Trener Sportingu nie zgadza się z czerwoną kartką. "Nie chciał zrobić krzywdy"

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Ruben Amorim
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Ruben Amorim

Raków Częstochowa zremisował ze Sportingiem 1:1 w kolejnym meczu Ligi Europy i zdobył historyczny pierwszy punkt. Sprawę ułatwił fakt, że goście od 8. minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce Viktora Gyokeresa.

Trener Sportingu Ruben Amorim brał jednak w obronę swojego napastnika. Jego zdaniem Viktor Gyokeres nie zasłużył na tak dotkliwą karę. Początkowo sędzia pokazał mu żółtą kartkę, ale VAR podpowiedział mu wizytę przy monitorze i ostatecznie zmienił swoją decyzję.

- W stu proc. jestem za VAR. To bardzo pomaga piłce. Dla mnie istotne jest to, że Gyokeres nie chciał zrobić krzywdy przeciwnikowi. Nie miał takiej intencji, przez co nie zasłużył na czerwoną kartkę - mówił Amorim na konferencji prasowej.

- Mecz był dla nas trudny od samego początku. Graliśmy z inteligentnym zespołem. Mieliśmy swoje momenty, ale ich nie wykorzystywaliśmy - przyznał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor futbolu pokazał klasę. Tak zachował się po porażce

Mimo gry w osłabieniu Sporting przez długi czas kontrolował przebieg wydarzeń na boisku. W pierwszej połowie goście byli znacznie lepsi i poza 3-4 minutami, gdy Raków mocniej zaatakował, to niewiele działo się pod bramką strzeżoną przez Franco Israela.

Dopiero po przerwie częstochowianie doszli do głosu i ostatecznie zdobyli punkt po golu Fabiana Piaseckiego.

- Stracony gol padł po zamieszaniu. Powinniśmy lepiej to rozegrać, być bardziej spokojni. Nie wykorzystaliśmy tego, że u przeciwnika nie było żadnego zawodnika, który znałby język portugalski - tak tłumaczył tę sytuację trener Amorim.

- Nie weszliśmy w drugą połowę tak, jak chcieliśmy. Nie utrzymaliśmy odpowiedniej koncentracji do końca meczu - przyznał.

CZYTAJ TAKŻE:
Rezerwowy uratował Raków Częstochowa. Czysta formalność [WIDEO]
Co on najlepszego zrobił?! Niewiarygodne pudło gracza Rakowa [WIDEO]

Komentarze (0)