Niebiescy stracili bramkę w 32. minucie, gdy do siatki trafił Engjell Hoti. Jednak w drugiej połowie rzucili się do odrabiania rezultatu i zdołali doprowadzić do remisu w 88. minucie za sprawą Przemysława Szura. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Dziękuję drużynie za zaangażowanie i walkę do samego końca, bo był to na pewno trudny mecz. Wiedzieliśmy, że ŁKS się na nas rzuci i zrobi wszystko, by to spotkanie wygrać. Weszliśmy w nie nieźle, ale niestety tylko do momentu straty bramki. Później zrobiliśmy sporo błędów w rozegraniu, to był trudny moment dla nas - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Jan Woś.
Szkoleniowiec Ruchu Chorzów miał mieszane uczucia. Z jednej strony cieszył się, że jego drużyna walczyła do końca, z drugiej strony liczyła w Łodzi na więcej niż remis.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Druga połowa to obraz zespołu, który chce odrobić bramkę, wygrać. Nie udało się, i kończymy tylko z remisem. Od dłuższego czasu mówimy, że remisami nie uratujemy ekstraklasy dla Chorzowa. Punkt wywalczony w dniu dzisiejszym, z determinacją może trochę cieszyć, ale to jest "tylko" remis - powiedział.
Pewną przeszkodą dla beniaminka ze Śląska mógł być fakt, że z powodu kartek pauzował jego lider Daniel Szczepan. Zapytaliśmy więc, czy - zdaniem trenera - ze Szczepanem w składzie byłoby łatwiej.
- Statystyki przemawiają za tym, że Daniel jest bardzo potrzebny tej drużynie. Takie jest życie, taki los i sztuką jest być na to gotowym. Mogło to wyglądać lepiej, jeśli chodzi o grę do przodu. Daniel grał w większości tych meczów, nie dawał szansy że by ktokolwiek za niego wszedł - odpowiedział Woś.
Trener chorzowian miał jednak największy żal o postawę drużyny w pierwszej połowie. Stworzyła ona niewiele sytuacji pod łódzką bramką.
- To problem, który siedzi w głowach. ŁKS ma podobnie, ale kiedy zdobył bramkę, to był inny zespół, nie chciał tego stracić. Myślę, że gospodarze nie pozwolili nam na zbyt wiele i byli konkretni w działaniach - Hoti, który utrzymywał się przy piłce, a także Ramirez. Nastawialiśmy się, że to będzie dla rywali mecz o wszystko i że rzucą się na nas - przyznał szkoleniowiec.
W przerwie boisko opuścił Tomas Podstawski. To on stracił piłkę przy akcji bramkowej ŁKS-u w pierwszej połowie. Tu - jak wyjaśnił Jan Woś - doszły jeszcze kwestie zdrowotne.
- Ten błąd decydował, ale on nie wyglądał od początku meczu bardzo dobrze. Poza tym miał kontuzję stawu skokowego. Był do gry, ale ten uraz zostawił jakiś ślad - wyjaśnił.
Ruch Chorzów zakończy 2023 rok na przedostatnim, 17. miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy. W pierwszej kolejce po zimowej przerwie Niebiescy podejmą Legię Warszawa.
Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Czytaj też: Lech Poznań zwolnił szkoleniowca. Odsłaniamy kulisy rewolucji w Poznaniu