Poznaniacy w bieżącym sezonie prezentowali się bardzo dobrze, ale w dwóch ostatnich kolejkach zdobyli tylko jeden punkt. Nic więc dziwnego, że z Motorem chcieli wywalczyć zwycięstwo. Lublinianie nie przyjechali jednak się położyć, bo dla nich każda zdobycz jest na wagę złota. Podopieczni Mirosława Kosowskiego wyszli na boisko ze sporą odwagą i agresją. Warta szybko je jednak zgasiła i już w 6. minucie mogła objąć prowadzenie. Z prawej strony boiska dośrodkował Abraham Loliga, a Paweł Iwanicki trafił w wewnętrzną część słupka.
Poczynania obu drużynom utrudniała fatalna murawa, która doprowadzała do wielu prostych strat. Warta próbowała zaskoczyć Mateusza Oszusta strzałami z dystansu, ale mylili się Loliga i Tomasz Magdziarz. Kapitan Zielonych, gdyby w 20. minucie wykazał się większą precyzją w sytuacji sam na sam z bramkarzem Motoru, mógł zdobyć wyprowadzić swój zespół na prowadzenie. Trzy minuty później goście mieli sporo szczęścia. Świetną akcją popisał się Iwanicki, jego strzał prosto pod nogi Marcina Wojchiechowskiego odbił Oszust i dobitka na pustą bramkę została zablokowana przez jednego z defensorów.
Poznaniacy sprawiali dużo lepsze wrażenie, lecz momentami popełniali proste błędy, co mogło się dla nich skończyć fatalnie. Bliski zdobycia bramki samobójczej był Błażej Jankowski, ale w ostatniej chwili dobrą interwencją popisał się Łukasz Radliński. Golkiper Warty pod koniec pierwszej połowy znów musiał zaprezentować swoje umiejętności broniąc groźne uderzenie głową Wojciecha Białka
Do przerwy żadna ze stron nie zdołała zdobyć bramki, ale sztuka ta udała się gospodarzom w 54. minucie. Rzut wolny spod linii końcowej wykonywał Piotr Reiss, piłkę atakował Alain Ngamayama i ostatecznie zatrzepotała ona w siatce. Wielu obserwatorów miało problem z ustaleniem strzelca. Spierano się czy gol był Ngamayamy, Reissa czy może było to trafienie samobójcze. Ostatecznie sędzia w protokole meczowym zapisał bramkę napastnikowi Warty. - Jeśli uderzenie szło w bramkę, to gol powinien zostać zaliczony zawodnikowi strzelającemu, mimo niefortunnej interwencji bramkarza - mówił po meczu "Rejsik".
Motor mógł bardzo szybko doprowadzić do wyrównania za sprawą Białka. Najpierw napastnik gości z linii pola karnego technicznym strzałem trafił w poprzeczkę, a chwilę później uderzał z pola karnego w słupek. Poznaniacy wyszli z opresji obronną ręką i starali się podwyższyć wynik. Sztuka ta udała im się w 82. minucie i nie ma wątpliwości, że tym razem bramkę trzeba zapisać Reissowi. Mateusz Oszust dwukrotnie bronił jego strzały, piłka trafiła pod nogi Damiana Pawlaka, który mocno zagrał do byłego napastnika Lecha Poznań, a ten tym razem bez problemów dopełnił formalności, ustalając tym samym wynik meczu.
Warta Poznań - Motor Lublin 2:0 (0:0)
1:0 - Reiss 54'
2:0 - Reiss 82'
Składy:
Warta Poznań: Radliński - Ngamayama, Jankowski, Bartkowiak, Otuszewski, Bekas, Loliga, Wojciechowski (73' Pawlak), Iwanicki (90' Bała), Magdziarz (90+2' Mazurek), Reiss.
Motor Lublin: Oszust - Wojdyga (63' Hempel), Białek Kursa (88' Wilawer), Kalinowski, Syroka, Niemczyk, Krystosiak, Król, Żmuda, Popławski (86' Kępa).
Żółte kartki: Magdziarz (Warta) oraz Hempel (Motor).
Sędzia: Paweł Dreschel (Gdańsk).
Widzów: 1000.