"Synek Probierza". Nikt w kadrze nie zawdzięcza obecnemu selekcjonerowi tyle co on

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski

Żaden inny piłkarz naszej reprezentacji nie zna Michała Probierza tak dobrze jak on. I żaden też nie zawdzięcza mu tak dużo jak właśnie Przemysław Frankowski.

- Wiadomo, mamy wspólną przeszłość. Wiele zawdzięczam trenerowi Probierzowi. To gdzie teraz jestem, to też na pewno jego zasługa - mówił na konferencji prasowej poprzedzającej mecz z Wyspami Owczymi Przemysław Frankowski.

I nie ma w tych słowach cienia przesady. Jeżeli ktoś może stwierdzić, że Michał Probierz to jego "piłkarski ojciec", to bez wątpienia jest to właśnie Frankowski.

Prezes ściągany z plaży

Przemysław Frankowski pierwsze kroki w futbolu stawiał w barwach Lechii Gdańsk. Szansę debiutu wśród seniorów dał mu Bogusław Kaczmarek, który w sezonie 2012/2013 za cel postawił sobie przywrócenie tożsamości gdańskiemu klubowi. Wówczas w barwach biało-zielonych debiutowało aż 7 wychowanków.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zabrał głos ws. kontuzji. Wróci na hit z Realem?

Taka polityka nie pozwoliła jednak szkoleniowcowi na utrzymanie posady, a jego miejsce zajął Michał Probierz. I choć zmiana na ławce dla niektórych z młodych piłkarzy oznaczała zamknięcie drzwi do pierwszego składu, o tyle dla Frankowskiego, jak się później okazało, była przepustką do wielkiego futbolu.

Probierz bowiem od samego początku dostrzegł coś w nastolatku. Zresztą to właśnie Probierz przestawił młodego Frankowskiego z "10" na bok boiska.

- Są utalentowani. Chcieliśmy dać szansę tym chłopakom. Widziałem w nich potencjał, że są w stanie powalczyć i zostać na boiskach na dłużej. Jestem przekonany, że te szanse wykorzystają - w ten sposób Frankowskiego, a także Pawła Dawidowicza, chwalił chwilę po objęciu gdańskiego klubu Probierz.

I nie były to słowa rzucane na wiatr. Po sezonie, kiedy to obecny selekcjoner prowadził już Jagiellonię Białystok, nie zapomniał on o byłym podopiecznym. I choć wówczas Probierz ściągnął na Podlasie cały wagon Lechistów, to właśnie na Frankowskim zależało mu najbardziej.

- To był jeden z bardziej szalonych transferów . Trener był wielkim zwolennikiem sprowadzenia Przemka. Pamiętam, że był piątek, graliśmy w Białymstoku z Cracovią. Trenerowi strasznie zależało, żeby wszystko szybko załatwić, tak aby Przemek był do jego dyspozycji na to spotkanie. Wtedy trwało akurat przejęcie Lechii przez aktualnych akcjonariuszy i jednego z prezesów szukaliśmy nawet na… jednej z europejskich plaż, żeby dopiąć formalności - wspominała ówczesna wiceprezes klubu, Agnieszka Syczewska.

Mógł stracić oko

Wejście Frankowskiego do nowego klubu było jednak dalekie od oczekiwań. Po miesiącu z zawodnika pierwszego składu stał się jedynie rezerwowym. I choć z czasem zaczął częściej pojawiać się na murawie, to jednak nie prezentował się z najlepszej strony. Doszło nawet do tego, że Michał Probierz musiał odpierać zarzuty o faworyzowanie skrzydłowego.

- Przestaje mnie już bawić to, że mówi się, że Frankowski jest synkiem Probierza. W Jagielloni grają ci, którzy w danym momencie wyglądają najlepiej. Przemek na treningach prezentuje się naprawdę bardzo dobrze - grzmiał szkoleniowiec.

Fakty są jednak takie, że gdyby nie Probierz, to Frankowski mógłby nie tylko nie mieć pola do tego, by stale móc się rozwijać, ale być może nawet... nie grałby już profesjonalnie w piłkę.

W jednym z ligowych spotkań dostał bowiem niefortunnie piłką w oko. Uraz był na tyle poważny, że prosto ze stadionu, karetką, udał się do szpitala. Lekarze na Podlasiu nie palili się jednak do zabiegów ratujących wzrok piłkarza. Kazali mu czekać, aż sytuacja sama się poprawi.

Frankowski zatem karnie czekał. Tyle cierpliwości nie miał za to Probierz, który załatwił piłkarzowi konsultacje w Katowicach i naciskał na to, by ten z niej skorzystał

- Okazało się, że jest źle. Na Śląsku dziwili się, jak ktoś mógł mnie wypuścić ze szpitala w takim stanie. Było ryzyko, że stracę oko. Na szczęście zabieg pomógł. Trwał może z pięć minut, ale wystarczyło - wspominał piłkarz cytowany przez "Przegląd Sportowy".

I choć wszystko zakończyło się szczęśliwie, to gdyby nie zaangażowanie trenera, dziś Frankowski mógłby oglądać reprezentację jedynie z perspektywy widza. I to być może jednym okiem.

Zaskakujący powrót 

- Takich decyzji było wiele. Nie da się wybrać jednej. Nauczył mnie wielu rzeczy i poza boiskiem i na boisku. Nauczył mnie też wielu cech charakteru, co myślę, że również jest bardzo istotne dla piłkarza - powiedział Frankowski zapytany o decyzję Michała Probierza, która miała na niego największy wpływ.

Trudno się w tym z 28-latkiem nie zgodzić. Gdyby bowiem nie Probierz, być może nigdy nie zdecydowałby się opuścić środka boiska na rzecz skrzydła. Być może też byłby dziś jednym z wielu niespełnionych talentów Lechii Gdańsk, kopiącym się gdzieś w niższych ligach. A może wspominalibyśmy go jako talent, którego karierę brutalnie przetrąciła strata oka.

Jedno jednak jest pewne, Michał Probierz dołożył ogromną "cegiełkę" do tego, jakim piłkarzem jest dziś Przemysław Frankowski. Teraz natomiast może zbierać tego owoce, korzystając z 28-latka w reprezentacji Polski.

- Parę lat temu w życiu bym nie pomyślał, że będziemy jeszcze razem pracować i to w takich okolicznościach - przyznawał Frankowski.

Życie pisze jednak zaskakujące scenariusze, a Frankowski już w niedzielny wieczór będzie miał szanse wystąpić po raz 131. pod wodzą Probierza. Początek meczu Polska - Mołdawia o godzinie 20:45.

Czytaj także: 
Hotel Polaków wzbudza zainteresowanie
Peszko podpowiada Zielińskiemu

Komentarze (0)