Dawno nie było takiej sytuacji, aby derby Katalonii były odbierane jak największy hit danej kolejki La Liga. Teraz obie drużyny są w czołówce tabeli i nie było zaskakujące, że kibice czekali na ten mecz.
FC Barcelona dobrze weszła w to spotkanie, ale ostatecznie nie zdołała jako pierwsza trafić do siatki. Przy pierwszym konkretnym ataku dokonali tego zawodnicy Girony, a stało się tak za sprawą ukraińskiego duetu.
Wiktor Cyhankow dostał znakomite podanie prostopadłe, świetnie wkleił się w linię spalonego i znalazł się w idealnej sytuacji i na dobrą sprawę mógł zakończyć ją sam. Zdecydował się jednak na podanie do swojego rodaka, a Artem Dowbyk nie mógł nie trafić do siatki.
Dzięki temu już w 12. minucie Girona FC objęła prowadzenie w derbach Katalonii, co oczywiście zwiastowało jeszcze ciekawsze zawody. Po tej bramce Barcelona była zmuszona do jeszcze mocniejszych ataków.
Blaugrana szybko wzięła się do roboty i po kilku minutach dzięki bramce Roberta Lewandowskiego już remisowała. Jednak jej nie zadowalał remis i wciąż naciskała, przez co pozostawiała wolne przestrzenie na swojej połowie.
Z tych piłkarze Girony starali się korzystać, gdy tylko mogli. Pod koniec pierwszej połowy sprawy w swoje ręce wziął Miguel Gutierrez. Lewy obrońca oddał kilka strzałów w stronę bramki rywala, a trzeci z nich znalazł drogę do siatki.
W drugiej połowie Barcelona atakowała jeszcze mocniej, bo musiała odrabiać straty. To jednak szło jej nieudolnie, a w drugą stronę Gironie dobrze wychodziło kontratakowanie. Najpierw na 3:1 trafił Yan Valery, a w doliczonym czasie nadzieję Barcy golem na 4:2 zniszczył Cristhian Stuani.
Czytaj też:
Kowalczyk zaskoczył. Widzi go w kadrze
Problemy Atletico Madryt z ligowym maruderem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)