Tak słabego występu Legii chyba nikt się nie spodziewał. Po czwartkowej wygranej w Lidze Konferencji Europy, podopieczni Kosty Runjaicia wrócili do gry na krajowym podwórku i zanotowali czwartą z rzędu porażkę w PKO Ekstraklasie.
Warszawianie tym razem ulegli na własnym boisku Stali Mielec, która do tego spotkania podchodziła z serią czterech porażek z rzędu. Dziś jednak wygląda na to, że z Legią w lidze wygrać może każdy.
Brak umiejętności
Legia rozpoczęła sezon znakomicie. "Wojskowi" nie dość, że przebrnęli kwalifikacje do europejskich pucharów, to również w lidze radzili sobie bardzo dobrze. Po 10 kolejkach mieli zaledwie dwa punkty straty do lidera i zaległy mecz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi
Wówczas jednak coś się w grze warszawian zacięło. Legioniści przegrali cztery kolejne spotkania (0:2 z Jagiellonią, 1:2 z Rakowem, 0:4 ze Śląskiem i 1:3 ze Stalą) i na dziś nic nie zwiastuje, by ten kryzys miał się szybko zakończyć.
- Nie ma żadnego usprawiedliwienia, ale to jest sport. Chodzi też o psychologię, wszystkie szczegóły. Niestety, w tym momencie kluczowe detale wychodzą nam źle - mówił po meczu trener Legii Kosta Runjaić.
Mniej pobłażliwy w ocenie Legionistów jest natomiast Jacek Kazimierski: - Stal ma niby słabszych piłkarzy, ale wygrywają. I o czym to świadczy? O umiejętnościach tych, których zatrudniają w Legii. Ja na przykład nie znam w ogóle tego Szwajcara na obronie, skąd on się tam wziął, kto to w ogóle jest? [Marco Burch, przyp. red.] - grzmi nasz rozmówca.
- W Legii jeden jest słabszy od drugiego. Dziś nie mają oni po prostu dostatecznych umiejętności - dodaje były zawodnik Legii.
Josue... i długo, długo nic
Prawda jest jednak taka, że jeszcze do niedawna gra Legii mogła cieszyć kibiców. Warszawianie radzili sobie nie tylko w lidze, ale i w europejskich pucharach, gdzie odnieśli m.in. imponujące zwycięstwo nad Aston Villą (3:2).
- Wygrywać ze słabymi drużynami to nie jest sztuka. A taki mecz jak z Aston Villą to się trafia Legii raz na pięć lat - kontruje Kazimierski.
- Bycie liderem w naszej Ekstraklasie to nie jest żaden wyczyn. Poza tym mamy 40-milionowy naród, a u nas w jednej drużynie gra ośmiu czy dziewięciu obcokrajowców. O czym to świadczy? I to często nie lepszych od Polaków, tylko takich samych lub gorszych. Im więcej szkółek, tym jest mniej piłkarzy.
- W Legii dziś nie ma żadnych wartościowych zawodników. Wyróżnia się Josue, bo jest zwrotny, szybki, ale jednak też jest jakiś powód, że gra w Polsce, a nie w Portugalii. To jednak nie są takie umiejętności - dodaje.
Josue jednak, po bardzo dobrym początku sezonu, gdy zdobył trzy bramki w pierwszych pięciu kolejkach, również znacząco spuścił z tonu. Portugalczykowi bez wątpienia nie pomaga jednak fakt, że jest rzucany po pozycjach przez Kostę Runjaicia, raz grając na "10", a innym razem znacznie bliżej własnej bramki.
Spore rotacje dotyczą także linii obrony. W ostatnich czterech ligowych meczach nie było dwóch spotkań, w których defensywa Legii wyglądałaby tak samo. Nie ma nawet jednego defensora, który wyszedłby w każdym z nich od pierwszej minuty.
- Jaki to jest problem? To są zawodowi piłkarze. Takie tłumaczenia nie mają sensu. Zawodnik jest w kadrze, wychodzi za drugiego piłkarza, który jest kontuzjowany, albo nie jest w pełni formy i ma wyjść i zagrać normalny, dobry mecz, a my się rozczulamy nad nimi, że zmiany. Wszędzie się zmieniają piłkarze. Lewandowski też nie gra i wchodzi kto inny za niego. Po prostu jesteśmy za słabi - stwierdza Kazimierski.
Zapytany o to, jaką widzi dziś receptę na kryzys Legionistów, Kazimierski odpowiada dosadnie.
- Z tego co oglądam i co chodzę na te mecze, to nie widzę dziś nadziei dla Legii. Tam musi się przede wszystkim zmienić jakość piłkarska - podsumowuje.
Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- UEFA cały czas płaci Rosjanom
- Bayern mógł stracić wielki talent