Sceny niczym z komedii. "Lewy" niestety w głównej roli [OPINIA]

Getty Images / NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / NurPhoto / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

To był śmieszno-straszny wieczór w Lidze Mistrzów. Robert Lewandowski miał być dla Barcelony gwarantem 2,8 mln euro, tymczasem Xavi uznał, że drużynie będzie lepiej bez niego. Sportowa zapaść kapitana reprezentacji Polski sprawia dojmujące wrażenie.

To, co wydarzyło się w Barcelonie przed meczem w Antwerpii (2:3), przypominało pierwsze sceny komedii gangsterskiej. Oczyma wyobraźni widzę Joana Laportę, który niczym Bohdan Łazuka w polskiej klasyce gatunku "Chłopaki nie płaczą", wali pięścią w stół, gdy dowiaduje się, że Xavi zamierza odpuścić mecz z Royalem.

Szef Barcy wściekł się, że goły i wesoły mistrz Hiszpanii może nie podnieść z boiska blisko trzech milionów euro - na tyle UEFA wycenia pojedyncze zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dlatego strofuje Xaviego i zmusza go do tego, by wziął do Belgii swoich najlepszych chłopaków i przywiózł w walizce premię za wygraną.

Problem w tym, że po dwóch minutach na Bosuilstadion nikomu poza gospodarzami nie było do śmiechu. Lekka w swym założeniu komedia gangsterska zamieniła się w dramat (uwaga, spojler!) bez happy endu. Dla Xaviego, dla Barcelony i dla Lewandowskiego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy

Xaviemu Laporta przetrącił kręgosłup. Wtrącił mu się w decyzje, które powinny być jego autonomicznymi. Podważył jego autorytet w oczach zespołu. Kto bywa blisko drużyn, wie, że to pierwszy krok (nawet postawiony nieświadomie) w kierunku rozstania z trenerem. Nikt nie skoczy za marionetką w ogień.

Barcelona natomiast miała poprawić sobie morale po domowej klęsce z Gironą (2:4), tymczasem otrzymała w Antwerpii ciężki cios, po którym może dojść do siebie dopiero po przerwie świąteczno-noworocznej. I do tego wraca do kraju z pustymi rękoma.

Lewandowski wreszcie stracił w Belgii więcej, niż mógł zyskać. Miał być tym, który - w oczach Laporty - poprowadzi Barcę do zwycięstwa. Zapewni 2,8 mln euro. Tego prezydent klubu oczekiwał od drugiego najlepiej (a spośród zdrowych: najlepiej) opłacanego piłkarza klubu.

Tymczasem "Lewy", pozostając w konwencji filmowej, zachowywał się jak Jurek Kiler, który przypadkiem znalazł się w określonej sytuacji. Tyle że Kiler znakomicie się odnalazł w nowej roli, a ścieżką dźwiękową do kompilacji środowych zagrań "Lewego" mógłby być kawałek "Co ty tutaj robisz?" Elektrycznych Gitar.

Gdyby w 2021 roku jakiś fan futbolu wylądował na bezludnej wyspie i teraz został odnaleziony, nie uwierzyłby, że tak gra dziś Lewandowski. Sportowa zapaść kapitana reprezentacji Polski sprawia dojmujące wrażenie. Wydaje się, że "Lewy" płynie już na drugą stronę rzeki. I raczej motorówką, a nie w pontonie.

W środę nie oddał ani jednego strzału w kierunku bramki rywali, nie wykonał ani jednego dryblingu, przegrał cztery z pięciu pojedynków. Gdyby Barca grała w "10", nikt by się nie zorientował.

Fakt, że Xavi zdjął go z boiska przy niekorzystnym dla Barcelony wyniku 20 minut przed końcem, jest doskonałym podsumowaniem jego gry. Dotąd się to nie zdarzało, by "Lewy" nie uczestniczył w pościgu za wynikiem. Teraz trener uznał, że 35-latek po prostu mu się w tym nie przyda.

Z bólem serca to powtarzam, ale Lewandowski staje się dla Barcelony (złotą) kulą u nogi. Ostatnio, jeśli wygrywa, to pomimo "Lewego", a nie dzięki niemu. Niechybnie zbliżamy się do momentu, w którym Xavi posadzi Lewandowskiego na ławce nie po to, by go oszczędzać, tylko by wzmocnić siłę rażenia Barcelony.

Środowy mecz dał Laporcie do myślenia ws. Polaka. W przyszłym sezonie pensja Polaka poszybuje do 32 mln euro rocznie, a wszystko wskazuje na to, że "Lewy" z miesiąca na miesiąca będzie dawał Barcelonie jeszcze mniej niż teraz. Na niekorzyść "Lewego" działa też to, że wyrównującego gola (2:2) strzelił wprowadzony za niego 17-letni Marc Guiu.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty