YouTube wyrwał go z biedy. Dziś zadziwia świat

Miał nie nazywać się Endrick, tylko Di Stefano. Drzwi to wielkiej piłki otworzył mu jego ojciec, który nagrywał jego boiskowe popisy, a następnie wrzucał to na YouTube. W wolnym czasie nie ogląda piłki, zamiast tego woli grać w gry komputerowe.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Endrick w reprezentacji Brazylii Getty Images / Wagner Meier / Na zdjęciu: Endrick w reprezentacji Brazylii
21 lipca 2006 roku. W dzielnicy Taguatinga nieopodal Brasilii na świat przychodzi Endrick Felipe Moreira de Sousa, czyli - w skrócie - Endrick. Wschodząca gwiazda światowego futbolu. 17-latek, który ma już dwa występy w seniorskiej reprezentacji Brazylii (debiutował w wieku 17 lat i trzech miesięcy), a od przyszłego sezonu będzie piłkarzem Realu Madryt.

Nie ucieknie od porównań do Ronaldo. Oczywiście tego brazylijskiego. Real Madryt to jedno. Też gra z dziewiątką na plecach. I przede wszystkim jest pierwszym nastolatkiem od czasów El Fenomeno, który doczekał się powołania od selekcjonera.

- Miałem nie nazywać się Endrick, tylko Di Stefano, który grał w Realu. To drużyna, którą uwielbiam. Przy niej dorastałem i z biegiem czasu czytałem coraz więcej o historii. Zawsze chciałem tam przejść - mówił Endrick w rozmowie z dziennikiem "Marca".

I klamka zapadła. Pozostali chętni musieli obejść się smakiem, a tym cudownym dzieckiem interesował się każdy szanujący się (i bogaty) klub.

ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"

Gwiazda z YouTube

Pochodzi z biednej rodziny. Ojciec Douglas, matka Cintia, do tego rodzeństwo (starsza siostra Lavinia i młodszy brat Noah Gaela). Tam nigdy się nie przelewało. Komfort życia był na dość przeciętnym poziomie. Bo choć ojciec grał zawodowo w piłkę nożną, to nie miał wystarczająco talentu, by - mówiąc kolokwialnie - ustawić rodzinę finansowo na kilka pokoleń do przodu.

Choć z drugiej strony przyczynił się do tego, że dziś Endrick jest u bram piłkarskiego raju. Bo zaraził swojego syna pasją do futbolu. Młody Endrick oglądał w akcji swojego tatę, chodził na treningi, oglądał mecze. I sam zaczął stawiać kolejne kroki.

W 2017 roku cała rodzina podjęła trudną decyzję o przeprowadzce do Sao Paulo. Chcieli zacząć wszystko od nowa, na dużo lepszym poziomie niż dotychczas. Lekko jednak nie było. Ojciec zaczął od pracy jako steward na terminalu autobusowym, później sprzedawał kawę. Ale o tzw. kokosach nie było mowy. Wystarczało na jedzenie, natomiast często brakowało pieniędzy na czynsz za mieszkanie. Ojciec widział jednak potencjał u swojego syna i zaczął nagrywać jego boiskowe popisy, a następnie publikował to na YouTube. Liczył, że pewnego dnia ktoś to dostrzeże.

Zainteresowanie wyraziły trzy brazylijskie kluby: Corinthians, Santos i Sao Paulo. Problem? Oczywiście pieniądze. Początkowo nikt nie chciał zaryzykować i inwestować wielkiej sumy w 10-latka i jego rodzinę. Trzeba było zapewnić dom, wyżywienie. Najwyższą ofertą było 150 reali miesięcznie, co przy obecnym kursie daje niespełna... 28 euro. Śmieszne pieniądze, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Za tyle nie kupi się oryginalnej meczowej piłki.
fot. Pedro Vilela/Getty Images fot. Pedro Vilela/Getty Images
W końcu Endrick wpadł w oko innego klubu. Trafił do Palmeiras. Dostał umowę na 1000 euro miesięcznie, a dodatkowo ojciec zawodnika otrzymał pracę (sprzątał klubowe obiekty). To znaczy... chronologia była inna, bo najpierw ojciec zgłosił się do klubu, ale postawił warunek, że syn ma trafić do szkółki. Klub podjął niewielkie ryzyko i z perspektywy czasu na pewno nie żałuje tej decyzji. Endrick robił furorę w drużynach młodzieżowych. Mając 15 lat nie grał z rówieśnikami, a ludźmi pełnoletnimi. I na ich tle też błyszczał. W końcu zadebiutował w brazylijskiej ekstraklasie w wieku 16 lat, 2 miesięcy i 15 dni. W Palmeiras wygrał wszystko - zdobywał mistrzostwo w każdej kategorii wiekowej.

Real Madryt zna doskonale brazylijski rynek i momentalnie zwrócił uwagę na kolejny talent. W grudniu klub oficjalnie ogłosił podpisanie sześcioletniego kontraktu, który zacznie obowiązywać od 1 lipca 2024 roku (w momencie, gdy Endrick osiągnie pełnoletność). Wartość transferu to 35 milionów euro kwoty stałej, do tego 25 w formie zmiennych, 12 w podatkach. W sumie 72 miliony euro.

I teraz już Endrick wraz z rodziną nie będzie musiał martwić się o to, czy będzie ich stać na zapłacenie czynszu. Roczne zarobki w Realu Madryt będą wynosić 3 miliony euro. Większe pieniądze oferowało mu PSG (co za tym idzie wyższa byłaby też kwota odstępnego dla Palmeiras), podchody robiły też m.in. FC Barcelona i Chelsea, jednak Brazylijczyk od początku był nastawiony na przeprowadzkę do Madrytu.

Przygotował się na Real

Mimo iż w Realu Madryt będzie od 1 lipca, to nie próżnuje. Intensywnie uczy się hiszpańskiego, ale nie tylko, bo zwraca uwagę również na język angielski. Stara się również poznać różnice kulturowe pomiędzy Brazylią i Hiszpanią. Robi wszystko, by jego przylot do Europy - pozostając w terminologii - miał możliwie najbardziej miękkie lądowanie.

Gościł w Madrycie. Przede wszystkim po to, by spotkać się z jednym ze swoich idoli - Viniciusem. Podpatrywał go, pytał o codzienną pracę, metody treningu, dietę. Wszystko to, co mogło pomóc mu stać się lepszym piłkarzem. A wszystko to działo się jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem transferu do Realu Madryt.

- Kiedy coś wchodzi mi do głowy, to wiem, że zawsze będę pracować, by to osiągnąć. W życiu i futbolu trzeba się poprawiać, a osiągasz to pracą - mówił Endrick we wspomnianym wcześniej wywiadzie.

Presja go nie zje

Palmeiras to jeden z największych klubów w Brazylii, tak samo jak Real Madryt jest jednym z największych w Europie. Pod tym kątem presja wydaje się podobna, choć oczywiście w tym drugim przypadku dużo łatwiej o tzw. sodówkę.

A o to nie trudno, zwłaszcza przy tak gigantycznych pieniądzach i całej otoczce. Endrick dopiero co podpisał komercyjny kontrakt z New Balance. Odrzucił dużo lepsze finansowo oferty Adidasa, Nike czy Pumy. NB stworzy mu jego własną markę ubrań.

Są przykłady, gdy mówi się, że 35-letni zawodnik czuje się jak nastolatek. Że jego wiek biologiczny jest znacznie mniejszy niż ten faktyczny. W przypadku Endricka można odnieść zupełnie odwrotne wrażenie. Mimo zaledwie 17 lat ma łeb na karku. Nie lubi imprezować, nie ciągnie go do alkoholu. Poświęcił piłce całe życie, wszystko jej podporządkował. Osoby go znające mówią jak o wielkim profesjonaliście.

Wydaje się być niezwykle doświadczonym życiowo człowiekiem. Czytając do można odnieść wrażenie, że mentalnie ma 35 lat, a nie 17.

Z drugiej strony... Nie ogląda meczów. Nie zwraca uwagi na programy telewizyjne. W wolnym czasie odcina się od futbolu. Zamiast tego siada przed konsolą lub komputerem i gra w gry.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Czy Endrick zrobi karierę na miarę potencjału?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×