Trener Legii wściekły po porażce. Posypały się wulgaryzmy

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Kosta Runjaić
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Kosta Runjaić

Legia Warszawa przegrała ze Stalą Mielec 1:3 w niedzielnym meczu PKO Ekstraklasy. To sprawiło, że trener drużyny Kosta Runjaić nie przebierał w słowach na konferencji prasowej.

To nie był przyjemny wieczór dla kibiców Legii Warszawa. Wicemistrzowie Polski przegrali drugi mecz na własnym stadionie z rzędu. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, Wojskowi ponieśli pięć porażek w ostatnich sześciu spotkaniach. Nic dziwnego, że wśród członków sztabu szkoleniowego robi się gorąco.

Kosta Runjaić, trener Legii, sypał przekleństwami podczas pomeczowej konferencji prasowej. Przyznał jednocześnie, że drużyna nie zamierza spuszczać głów.

- Byliśmy mocni u siebie, a przegraliśmy drugi mecz z rzędu. Nie wiem kto myślał, że tak może być. Oczywiście jestem w******y i bardzo nieszczęśliwy. Nie wykorzystaliśmy wielu dobrych okazji, a straciliśmy gole w łatwy sposób. Mimo że zainwestowaliśmy dużo w to spotkanie, to je przegraliśmy - powiedział Runjaić.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zdruzgotany po porażce w El Clasico. "Real wygrał niezasłużenie"

Niemiecki szkoleniowiec odniósł się nawet do Prawa Murphy'ego. Twierdzi, że jeśli coś ma pójść źle to pójdzie źle. I podał zaskakujący przykład.

- Niemiecki piłkarz Andreas Brehme powiedział kiedyś "jak masz g***o na nodze, to masz g***o na nodze". Czasami tak jest. To jest sport - jedna strona straci, to druga musi zyskać - podkreślił.

Ciekawa sytuacja miała miejsce podczas samego meczu. Kibice Legii obrażali piłkarzy, wyrażając swoje niezadowolenie z faktu, w jaki sposób prezentują się na boisku. Runjaić natomiast otrzymał wsparcie. Fani stołecznego zespołu skandowali jego imię i nazwisko.

- Mieli prawo być zdenerwowani, bo nie spodziewali się, że przegramy ze Stalą. Gwizdy i krzyki to dobra reakcja, nie zasłużyli na to, by oglądać taki mecz - zakończył.

Czytaj także:
Olbrzymie nerwy PSG. Kylian Mbappe uratował zespół przed kompromitacją

Źródło artykułu: WP SportoweFakty