Nie mieliśmy szefa w drużynie - trenerzy o spotkaniu GKS Jastrzębie - Przebój Wolbrom

Piłkarze z Jastrzębia przegrali z Przebojem Wolbrom 2:4 i spadli na ostatnią pozycję w lidze. Na konferencji prasowej po spotkaniu trener gospodarzy Jerzy Wyrobek przyznał, że o porażce zadecydowały szkolne błędy i brak lidera w drużynie. W szczególności obwiniał doświadczonych graczy, którzy nie potrafili wziąć ciężaru gry na swoje barki.

Robert Orłowski (trener Przeboju): W jednym zdaniu można powiedzieć, że wróciliśmy z piekła do nieba. W pierwszej połowie zrobiliśmy tyle błędów, że przykro było patrzeć na naszą grę. Błąd drużyny gospodarzy w postaci bramki samobójczej dał nam wiarę w to, że możemy tu powalczyć o więcej niż remis. Mecz był bardzo ciężki myślę, że dla obu zespołów tym bardziej, że my nie preferowaliśmy takiej gry jak gospodarze, którzy grali tylko i wyłącznie długimi piłkami i chcieli skorzystać z zamieszania. Przy stanie 3:2 dla nas to, że gospodarze nie wykorzystali dwóch idealnych sytuacji to już tylko ich wina. Natomiast my skorzystaliśmy z tego, że gospodarze się zapędzali do przodu i wykorzystaliśmy kontry. Uważam, że bramka na 4:2 była dopełnieniem naszego większego "chciejstwa" tutaj żeby wygrać. Chcieliśmy wygrać bez względu jak się ten mecz układał od samego początku.

Jerzy Wyrobek (trener GKS-u): Trudno cokolwiek mądrego powiedzieć, bo w pierwszej połowie mogło być już po meczu. Niestety kolejna samobójcza bramka po której przeciwnik dostał wiatru w plecy. Druga połowa katastrofa. Tak proste, dziecinne błędy, gdzie na odprawie uczulało się zawodników, żeby nie dali się kontrować. Mam pretensje do doświadczonych piłkarzy, którzy powinni pokierować, a nie głupio grać. Zaczęliśmy popełniać błędy, które nie powinny się zdarzyć. Szkoda sytuacji na 3:3, potem znowu się odkryliśmy. Nie mieliśmy takiego szefa w drużynie, który pokierowałby grą mimo posiadania kilku doświadczonych piłkarzy. Na pewno też brakło dzisiaj sił. Po meczu powiedziałem piłkarzom, żeby zaczęli grać normalnie. Nie bać się, bo po stracie bramki na 2:1 wystraszyli się i gra siadła. W poprzednim meczu Copik wziął grę na swoje barki, a dzisiaj nie było takiego człowieka. Gratuluję przeciwnikowi zwycięstwa.

Komentarze (0)