Z całą pewnością nie tak debiut w roli selekcjonera reprezentacji Polski wyobrażał sobie Michał Probierz. Zespół pod jego wodzą wygrał 2:0 z Wyspami Owczymi, aby później zaledwie zremisować u siebie 1:1 z Mołdawią.
To sprawiło, że Biało-Czerwoni praktycznie pogrzebali swoje szanse na bezpośredni awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Szkoleniowiec przyznał otwarcie, że liczył na komplet punktów. Trudno było jednak osiągnąć ten cel, gdy zespół nie wykorzystał tak wielu szans podczas meczu z Mołdawią.
- Jest wiele problemów, nie tylko jeden - skomentował w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet". - Potwierdza się to, co mówiłem już dawno temu, kiedy pracowałem jeszcze jako trener klubowy, że ta reprezentacja potrzebuje zmiany pokoleniowej - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!
Probierz podkreślił jednocześnie, że powoli stara się to wdrożyć i zamierza kontynuować odmładzanie kadry również w przyszłości. Zwrócił przy tym uwagę na jedną rzecz, która zaskoczyła go najbardziej.
- Było to tak nerwowe rozpoczęcie pierwszej połowy meczu z Mołdawią. Tego się nie spodziewałem, tym bardziej że graliśmy przed własną publicznością, na wypełnionym stadionie - podsumował.
Dopiero w drugiej części gry Polakom udało się ruszyć. Probierz dostrzegł kolosalną różnicę w postawie swoich podopiecznych, jednak pierwszych 15 minut dało mu mocno do myślenia.
W eliminacjach Euro 2024 Polakom został już tylko jeden mecz. 17 listopada na PGE Narodowym zmierzą się z Czechami. Ekipa Probierza musi zwyciężyć i liczyć na korzystne wyniki w pozostałych spotkaniach, aby móc marzyć o bezpośrednim awansie. W innym przypadku Biało-Czerwonych mogą czekać baraże.
Czytaj także:
- Katastrofa. Wyliczyli szanse Polaków na Euro 2024
- Wychwala Probierza. "Odwdzięczymy się za to"