Lechia Gdańsk mimo że dominowała przez prawie całe spotkanie nie potrafiła zdobyć pieczętującej bramki, co się szybko zemściło i ostatecznie w Gdańsku na tablicy wyników widniał rezultat 1:1. - Mówiłem w przerwie, że Korona to bardzo groźny zespół i musimy uważać na ich kontry. W drugiej połowie graliśmy strasznie chaotycznie. Sytuacje do strzelenia drugiej bramki były, lecz ich nie wykorzystaliśmy. Goście mieli okazję na strzelenie bramki i to zrobili - mówił po meczu Marcin Kaczmarek zawodnik Lechii.
Lechia Gdańsk wyraźnie lepiej spisuje się na wyjazdach, niż u siebie. Ostatni raz biało-zieloni w Gdańsku wygrali z Zagłębiem Lubin po bardzo kontrowersyjnym golu w ostatnich sekundach meczu. - Grałem w Koronie i wiem, że mają tam dobrych zawodników. Raz wyszli z kontrą i strzelili bramkę. Szkoda, bo znów tracimy punkty u siebie i kibice są zawiedzeni - kontynuował.
Kaczmarek w 27. minucie gry wyprowadził swój zespół na prowadzenie po golu zdobytym z rzutu wolnego. - Był tam Paweł Nowak i Zabłocki. Podszedłem do Kuby i powiedziałem, że może ja strzelę, bo jestem lewonożny. Było zbyt blisko, żeby uderzać nad murem, więc futbolówkę posłałem po ziemi i piłka wpadła do siatki. Strzeliłem gola i myślałem, że to wygramy. - opowiada skrzydłowy gdańszczan.
W Lechii nadal na swoim końce gola nie ma żaden z napastników. Skuteczność to największy problem Tomasza Kafarskiego i jego podopiecznych. - Mamy sytuacje, a nie możemy ich wykorzystywać. Takie spotkania musimy wygrywać. Zostało kilka meczów i punkty są potrzebne. Lechia grała w poprzednim sezonie dobrze u siebie, a źle na wyjazdach, a teraz jest na odwrót. Trzeba się jednak cieszyć z tego jednego punktu.
Już za kilka dni swoją grę na własnym stadionie będą mogli poprawić lechiści, ponieważ czeka ich spotkanie pucharowe. - Mamy za chwilę mecz w Pucharze Polski z Odrą i potem z GKS-em Bełchatów w lidze. Do meczu z drużyną z Wodzisławia podchodzimy poważnie, ponieważ jest to najkrótsza droga do pucharów - zakończył strzelec bramki dla Lechii w meczu z Koroną.