Obrona Częstochowy już nie działa. Ale i szalona warszawska piłka też nie. Polskie kluby mają problem

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Piłkarze Legii Warszawa
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Piłkarze Legii Warszawa

Wynik ten sam, ale nastroje trochę inne. Zarówno Raków Częstochowa, jak i Legia Warszawa przegrały swoje czwartkowe mecze w europejskich pucharach. Obie drużyny zawiodły, ale jedna może dawać powody do delikatnego optymizmu.

W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów wszyscy zachwycali się kapitalną defensywą Rakowa Częstochowa. I absolutnie słusznie. Mądra taktyka z teoretycznie silniejszymi Karabachem i Arisem w połączeniu z niezbyt częstymi, ale za to bardzo skutecznymi atakami, pozwoliła mistrzowi Polski otrzeć się o Champions League.

Ale pomysł na grę pod tytułem "obrona Częstochowy" ma sens tylko wtedy, gdy w defensywie się jest bezbłędnym. W pierwszej połowie Raków stracił gola po nieudanym wybiciu Adnana Kovacevicia. Ale najgorsze jest to, co się stało później.

A mowa o braku reakcji częstochowian na straconą bramkę. Pozwolili się zdominować Sturmowi Graz przez niemal całe 90. minut. Najczęstszym odgłosem słyszanym po zagraniach gospodarzy było westchnięcie kibiców. Niedokładne przyjęcie, nieczyste strzały, piłka uciekają graczom - to nie powinno się zdarzać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: W Polsce to nie do pomyślenia. Niezwykłe przeżycie kibica

Piłkarze Rakowa często sprawę próbowali zrzucić na murawę na stadionie w Sosnowcu. I faktycznie, pozostawała ona sporo do życzenia. Jednak ekipie z Austrii takie kiksy zdarzały się zdecydowanie rzadziej. A przecież biegali po tej samej trawie.

Niestety, wygląda na to, że drużyna prowadzona przez Dawida Szwargę zalicza wyraźny zjazd formy. A może po prostu rywale w Europie nauczyli się, jak z nimi grać. Ekipa z Częstochowy po straconej bramce zdaje się nie mieć planu B. I wychodzić na boisko ze zbyt dużym respektem do rywali.

I o ile porażkę z Atalantą Bergamo na wyjeździe była do przewidzenia, to jednak przeciwko Sturmowi Raków powinien pokazać zdecydowanie więcej. Europa jak na razie brutalnie weryfikuje mistrza Polski. A chyba nie do końca tak powinno być.

Także Legia Warszawa przegrała swoje spotkanie 0:1. Po bardzo dobrym spotkaniu z Aston Villą i wygranej 3:2 apetyty kibiców stołecznej drużyny się rozbudziły. Ale w czwartek zostały zweryfikowane.

Ekipa Kosty Runjaicia pozostawiła po sobie znacznie lepsze wrażenie niż Raków. Mieli swoje akcje w ofensywie i prowadzili równorzędną walkę z gospodarzami. Ale na nic się to zdało. W kluczowych momentach także brakowało skuteczności.

Poza tym przed ostatnie pół godziny grali w liczebnej przewadze. Drużyna, która chce walczyć na wiosnę w europejskich pucharach musi wykorzystywać takie okazje. Warszawianie muszą być rozczarowani swoją postawą w końcowych trzydziestu minutach. Bo z Holandii powinni wywieźć co najmniej punkt.

Postawa Legii w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy daje nadzieję, że PKO Ekstraklasa wcale nie jest taka słaba i od naszych klubów trzeba wymagać więcej. I do niedawna to samo można było powiedzieć o Rakowie. Teraz jednak częstochowianie udowadniają, że samą defensywą furory w europejskich rozgrywkach się nie zrobi.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Liga Europy weryfikuje Raków. Mistrz Polski bezsilny ze Sturmem Graz

Źródło artykułu: WP SportoweFakty