Jankowski opublikował nagranie w swoich mediach społecznościowych, gdy holenderska policja popychała prezesa klubu Dariusza Mioduskiego.
Po spotkaniu AZ Alkmaar z Legią w Lidze Konferencji doszło do ostrych przepychanek pomiędzy tamtejszą policją a drużyną i pracownikami warszawskiego klubu. Prezes Dariusz Mioduski został uderzony w twarz, a zawodnicy: Josue i Radovan Pankov trafili do aresztu.
Członek rady nadzorczej klubu dzieli się z nami relacją z miejsca zdarzenia. - Zacznę od początku i nastawienia tamtejszych funkcjonariuszy do Polaków. Nasi kibice mieli zakaz wjeżdżania do Alkmaar do godziny 18.00. Zalecenie było takie, by w dniu meczu, do tej godziny, policja wywoziła naszych kibiców z Alkmaar do innego miasta - do Hagi. Wystarczyło, że funkcjonariusze usłyszeli języki polski i bez słowa wyjaśnienia zaprowadzali Polaków do radiowozu i transportowali w inne miejsce. Wchodzili do restauracji, do hoteli, nie mieli skrupułów - komentuje Jarosław Jankowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol "stadiony świata" w Polsce. Przyjrzyj się dokładnie
- Wywieźć z miasta chcieli również dziewczynę pracującą w Legii, ale po długich negocjacjach ostatecznie puścili ją - mówi.
- Dlaczego? Z powodów narodowościowych?! To skandal! Mamy do czynienia z ksenofobią i rasizmem w czystej postaci w stosunku do obywateli naszego kraju - nie kryje irytacji Jarosław Jankowski.
Tutaj moment agresywnego ataku holenderskiej policji na Prezesa @LegiaWarszawa D.Mioduskiego !!! Absolutny skandal. Została naruszona także nietykalność cielesna kilku zawodników i członków sztabu zarówno przez ochronę jak i policję. Sytuacja bez precedensu. pic.twitter.com/qIceazjxWu
— Jarek Jankowski (@JJ1916JJ) October 5, 2023
Chcieli szturmować autokar
Członek rady nadzorczej klubu opowiada, jak sytuacja wyglądała po meczu. - Wieczorem doszło do kulminacji zdarzeń. Zaczęło się od tego, że ochrona stadionowa nie pozwoliła nam wyjść z naszego sektora, z trybuny VIP, przez prawie godzinę po spotkaniu. Usłyszeliśmy jedynie, że "nie, bo nie" - relacjonuje.
- Następnie, gdy byliśmy w korytarzu prowadzącym do klubowego autokaru, policja zablokowała wyjście. Byli agresywni. Prowokowali pracowników Legii i drużynę. Ja i prezes Mioduski byliśmy ubrani w garnitury, do tego na szyi mieliśmy identyfikatory meczowe, na których wszystko było napisane - kim jesteśmy, jakie stanowisko zajmujemy. Dla policji nie miało to jednak żadnego znaczenia - opisuje Jankowski.
Holendrzy się bronią. Największy dziennik "De Telegraaf" pisze o spięciu pomiędzy Pankovem a jednym z ochroniarzy. Zdaniem tamtejszych źródeł, w wyniku szamotaniny piłkarz Legii miał go odepchnąć.
- Po tym zdarzeniu grupa funkcjonariuszy podeszła do naszego autokaru i usłyszeliśmy, że jeżeli Josue i Pankov nie wyjdą na zewnątrz, to ich jednostki wchodzą szturmem - kontynuuje nasz rozmówca.
- Dopiero rano dowiedzieliśmy się, na którym komisariacie przebywają zawodnicy. Początkowo poinformowano nas, że Josue i Pankov jadą do Amsterdamu, później że do Hagi. Ostatecznie noc spędzili w areszcie w Alkmaar. W celi - twierdzi. - Prezes Mioduski starał się interweniować przy radiowozie i nie dopuścić do przechwycenia piłkarzy, ale ponownie został odepchnięty przez funkcjonariuszy. Wcześniej otrzymał cios w twarz - mówi Jankowski.
Ciosy pałką, odepchnięta dziewczyna
- Policja popychała też dziewczynę z naszych mediów klubowych, która dokumentowała ich działania. Kilku pracowników Legii, w tym członek sztabu, otrzymało ciosy pałką w wyniku kilkusekundowej młócki tamtejszych służb. Niestety - spotkała nas niechęć i agresja ze strony Holendrów. Jak żyje, a jeżdżę na mecze od 30 lat, nie widziałem takich scen - ocenia.
- Wszystko odbywało się na bardzo małej przestrzeni i trwało ponad pół godziny. Po tej krótkiej wizycie stwierdzam, że Alkmaar nie powinno mieć przywileju gospodarza meczów europejskich pucharów - kończy Jarosław Jankowski.
Legia przegrała w Holandii 0:1 po golu Vangelis Pavlidisa i po dwóch meczach fazy grupowej Ligi Konferencji ma trzy punkty po wcześniejszej wygranej z Aston Villą (3:2).
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty