Dwight Yorke był pierwszoplanową postacią Manchesteru United w sezonie 1998/99. Wtedy Czerwone Diabły wywalczyły potrójną koronę. „The Smiling Assassin”, jak zaczęto go nazywać ze względu na ponadprzeciętne umiejętności strzeleckie i nieschodzący z ust uśmiech, urodził się 3 listopada 1971 roku w miejscowości Canaan na wyspie Tobago. Jego rodzice, Fulton i Grace, mieli jeszcze pięciu synów i trzy córki. Dzieciaki miałyby całkiem normalne karaibskie dzieciństwo, gdyby nie wybuchowy charakter ojca, który często denerwował się z błahych powodów i lubił stosować kary cielesne.
– Ojciec nigdy mnie nie przeprosił za to, co działo się w przeszłości, ale teraz jest już w porządku, ponieważ na starość złagodniał – mówi Dwight Yorke w wywiadzie z Guardianem. – W dzieciństwie kary cielesne były czymś zupełnie normalnym. Dziś jest zupełnie inaczej i może dlatego dzieciaki nie są tak zdyscyplinowane jak kiedyś. Nie twierdzę, że bicie jest właściwą metodą wychowawczą, ale ja dzięki temu wiedziałem, gdzie są granice, których nie wolno przekraczać. Kocham swojego ojca i doceniam to, co dla mnie zrobił, lecz jednocześnie gardzę krzywdami, jakie wyrządził naszej rodzinie, a w szczególności mojej mamie.
W pogoni za marzeniami
Żeby się wyrwać z karaibskiej rzeczywistości, Dwight w zasadzie musiał zostać profesjonalnym sportowcem. W wieku czternastu lat wyprowadził się z domu i zamieszkał u przyjaciela, gdzie było więcej przestrzeni do życia. Gdy na karaibskim rynku pojawiły się wreszcie kolorowe telewizory, zaczął się też boom na oglądanie migawek ze spotkań ligi angielskiej i włoskiej. Młody Yorke wyobrażał sobie wówczas, że pewnego dnia wybiegnie na zieloną murawę jednego z tych pięknych stadionów, a całe miasto będzie go podziwiać w telewizji. Jako piętnastolatek znalazł się pod skrzydłami Jacka Warnera, prezydenta federacji Trynidadu i Tobago, dzięki czemu trafił do szkoły, w której mógł szlifować swój piłkarski talent i być bliżej reprezentacji kraju przygotowującej się do eliminacji mundialu Italia ’90.
– Kiedy byłem dzieckiem, niemal każdy mój rówieśnik marzył o zostaniu profesjonalnym piłkarzem – zwierza się na łamach serwisu pokernews.com. – Od początku też mieliśmy pod górkę, ponieważ na Karaibach nie było pięknych boisk, stadionów i całej infrastruktury. Dorastałem praktycznie na ulicy i trudniłem się handlem na plaży. Miałem talent, ale również byłem bardzo zdeterminowany, żeby zostać zawodowcem.
Przykuł uwagę menadżera
Wielkie marzenie młodego Tobagijczyka o wyjeździe do Europy spełniło się w 1989 roku. Angielski klub Aston Villa odbywał wtedy tournée po Karaibach, a w jednym ze spotkań ekipa z Birmingham zmierzyła się drużyną, w której występował Dwight Yorke. Czarnoskóry napastnik rodem z Canaan przykuł uwagę menadżera teamu z Wysp, Grahama Taylora, na tyle skutecznie, że szefowie Lwów zaproponowali mu kontrakt.
ZOBACZ WIDEO: Leo Messi dla WP o Barcelonie z Lewandowskim: To świetna mieszanka
„The Smiling Assassin” zabawił na Villa Park aż do 1998 roku. W tym czasie wystąpił w 284 meczach i strzelił 97 goli, zdobywając z klubem Puchar Ligi Angielskiej. Co ciekawe, przez kilka lat współpracował z trenerem Ronem Atkinsonem, który w 2004 roku zasłynął rasistowskim komentarzem pod adresem Marcela Desailly’ego na antenie stacji ITV.
– Ciężko mi było zrozumieć jego wizję zarządzania zespołem, ale musiałem się dopasować, a Ron na mnie stawiał, za co jestem mu bardzo wdzięczny – wspomina Dwight przepytywany przez Hannah Pool. – Jego rasistowska wypowiedź bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ był przecież pierwszym brytyjskim menadżerem, który miał w składzie czarnoskórych piłkarzy. Ja z jego strony nigdy nie odczułem żadnej niechęci, wręcz przeciwnie, ale muszę być szczery wobec siebie i nawet nie będę próbował go bronić.
Do sezonu 1995/1996 Yorke grał na pozycji prawoskrzydłowego, a pełnię swojego talentu mógł pokazać dopiero po przejściu na środek ataku pod wodzą Briana Little. W ten sposób „The Smiling Assassin” stał się jednym z najbardziej bramkostrzelnych napastników Premier League, wzbudzając przy okazji zainteresowanie włodarzy Manchesteru United.
– Zanim jeszcze podpisałem kontrakt z Manchesterem United, działacze Aston Villi zaproponowali mi pensję w wysokości około dwudziestu ośmiu tysięcy funtów tygodniowo – dodaje. – Staram się myśleć, że byłem wart takich pieniędzy. Na Wyspy przybyłem po to, żeby grać w piłkę i pomóc mojej rodzinie w powrocie do domu. Z taką kasą na koncie w Trynidadzie i Tobago człowiek był milionerem.
Z Manchesterem United po koronę
Do Manchesteru United trafił przed sezonem 1998/1999 za równowartość ponad dziewiętnastu milionów euro. Pod wodzą sir Alexa Fergusona Tobagijczyk grał przez cztery lata, podczas których zapisał na swoim koncie trzy triumfy w Premier League, FA Cup, Puchar Interkontynentalny oraz Puchar Mistrzów.
W pamiętnych rozgrywkach 1998/1999 „The Smiling Assassin” został również królem strzelców Premier League i Ligi Mistrzów oraz najlepszym zawodnikiem tej pierwszej. Jego partnerem w ataku Czerwonych Diabłów był Andy Cole.
– Moje pierwsze kroki w United były w zasadzie perfekcyjne – wraca wspomnieniami do dawnych czasów. – Z miejsca wywalczyliśmy tryplet, a ja zostałem najlepszym strzelcem zespołu. W drugim sezonie zdobyłem dwadzieścia kilka goli, ale w trzecim nie byłem do końca skoncentrowany na futbolu. Media śledziły każdy mój krok, a ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Czasem zrobiłem coś głupiego i kiedy chciałem to naprawić, było już za późno. Dodatkowo Sir Alex Ferguson jest człowiekiem, który potrafi uprzykrzyć życie.
Przebrani w damską odzież
Dwight w młodości ciężko pracował na to, żeby zostać zawodowym futbolistą, a gdy mu się to udało, zbyt często korzystał z przywilejów, jakie dają sława i pieniądze. Jeszcze za czasów gry w Aston Villi w śmieciach zawodnika znaleziono film, na którym on i jego kolega z zespołu, Mark Bosnich, przebrani w damską odzież biorą udział w orgii z czterema kobietami i transwestytą.
Menedżerowi United nie podobało się pozaboiskowe życie Yorke’a, skoncentrowanego na odwiedzaniu kolejnych knajp i romansowaniu z kolejnymi kobietami. Za swoje hulanki Tobagijczyk był często odsuwany od składu, a w lipcu 2002 za równowartość trzech i pół miliona euro został sprzedany do Blackburn Rovers.
– Nie powiedziałbym, że styl życia zrujnował moją karierę – zarzeka się. – Nie kwestionuję tego, że widywano mnie na imprezach w towarzystwie pięknych kobiet, ale oprócz tego cechowałem się nienaganną etyką pracy. Nie zawalałem treningów. Gdy jesteś piłkarzem, najważniejsze w twoim życiu to zagrać dobry mecz, strzelić kilka bramek, a potem wrócić do domu i kochać się z piękną kobietą. Czy można wymarzyć sobie coś lepszego?
Podczas pobytu na Old Trafford Dwight Yorke wystąpił w 147 spotkaniach, strzelił 66 goli. Po odejściu reprezentował jeszcze barwy Blackburn Rovers, Birmingham Cirty, Sydney FC oraz Sunderlandu. W Australii w sezonie 2005/06 wywalczył mistrzostwo kraju, a z Sunderlandem w sezonie 2006/07 wygrał rozgrywki Championship, czyli zaplecza Premier League.
– Z perspektywy czasu pewne rzeczy mógłbym zrobić inaczej – dodaje. – Czy jednak zrezygnowanie z imprez i kobiet na rzecz jednego roku dłużej w Manchesterze uczyniłoby mnie szczęśliwszym człowiekiem? Nie sądzę i dlatego nie żałuję tego jak potoczyła się moja kariera.
Burzliwa relacja z Katie Price
Kariera Tobagijczyka to pasmo wzlotów i upadków, podobnie jak jego życie prywatne, pełne imprez i miłosnych uniesień. Piłkarz wiele lat temu romansował z modelką Katie Price, z którą ma syna Harveya. Jest on niewidomy i autystyczny, a Yorke uznał go dopiero po wykonaniu testów DNA. W efekcie tego jego relacje z Price do dziś pozostają bardzo napięte, a kontakt z potomkiem Dwight ma dość sporadyczny.
– Broniłem ją przed przyjaciółmi, starałem się być miły, ale przez lata otrzymywałem tylko kolejne ciosy – twierdzi. – Teraz, gdybym spotkał ją na ulicy, przeszedłbym obojętnie. Nie chcę tego mówić publicznie, bo to w końcu matka mojego dziecka, ale ta kobieta sprawia, że czuję się przy niej, jakbym był złym człowiekiem. Ma w sobie mnóstwo goryczy.
Mundial i emerytura
Choć poza boiskiem „The Smiling Assassin” nie zawsze był wzorem do naśladowania, a na zielonej murawie jego pięć minut trwało wyjątkowo krótko, to już na zawsze pozostanie ikoną wielkiego Manchesteru United z sezonu 1998/1999 oraz reprezentacji Trynidadu i Tobago, w której strzelił 19 goli w 74 występach. Ekipa z Karaibów w 2006 roku pod wodzą Leo Beenhakkera po raz pierwszy w historii zakwalifikowała się na mundial, a występ na niemieckich boiskach był dla Dwighta pięknym ukoronowaniem kariery.
– Zapytany o największy sukces w karierze zawsze wskazuję na tryplet z Manchesterem United, wywalczony pod wodzą wspaniałego menadżera w grupie wyśmienitych piłkarzy – mówi. – To był naprawdę wyjątkowy czas, ale oprócz tego miałem możliwość reprezentowania ojczyzny na mundialu w Niemczech w 2006 roku. Cudownie czułem się jako reprezentant kraju z kapitańską opaską na ręku.
Dwight Yorke przeszedł na sportową emeryturę po sezonie 2008/2009. Marzyła mu się praca trenera, ukończył nawet stosowny kurs, ale nie znalazł zatrudnienia. O pracy szkoleniowca nadal nie przestał myśleć, a swoimi spostrzeżeniami na temat futbolu bardzo chętnie dzieli się w mediach. W 2017 roku bardzo głośno było o fatalnym stanie jego finansów, związanym z upadłością firmy Dwight Yorke Promotions.