Krajobraz w Gdańsku. Mistrzowie gry w poprzek boiska, będzie intensywna zima

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Luis Fernandez
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Luis Fernandez

Lechia Gdańsk traci już 8 punktów do prowadzącej Odry Opole w Fortuna I lidze. Wywalczony na tzw. farcie remis z Górnikiem Łęczna w ostatniej akcji meczu powoduje, że w klubie zapala się lampka ostrzegawcza.

Po raz pierwszy w tym sezonie piłkarze Lechii usłyszeli od swoich kibiców w trakcie meczu, że - powiedzmy łagodnie - muszą zacząć grać lepiej. Były gwizdy, okrzyki niezadowolenia, bo gdańszczanie grali fatalnie przeciwko Górnikowi Łęczna. Szczęśliwie udało im się zremisować po golu w piątej minucie doliczonego czasu.

- Cieszę się z bramki, bo to moja pierwsza w Lechii, ale nie jestem zadowolony z tego wyniku. Chcemy wygrywać mecze, a to nam się nie udało. Górnik dobrze się bronił, czasem stał w dziesięciu we własnym polu karnym i ciężko było coś zrobić - komentował Tomasz Neugebauer, który doprowadził do wyrównania po ładnym strzale z 20 metrów.

To jedyny pozytyw z perspektywy Lechii, bo wcześniej był to klasyczny przykład bicia głową w mur. Olbrzymia przewaga w posiadaniu piłki, natomiast podania głównie w poprzek boiska lub do tyłu. A gdy już udawało się przedostać w okolice pola karnego, to oglądaliśmy niecelne strzały z dystansu albo nieudolne próby dryblingów, z czym praktycznie zawsze radzili sobie doskonale broniący zawodnicy z Łęcznej. Gdyby gra w poprzek boiska była dyscypliną olimpijską, gdańszczanie spokojnie biliby się o medale.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwierzę wpadło na murawę. Podczas meczu!

Z jednej strony po przerwie reprezentacyjnej Lechia rozegrała cztery mecze w Fortuna I lidze. Co prawda żadnego z nich nie przegrała, natomiast trzy zremisowała po słabej grze, jeden zakończył się zwycięstwem 5:1 z GKS-em Katowice, natomiast trzeba pamiętać o okolicznościach (Lechia długo grała z przewagą dwóch zawodników). Ponadto drużyna w kiepskim stylu odpadła z Fortuna Pucharu Polski. Paradoks polega na tym, że były to mecze z silnymi zespołami: Odra Opole, GKS Katowice, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, teraz Górnik Łęczna.

Jednak myśląc o awansie do PKO Ekstraklasy, a przecież każdy w Gdańsku o tym trąbi, należałoby nie tyle zacząć wygrywać, co robić to w sposób przekonujący. A o Lechii nie da się powiedzieć, że przekonuje. Oprócz tzw. walki trzeba dorzucić trochę taktyki i przede wszystkim gry w piłkę. A tego - no cóż - brakuje.

- Oczywiście, że trzeba coś zaradzić, natomiast nie każdy broni się tak dobrze, jak Górnik. Graliśmy z różnymi rywalami i te mecze wyglądały inaczej. Ciężko gra się przeciwko tak dobrze zorganizowanej drużynie w niskiej obronie. Nie bez powodu są na drugim miejscu w tabeli - przyznał Neugebauer.

Szymon Grabowski: Sami sobie nie pomogliśmy

"Niedosyt" to słowo, które jest dość często używane w Gdańsku. Rzecz jasna należy zdawać sobie sprawę, że drużyna cały czas jest w trakcie scalania, nie było okresu przygotowawczego, latem dokonano kadrowej rewolucji. Plan na jesień zakładał po prostu jak najmniejszą stratę do pierwszego i drugiego miejsca.

Po ostatnich meczach w Gdańsku zapala się lampka ostrzegawcza, bo coś zaczyna wymykać się z rąk. Trener Szymon Grabowski zwracał uwagę po spotkaniu, że brakowało decyzyjności, odwagi. - Stać nas było na więcej, ale na koniec sami sobie nie pomogliśmy. Dla nas jest to tylko punkt - komentował trener Lechii.

Jednym z zawodników, który kompletnie zawiódł w tym meczu, był Luis Fernandez. Hiszpan był kompletnie niewidoczny, podejmował w większości złe decyzje i został zmieniony w 70. minucie.

- Na pewno nie jest tym Luisem, którym on sam chciałby być. Mam nadzieję, że najbliższa dwutygodniowa przerwa również przyczyni się do tego, że Luis wróci silniejszy, a przede wszystkim zdrowszy - przyznał szkoleniowiec.

Będzie intensywne okno transferowe

Klub przeprowadził latem kilkanaście transferów, natomiast w dalszym ciągu jest mnóstwo pozycji, które wymagają wzmocnień. Bohdan Sarnawśkyj w bramce - mówiąc łagodnie - nie dźwiga tematu. W piątek zawalił kolejnego gola w tym sezonie. Ponadto w drużynie jest tylko dwóch środkowych obrońców, rywalizacji brakuje też na bokach defensywy. Ostatnio wygląda to jeszcze gorzej, bo w Niecieczy fatalnej kontuzji doznał Conrado i może nie zagrać przez długie miesiące. Lewy obrońca jest jednym z największych priorytetów Lechii na zimę.

Ale szukać trzeba też skrzydłowych (po obu stronach) oraz napastnika, bo póki co Tomas Bobcek nie przekonuje, a Łukasz Zjawiński... no nie jest raczej kojarzony ze strzelaniem goli, chociaż występuje na pozycji numer "dziewięć".

Niedawno w Lechii zatrudniony został nowy skaut Robert Tarka. Już zaczął działać i wspólnie z dyrektorem sportowym Jakubem Chodorowskim będzie odpowiadał za transfery. A te są konieczne, bo w przeciwnym razie zespół będzie miał problemy z wywalczeniem awansu. Obecna kadra tego nie gwarantuje.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
"Natychmiastowo". Takiej kary dla Holendrów domaga się Tomaszewski
W hiszpańskich mediach głośno o skandalu w Holandii. Tak to nazwali

Komentarze (0)