Podopieczni Jaroslava Silhavy'ego zapewnili sobie bezpośredni awans na mistrzostwa Europy, a w eliminacyjnej grupie E wyprzedzili między innymi Polskę. Tym większym zaskoczeniem był fakt, że po ostatnim spotkaniu selekcjoner postanowił zrezygnować ze stanowiska.
Ruszyła giełda nazwisk. Wrócił temat między innymi Marka Papszuna, którego już wcześniej tamtejsze media wskazały jako dobrego kandydata na następcę Silhavy'egp. Szkoleniowiec pozostaje bez pracodawcy od momentu, w którym opuścił Raków Częstochowa.
W rozmowie z portalem Isport.blesk.cz o byłego opiekuna częstochowian został zapytany Tomas Pekhart. Związany z warszawską Legią zawodnik komplementował Papszuna. Jego zdaniem, to byłby świetny wybór.
- Jestem tego pewien na sto procent. To byłaby bomba. W Polsce ma ogromne nazwisko. Ci, którzy trenowali pod jego okiem w Rakowie, mówią, że odkąd zaczęli z nim pracę, zupełnie inaczej postrzegają piłkę i wszystko wokół niej. Zwraca uwagę na rzeczy, o których inny trener nawet by nie pomyślał. Inaczej jest prowadzić drużynę narodową niż klub, ale gdyby dostał czas... - zastanawiał się napastnik Legii.
ZOBACZ WIDEO: 16-latek z Polski jak Messi. Tego gola można oglądać w nieskończoność
Co ciekawe, swego czasu Papszun był zwolennikiem transferu Pekharta do Rakowa. Ten ruch nie doszedł do skutku. Czeski snajper zdecydował się na powrót do stołecznego zespołu.
Na brak zainteresowania Papszun nie narzeka. - Czeka na odpowiednią ofertę. Być może chce drużyny, w której zawodnicy będą chcieli ciężko pracować, jak miało to miejsce w Rakowie. Pod jego okiem przygotowania trwają od rana do wieczora, zawodnicy wypełniają raporty, oceniają samych siebie - dodał Pekhart.
Czy to realna kandydatura? Jak ustaliły WP SportoweFakty, szanse na zatrudnienie Papszuna przez czeską federację są niestety niewielkie. Bardziej prawdopodobne jest, że działacze postawią na trenera z krajowego podwórka (więcej TUTAJ).
Czytaj więcej:
Wstrząs w derbach Italii trwał kilka minut. Juventus za plecami Interu
"O mój Boże!". Argentyńczyk nie mógł uwierzyć w to, co zrobił