Pod wodzą nowego szkoleniowca bielszczanom przyszło stanąć w szranki z katowickim GKS-em. Urlopowanego Marcina Brosza w poniedziałek zastąpił Tomasz Świderski, który w trzy dni musiał stworzyć w swojej głowie koncepcje na reanimację drużyny. Jak się okazało czasu na to było za mało, jednak zapowiadało się bardzo dobrze.
W pierwszej połowie Górale chcieli za wszelką cenę zniwelować niedosyt kibiców po ostatniej porażce z Flotą Świnoujście. Miejscowym dopisywał bardzo silny wiatr, który dodawał ustrzelonej futbolówce groźnej rotacji. Ze sprzyjających warunków atmosferycznych postanowili skorzystać zarówno Damian Świerblewski jak i Clemence Matawu, jednak w obu przypadkach piłka przelatywała nad bramką. W 34. minucie z dość bezpiecznej odległości, bo około 30 metrów, Górale egzekwowali rzut wolny. Dariusz Kołodziej postanowił mocno wstrzelić piłkę w pole karne. Wiatr namieszał i z dogrania wyszło uderzenie, które kompletnie zaskoczyło Jacka Gorczycę.
Do końca pierwszej części bielszczanie powinni zdobyć jeszcze kilka bramek. Już dwie minuty po celnym trafieniu "Kołka" idealną okazję zmarnował Piotr Bagnicki, swoje szansę miał ponowie także Dariusz Kołodziej. Tuż przed gwizdkiem Górale rozegrali akcję, która przypominała stare, dobre Podbeskidzie, które świetnie operuje piłką po ziemi. Lewą stroną boiska pomknął Michał Osiński. Obrońca Górali dograł futbolówkę prosto na głowę Sylwestra Patejuka, lecz strzał bielszczanina w fenomenalnym stylu obronił golkiper z Katowic.
W przerwie nic nie zapowiadało, ze Podbeskidzie straci w tym spotkaniu choć jeden punkt. Kibice żegnali schodzących do szatni piłkarzy gromkimi brawami, lecz to co się stało w następnych 45 minutach w pełni zasłoniło dokonania Górali z pierwszej części.
Tuż po wznowieniu gry Gieksa na masową skalę zaczęła szturmować bramkę Podbeskidzia, co opłaciło się w 54. minucie, gdy przyjezdni zdobyli kontaktowe trafienie. Wówczas Mateusz Kamiński huknął z 35 metrów, a Joachim Mikler w fatalnym stylu przepuścił pod sobą piłkę, którą złapałby nawet przeciętnej klasy junior.
Wystarczyło poczekać kilka minut i goście z Katowic wyszli już na prowadzenie. Kamil Cholerzyński otrzymał idealne, prostopadłe podanie z głębi pola i pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem Podbeskidzia. Trzeci gol dla Gieksy padł w 72. minucie. Trafienie z cyklu "stadiony świata" odnotował Grzegorz Goncerz. Pomocnik katowiczan wykorzystał mocne powiewy wiatru i bezpośrednio z rzutu rożnego zdobył bramkę dla swojego zespołu.
Do końca środowego widowiska nic się już nie wydarzyło, oprócz tego, że miejscowi kibice co chwila dawali upust swojej złości, wyładowując ją na piłkarzach. Czy można się im jednak dziwić?
Podbeskidzie Bielsko-Biała - GKS Katowice 1:3 (1:0)
1:0 - Kołodziej 34'
1:1 - Kamiński 54'
1:2 - Cholerzyński 60'
1:3 - Goncerz 72'
Składy:
Podbeskdzie Bielsko-Biała: Mikler - Cienciała, Konieczny, Dancik, Osiński, Świerblewski (76' Rocki), Kołodziej, Kanik, Matawu, Patejuk (83' Malinowski), Bagnicki (59' Matus).
GKS Katowice: Gorczyca - Cholerzyński, Napierała, Kamiński, Niechciał, Goncerz (78' Pytlarz), Hołota, Siedlarz (58' Sroka), Plewnia, Iwan, Kaliciak (88' Cieluch).
Żółte kartki: Świerblewski, Konieczny (Podbeskidzie) oraz Siedlarz, Cholerzyński (GKS).
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów: 800.
Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Damian Świerblewski.
Najlepszy piłkarz GKS-u Bartosz Iwan.
Piłkarz meczu: Bartosz Iwan.