- W imieniu klubu Zagłębie Sosnowiec chciałbym zaprotestować przeciwko działaniom sędziów piłkarskich, którzy swoimi decyzjami podcinają skrzydła młodym zawodnikom- mówił po meczu rzecznik prasowy Zagłębia. Rzeczywiście, arbiter Jacek Walczyński i jego dwóch asystentów prowadziło mecz w sposób daleki od kanonów sędziowania. Pech sosnowiczan polegał na tym, że sędziowie najczęściej mylili się na ich niekorzyść.
Sosnowiecka młodzież broniła się dzielnie przez całą pierwszą połowę. Co więcej, groźnie kontrowała. Swoje szanse miał rozgrywający 50. mecz w barwach Zagłębia Marcin Folc. Akcje inicjował najczęściej Tomasz Łuczywek, który dla odmiany wkładał koszulkę klubu ze Stadionu Ludowego po raz 250. Obaj zresztą zostali za to przed meczem uhonorowani pamiątkowymi pucharami. Goście z Lubina długo nie potrafili poradzić sobie z defensywą przeciwnika. Dobrą sytuację miał Michał Stasiak, ale po jego strzale głową piłka trafiła w poprzeczkę. - Pierwsza połowa na pewno nie była w naszym wykonaniu udana. Graliśmy jednostajnie i pozwoliliśmy sosnowiczanom narzucić ich styl gry - komentował później Dawid Plizga.
Młody pomocnik miał jeszcze później swoje pięć minut, ale druga połowa zaczęła się od niezwykle kontrowersyjnej sytuacji. Po strzale Michała Golińskiego piłka trafiła w poprzeczkę, spadła pod nogi Szymona Pawłowskiego, ten odegrał ją do Włodarczyka, który strzałem z dwóch metrów zdobył bramkę. Piłkarze Zagłębia Sosnowiec natychmiast rzucili się w stronę sędziego, twierdząc, że był spalony. Również z wysokości trybun wyglądało to tak, jakby w momencie podania Włodarczyk był wysunięty przed ostatniego obrońcę. Sam zainteresowany dyplomatycznie stwierdził, że nie ma pewności jak było naprawdę. Pewny swego wydawał się za to trener gospodarzy - Jeśli ta bramka została zdobyta w sposób prawidłowy, to przyjdę i przeproszę sędziego. Nie wiem natomiast, czy sędzia będzie miał na tyle charakteru, żeby zrobić to samo - mówił Piotr Pierścionek.
Po strzeleniu bramki goście uwierzyli w siebie i zaczęli grać na swoim normalnym poziomie. Z minuty na minutę ich akcje były coraz groźniejsze. Bramka wisiała w powietrzu, a zdobył ją w końcu strzałem z rzutu karnego Maciej Iwański. Sytuację wypracował Włodarczyk, który pozwolił się sfaulować w polu karnym Rafałowi Berlińskiemu. - Nędza mi się podstawił. Nie chciałem faulować, chowałem już nogi, ale trafiłem go siłą rozpędu - tłumaczył winowajca.
W tym momencie sosnowiczanie przestali już wierzyć, że mogą cokolwiek zmienić. W dodatku dobił ich pięknym strzałem z 15 metrów Dawid Plizga - Jestem bardzo zadowolony ze zdobytej bramki. Dostałem dobrą piłkę od Michała Golińskiego, obróciłem jednego zawodnika na lewej nodze, uderzyłem i wpadło - cieszył się po meczu młody piłkarz z Lubina. Goście mieli jeszcze szanse na kolejne bramki, ale w końcówce zabrakło koncentracji. Teraz przed podopiecznymi trenera Ulatowskiego mecz w półfinale Pucharu Polski, natomiast sosnowiczanie szykują się już na pojedynki z drugoligowcami.
Zagłębie Sosnowiec - KGHM Zagłębie Lubin 0:3 (0:0)
0:1 - Włodarczyk 50'
0:2 - Iwański (k.) 65'
0:3 - Plizga 81'
Składy:
Zagłębie Sosnowiec: Bensz - Berliński, Białek, Marek, Komorowski, Bodziony, Łuczywek, Cygnar (63' Bednar), Szatan (76' Skórski), Folc (76' Olszar), Małecki.
Zagłębie Lubin: Ptak - Kocot, Stasiak (58' Sretenović), Alunderis, Tiago Gomes, Pawłowski (66' G. Bartczak), Goliński, Iwański (70' Jackiewicz), M. Bartczak, Plizga, Włodarczyk.
Żółte kartki: Łuczywek, Małecki (Zagłębie Sosnowiec).
Sędzia: Jacek Walczyński (Lublin).
Widzów: 1500.
Najlepszy piłkarz Zagłębia S.: Tomasz Łuczywek.
Najlepszy piłkarz Zagłębia L.: Piotr Włodarczyk.
Piłkarz meczu: Piotr Włodarczyk.