Takich wydarzeń nikt nie chce oglądać na europejskich stadionach. Po zakończeniu meczu AZ Alkmaar - Legia Warszawa doszło do wielkiego zamieszania. Polski zespół nie mógł opuścić obiektu. Do tego holenderska policja i ochroniarze mieli zachowywać się agresywnie w stosunku do zawodników, członków sztabu oraz prezesa Dariusza Mioduskiego.
Zupełnie inaczej tę sytuację przedstawili Holendrzy. W specjalnie wydanym oświadczeniu władze Alkmaar całą winę zrzucili na piłkarzy, działaczy oraz kibiców Legii Warszawa (więcej tutaj).
"W polskich mediach pojawił się obraz piłkarzy, jako ofiar, ale nie jest to prawdą. To piłkarze użyli siły. Areszt to ciężkie narzędzie, policja nie robi tego bez powodu. Na pewno nie wobec piłkarzy po meczu międzynarodowym" - tak napisano o sytuacji z tymczasowym aresztowaniem Josue i Radovana Pankova (obaj już zostali zwolnieni z aresztu).
Roman Kołtoń w rozmowie z serwisem meczyki.pl jasno wypowiedział się na temat sytuacji z meczu Ligi Konferencji Europy. Słynny dziennikarz mocno skrytykował organizatorów spotkania.
- To, co się zdarzyło, to przekracza wszelkie wyobrażenie. Nastawienie i oświadczenie AZ Alkmaar to skandal. Już nie mówiąc o wypowiedzi burmistrz miasta - dyskryminacja kibiców, tylko dlatego, że są Polakami. We współczesnym świecie, w XXI wieku, to cywilizacyjny upadek. I to nie nasz, a ich - powiedział.
Kołtoń słusznie zauważył, że prezes Mioduski pełni funkcję wiceprezydenta ECA (Europejskiego Stowarzyszenia Klubów). Właściciel Legii już zresztą zapowiedział, że w tej sprawie nie zamierza odpuszczać (więcej tutaj).
- Zobaczmy narrację Holendrów. Mioduski to przewidywał na konferencji prasowej. Komunikaty ze strony AZ to powinny być przeprosiny w kierunku właściciela Legii - stwierdził Kołtoń.
Czytaj także:
Paul Pogba na dopingu. Jest wynik próbki B
Jest decyzja holenderskiej policji w sprawie piłkarzy Legii
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol "stadiony świata" w Polsce. Przyjrzyj się dokładnie