Gdy jesteś snajperem światowej klasy i od wielu lat znajdujesz się na szczycie, jakikolwiek kryzys szybko zostanie zauważony. Z takim walczył Robert Lewandowski. Wtorkowe starcie z Szachtarem Donieck (0:1) było dla niego szóstym z rzędu bez strzelonego gola.
Światowe media huczały o fatalnej passie napastnika i nawiązywały do czasów jego gry w... Borussii Dortmund (więcej TUTAJ). Nie pociesza fakt, że sama Duma Katalonii ostatnio ma problemy z konstruowaniem dogodnych sytuacji bramkowych.
Niedzielne spotkanie było za to świetną okazją do przerwania niemocy - zarówno dla zespołu Xaviego, jak i dla Roberta Lewandowskiego. W końcu na Estadi Olimpic Lluis Companys przyjechało Deportivo Alaves, rywal z nieco niższej półki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki
Piłka nożna bywa jednak nieprzewidywalna. Już w 18. sekundzie, po tym jak FC Barcelona ledwo rozpoczęła spotkanie, bramkę zdobyli goście. Stracona przez Ilkaya Gundogana futbolówka znalazła się na lewej stronie, a stamtąd precyzyjnie zagrał ją Javi Lopez. Kluczowy pojedynek wygrał Samuel Omorodion, który wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Taki początek był po prostu szokujący. Duma Katalonii chciała odpowiedzieć, natomiast ponownie brakowało konkretów. W przeciwieństwie do poczynań Deportivo Alaves. Przyjezdni, a szczególnie Omorodion sprawiał ogromne problemy defensywie mistrzów Hiszpanii.
Napastnik ekipy z Alaves bawił się z Julesem Kounde. Reprezentant Francji nie miał sposobu na zatrzymanie go. Przez to Omorodion mógł ustrzelić nawet hat-tricka już w pierwszej połowie. Raz przegrał pojedynek sam na sam z Marc-Andre ter Stegenem, a chwilę później przepchnął wcześniej wspomnianego Kounde i uderzył w poprzeczkę.
Piłkarze FC Barcelony schodzili na przerwę przy akompaniamencie gwizdów na Estadi Olimpic Lluis Companys. Nic dziwnego, bo ich gra wyglądała mizernie. Podopieczni Xaviego z Robertem Lewandowskim na czele postanowili jednak uderzyć pięścią w stół.
Druga połowa niedzielnego spotkania była bowiem zupełnie inna. Dobry moment gospodarzy zaznaczył właśnie Lewandowski, którego kapitalnym podaniem obsłużył Kounde. Kapitan reprezentacji Polski trudnym strzałem głową po długim słupku doprowadził do wyrównania.
FC Barcelona zwolniła tempo, ale cały czas pozostawała groźna. Przekonał się o tym Abdelkebir Abqar. Marokańskiego defensora wyprzedził rezerwowy Ferran Torres. Hiszpan został faulowany przez rywala... w jego polu karnym. Sędzia podyktował "jedenastkę".
Pewnie wykorzystał ją nie kto inny jak Robert Lewandowski. Z barków Polaka spadł zapewne niesamowity ciężar.
Kapitan Biało-Czerwonych czekał w końcu na gole od 23 września. Nie dość, że przełamał złą passę, to bramki "Lewego" dały Dumie Katalonii trzy punkty wymęczone w bólach.
FC Barcelona - Deportivo Alaves 2:1 (0:1)
0:1 - Samu Omorodion 1'
1:1 - Robert Lewandowski 53'
2:1 - Robert Lewandowski 77'
Składy:
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Ronald Araujo, Jules Kounde (70' Alex Balde), Inigo Martinez, Joao Cancelo - Pedri (81' Oriol Romeu), Ilkay Gundogan, Fermin Lopez (63' Raphinha) - Lamine Yamal, Robert Lewandowski, Joao Felix (70' Ferran Torres)
Deportivo Alaves: Antonio Sivera - Andoni Gorosabel (85' Nahuel Tenaglia), Abdelkebir Abqar, Rafa Marin, Ruben Duarte - Antonio Blanco (85' Tomas Mendes), Ander Guevara - Luis Rioja (63' Abderrahmane Rebbach), Jon Guridi (79' Ianis Hagi), Javi Lopez - Samu Omorodion (79' Kike Garcia)
Żółte kartki: Robert Lewandowski, Ilkay Gundogan (FC Barcelona) - Ruben Duarte (Deportivo Alaves)
Sędzia: Mateo Busquets Ferrer
Zobacz też:
Dwa gole w ciekawym starciu Pogoni Szczecin z Rakowem Częstochowa