowo.
Jego historia to opowieść bez piłkarskiego happy endu. W wieku 22 lat znalazł się na ustach całej Europy. Niewielu piłkarzy potrafi strzelić trzy gole Juventusowi na jego stadionie. Niemal dokładnie w siódmą rocznicę tamtego wydarzenia ogłosił przejście na piłkarską emeryturę.
Rudnevs daje nam jednak bardzo ważną lekcję: piłkarzem się bywa, a ojcem i mężem się jest.
Czytaj więcej:
Media: Sebastian Szymański na celowniku gigantów!