Kamil Piątkowski od dawna uważany był za jeden z największych polskich talentów. Jako gracz Rakowa Częstochowa miał w pewnym momencie bardzo wiele propozycji, z których latem 2021 roku wybrał RB Salzburg, przechodząc do niego za 6 mln euro, czym częstochowski klub pobił swój rekord transferowy.
Ten wybór wydawał się wtedy jak najbardziej logiczny, bo austriacki klub słynie z tego, że potrafi szlifować piłkarskie diamenty.
Z różnych powodów kariera Piątkowskiego nie rozwinęła się jednak w Austrii tak jak się wszyscy spodziewali. Polak raz grał, innym razem nie, nie zawsze logiczne było też to dlaczego w danym momencie , po dobrych występach, był odstawiany. Ergo: Piątkowski od dawna chciał odejść z Salzburga, był na wypożyczeniu w Belgii, ale kilka innych prób opuszczenia klubu Austriacy zablokowali.
Drugie podejście do Hiszpanii
Tym razem się jednak udało i Piątkowski będzie grał w jednej z najlepszych lig świata. – Dla Kamila to spełnienie jednego z piłkarskich marzeń. Zawsze chciał grać w Anglii, ale i w Hiszpanii – mówi nam Marcin Lewicki z agencji ProSport Manager, agent reprezentanta Polski, który zdradził kulisy tego niespodziewanego transferu.
- Tak naprawdę to drugie podejście Kamila do ligi hiszpańskiej. Pół roku temu był tu jedną nogą. Dogadaliśmy się z Las Palmas, już mieliśmy tam polecieć, ale przez kontuzje dwóch piłkarzy Salzburga transakcja upadła, bo Austriacy w ostatnim momencie cofnęli zgodę na odejście – wyjaśnia nam Lewicki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękne chwile. Arkadiusz Milik w roli głównej
Teraz nic już nie stanęło na przeszkodzie, choć od razu pojawiły się głosy, że to ryzykowna opcja, bo Granada traci dużo goli i jest zagrożona spadkiem. W tym momencie klub jest na przedostatnim miejscu i traci pięć punktów do bezpiecznej strefy.
– A my jesteśmy właśnie spokojni. Wiemy na co się piszemy. W tym momencie uważamy, że to win win sytuacja. Granada potrzebuje dobrego, agresywnego stopera, a Kamil regularnej gry. Jestem przekonany, że wyjdzie to wszystkim na dobre – przekonuje agent piłkarza.
Dwóch top skautów wskazało na Polaka
Jak się okazuje, o tym, że Piątkowski trafił do Granady zadecydowało w dużej mierze dwóch ludzi, którzy jeszcze do niedawna byli związani z wielkimi klubami. Jednym z nich jest Matteo Tognozzi, przez ostatnie lata pracujący w skautingu Juventusu, który w listopadzie zaczął pracę w Granadzie w roli dyrektora sportowego.
Jak się okazuje, Tognozzi od dłuższego czasu obserwował Piątkowskiego, w zasadzie jeszcze od czasów, gdy ten grał w Ekstraklasie. Bo profil piłkarza też pasował Juventusowi, Piątkowski był więc na liście skautowanych przez Starą Damę piłkarzy. A po tym, gdy Tognozzi przeniósł się do Granady, to zintensyfikował starania o polskiego piłkarza.
Drugą osobą, która mocno zabiegała o to, aby Piątkowski trafił do Granady był Javier Alonso, który przez osiem lat pracował w Atletico Madryt, a ostatnio był tam szefem skautingu. On też znał polskiego stopera, bo Atletico również miało go na swojej liście do obserwowania. I też niedawno jako dyrektor techniczny zasilił Granadę.
Można więc powiedzieć, że za przejściem reprezentanta Polski do Granady stoi dwóch wysoko notowanych w świecie skautingu specjalistów. A to wróży jedno: duże zaufanie do Piątkowskiego, czytaj: dużo okazji do gry.
Wszystko ruszyło w grudniu
A kiedy sprawy nabrały przyspieszenia? Jak się okazuje, nie był to transfer błyskawiczny. Pierwsze konkretne przymiarki zaczęły się już w grudniu, a teraz nastąpiła ich finalizacja. Co do charakteru umowy, to jest to wypożyczenie do końca sezonu, ale Granada ma opcję wykupu.
Wygląda więc na to, że dla Piątkowskiego to po pierwsze szansa na występy w jednej z ulubionych lig, a po drugie szansa na wypromowanie się. A promować Granada potrafi, bo dosłownie kilka dni temu sprzedała do Bayernu Monachium Bryana Zaragozę, rewelację obecnego sezonu i reprezentanta Hiszpanii.
– Ale Zaragoza zostaje do końca sezonu w klubie, właśnie po to, aby pomóc w utrzymaniu. Do tego klub robi konkretne transfery, sprowadził już bramkarza i dwóch obrońców, co ma poprawić grę w defensywie. Dlatego jesteśmy dobrej myśli jeśli chodzi o utrzymanie – kończy menedżer Piątkowskiego.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty