Polacy pokonali Łotwę 2:0 w towarzyskim meczu na PGE Narodowym w Warszawie i choć szybko objęli prowadzenie, a jego przebieg mieli pod kontrolą, zostawili po sobie nie najlepsze wrażenie.
Jeśli spotkanie miało uspokoić kibiców przed marcowymi barażami o mistrzostwa Europy 2024, to tak się nie stało.
W nich zmierzymy się z Estonią, a w razie awansu stoczymy decydujący bój o miejsce w turnieju z Walią lub Finlandią (więcej szczegółów dotyczących losowania -> TUTAJ).
- Chwilami graliśmy dobrą piłkę, ale z akcentem na chwilami. To troszeczkę za mało biorąc pod uwagę klasę reprezentacji Polski i rywala, z którym w dodatku graliśmy u siebie. Kibice doskonale wiedzą, w jakiej sytuacji znalazła się kadra. Trzeba szukać pozytywów przed dwoma meczami barażowymi, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli rozegrać jedno spotkanie i odpaść z Estonią - mówi były reprezentant Polski Piotr Czachowski w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Polacy ostro po blamażu kadry z Czechami. "Lewandowski? Tragedia. Trzeba szukać następcy"
- Tak czy inaczej, to silniejszy rywal od Łotwy. Na pewno zwycięstwo w poprzednim pojedynku na PGE Narodowym nie jest bez znaczenia, bo każda wygrana w pewien sposób buduje zespół. Pozostaje teraz mieć nadzieje, że nasi reprezentanci będą regularnie grali w swoich klubach i zaprezentują się lepiej w marcu. Na pewno mecze o stawkę są obarczone większym stresem i powinny wyglądać zdecydowanie inaczej. Margines błędu skurczy się do zera. Liczę, że zagramy dwa dobre spotkania i awansujemy na Euro 2024 - dodaje.
"Zmarnowaliśmy siedem lat"
Polacy lepsze fragmenty przeplatali słabszymi. Pozwolili Łotyszom stworzyć kilka okazji, a ci wcale nie musieli opuścić Warszawy bez strzelonej bramki. - Styl naszej gry przypominał sinusoidę. Z drugiej strony nie spodziewałem się niczego innego, bo reprezentacja znalazła się na krawędzi. Po meczu z Łotwą widzę delikatną poprawę sytuacji, ale nie możemy być zadowoleni, wygrywając raptem 2:0 ze słabym rywalem. Fakty są takie, że nie przypominam sobie, kiedy zagraliśmy dobrze przez 90 minut i to na pewno martwi - zauważa Czachowski.
- Minęło siedem lat od sukcesu Adama Nawałki. Przez ten czas mimo wygranych eliminacji do mistrzostw Europy, w których zwyciężaliśmy osiem z dziesięciu rozegranych pojedynków, a później mistrzostw świata, nie dostaliśmy żadnych sygnałów, że Polacy będą grali w taki sposób, by ucieszyć oko kibica. Wydaje mi się, że nie nastąpiła żadna zmiana pokoleniowa i w pewien sposób zmarnowaliśmy wspomnianych siedem lat - kontynuuje ekspert.
Niedawno w rozmowie z nami były prezes PZPN Grzegorz Lato przyznał, że kadra potrzebuje rewolucji (więcej -> TUTAJ).
Wąski skład to jednak nie jest jedyny problem Biało-Czerwonych. - Do reprezentacji przebiło się niewielu zawodników. Przez zgrupowania przewijają się te same osoby, a nowe twarze, które odnajdują się w trudnych realiach reprezentacyjnych, możemy policzyć na palcach jednej ręki. Od 2018 mieliśmy pięciu szkoleniowców. To zdecydowanie za dużo. Średnio na jednego trenera przypada rok pracy. Z kolei Niemcy od zakończenia drugiej wojny światowej mieli ich łącznie dziesięciu. Gołym okiem widać, że brakuje nam również stabilizacji - tłumaczy ekspert.
- Prezesi PZPN, którzy decydowali o wyborach szkoleniowców, sami sobie odpowiedzieli na pytanie, jakie błędy zostały popełnione. Wystarczy spojrzeć, ile rzetelnej pracy wykonali Portugalczycy, pracujący z naszą reprezentacją. Jeden z nich, a konkretnie Paulo Sousa uciekł, zaś drugi - Fernando Santos - nie robił prawie nic. Na obu nie powinno się zostawić suchej nitki. To było jakieś zrządzenie losu - podkreśla nasz rozmówca.
Polska piłka na zakręcie
Jego zdaniem wszyscy popełniali błędy w strukturach związku. - Od osób decyzyjnych, po piłkarzy. Krytyka spadała przede wszystkim na zawodników, ale to nie powinno dziwić. Jeśli jest się na piedestale i gra w reprezentacji, występując na co dzień w klubach z najlepszych europejskich lig, trzeba liczyć się z tym, że po słabszych występach nie brakuje krytycznych głosów i należy przyjąć te konstruktywne. Wyciągnąć z nich wnioski - podkreśla były obrońca.
- Polska piłka znalazła się na zakręcie, w dodatku bardzo ostrym, jadąc niezwykle szybko. Musimy uważać, żeby z niego nie wypaść. Trzeba szanować każdą nadarzającą się okazję. Całe szczęście, że od jakiegoś czasu na mistrzostwa Europy kwalifikują się aż 24 zespoły. Musimy to wykorzystać i na nie awansować. Szkoda, żeby Polski zabrakło na tak ważnej imprezie. Stracilibyśmy wiele, od pieniędzy aż po prestiż - podsumowuje Piotr Czachowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Kadrowicz podsumował swój debiut
- Ostro wypowiedział się nt. Probierza