Przegląd Sportowy w najbliższych tygodniach zamierza przeprowadzić rozmowy z osobami, którym zależy na rozwoju polskiej piłki nożnej. Pierwszą osobą jest były selekcjoner reprezentacji - Leo Beenhakker, który nadal uważa, że Polska ma bardzo dobry zawodników, a problemem są niedouczeni trenerzy. - Kiedyś powiedziałem, że Polskę stać na to, aby była w dziesiątce najlepszych zespołów w Europie. Dziś po trzech latach spędzonych w waszym kraju, całkowicie to podtrzymuję. Polscy piłkarze naprawdę mają talent. Sami jednak nie osiągną międzynarodowego poziomu, do tego potrzebni są trenerzy, którzy doskonale orientują się we wszystkich niuansach tego, co nazywany nowoczesnym międzynarodowym futbolem - powiedział dla Przeglądu Sportowego Beenhakker.
Holender uważa, że problemem polskiej piłki jest brak odpowiednio wyszkolonych trenerów. Rozwiązaniem dla reprezentacji nie są tacy zawodnicy jak Ludovic Obraniak czy Sebatian Boenisch. To piłkarze o wysokich umiejętnościach, ale nie są w stanie podnieść poziomu polskiej piłki. Beenhakker przyznał, ze próbował szkolić w odpowiedni sposób polskich zawodników, jednak po powrocie do klubów, jego wysiłek był niweczony. Jako przykład poziomu szkolenia podał mecz Polska - Holandia (0:4). Nie wynik zdaniem Holendra był najgorszy, ale styl gry polskiej reprezentacji do lat 21.
Beenhakker podaje rozwiązanie, które może uleczyć polską piłkę. Jego zdaniem potrzeba, by osoby odpowiedzialne za rozwój polskiej piłki otworzyły oczy i rozpoczęły szkolenie trenerów. To będzie miało przełożenie na pracę z młodzieżą i starszymi zawodnikami. Dla polskiej piłki oznaczałoby to rewolucje. Holender atakuje Antoniego Piechniczka i Jerzego Engela, których uważa za osoby, które chcą przede wszystkim utrzymać się na swoich stołkach, a nie rozwoju polskiej piłki. W nowoczesnych realiach zdaniem Beenhakkera nie byłoby dla nich miejsca w PZPN. - Dlaczego nikt w Polsce nie zatrudni odpowiednich ludzi na ważnych stanowiskach? Dlaczego nie ma żadnych kryteriów odnośnie zostania prezesem PZPN? Jedyne wymaganie wobec niego to bycie delegatem i zostać wybranym na zjeździe. Nic nie określa tego, jak wykształcony powinien być ten człowiek. Jak może taki człowiek kierować firmą - bo to jest firma - o budżecie 40 milionów rocznie, jak może dbać o rozwój polskiej piłki? - pyta retorycznie na łamach Przeglądu Sportowego Beenhakker i dodaje, że w Holandii związkiem kieruje prawnik. Jego zdaniem żadna poważna firma na świecie nie powierzyłaby takich pieniędzy i losów tylu ludzi w ręce tak nieprzygotowanego człowieka.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.