[tag=551]
ŁKS Łódź[/tag] słabo wszedł w sezon, ale chyba nie to jest najgorsze w jego przypadku. Zawodnicy beniaminka nie potrafią otrząsnąć się po nieudanym starcie i cały czas notują beznadziejne wyniki. W rywalizacji z Górnikiem Zabrze wydawało się, że końcowy rezultat będzie inny.
To wszystko ze względu na to, że łodzianie od początku meczu wyglądali lepiej od swojego przeciwnika. Budowali ataki, kreowali nawet całkiem ciekawe sytuacje pod bramką rywala, ale co z tego, skoro nie potrafili żadnej z nich zamienić na gola?
A Górnik może nie przeważał, może nie atakował bardzo często, ale gdy już pojawił się pod polem karnym gospodarzy, był bardzo konkretny. W końcówce pierwszej połowy Michal Siplak dostał piłkę przy linii bocznej i posłał dośrodkowanie w pole karne. Ta wrzutka była jednak na tyle nieudana, że... bezpośrednio wpadła do siatki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi
W przerwie w rozmowie z telewizją CANAL+ Sport obrońca szczerze powiedział, co chciał zrobić w tamtej sytuacji.
- Dośrodkowywałem. Nie będę grał szefa, że strzelałem, ale fakt jest taki, że fajnie trafiłem piłkę. Dobrze, że strzeliłem, oczywiście, chciałem dośrodkować, ale czasami takie gole też padają i bardzo się cieszę, że padło akurat na mnie, wpadło i wygrywamy 1:0 - mówił obrońca Górnika.
Dzięki tej bramce zabrzanie do przerwy prowadzili. Czy na to zasługiwali? Tu można by było się spierać, ale na pewno nie grali zbyt dobrego meczu, a oczekiwania po poprzedniej kolejce były wobec nich naprawdę wysokie, bo przecież w poprzednią niedzielę pokonali u siebie Raków Częstochowa.
Czytaj też:
Nerwy do końca w meczu na wodzie
Wiadomo, co z powrotem Neuera