Manchester City przepchnął awans w Pucharze Anglii

Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Manchester City awansował do kolejnej rundy Pucharu Anglii
Getty Images / Catherine Ivill / Na zdjęciu: Manchester City awansował do kolejnej rundy Pucharu Anglii

Manchester City miał gigantyczną przewagę w meczu z Tottenhamem, ale zwycięstwo (1:0) zapewnił sobie dopiero w ostatnich minutach. W kontrowersyjnych okolicznościach awans do kolejnej rundy Pucharu Anglii dał Nathan Ake.

To nie był wybitny mecz. Głównie za sprawą Tottenhamu, który - delikatnie rzecz ujmując - nie dojechał, choć przecież grał na własnym boisku. Londyńczycy byli jedynie tłem dla przyzwoicie dysponowanego Manchesteru City.

Mistrzowie Anglii długo nie potrafili jednak udokumentować swojej przewagi. Udało się to dopiero w 88. minucie po rzucie rożnym. Po dośrodkowaniu Kevina De Bruyne i zamieszaniu w polu karnym gola strzelił Nathan Ake. Ale nie obyło się bez kontrowersji, bo Gugliermo Vicario był atakowany przez Rubena Diasa. Mimo wszystko VAR nie dopatrzył się tam przewinienia i bramka została uznana.

Manchester City awansował do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Trudno to kwestionować, bo miał przewagę w każdej możliwej statystyce. Niesprawiedliwością byłoby, gdyby padł tu remis i doszło do powtórki na Etihad Stadium, nie mówiąc już o wygranej Tottenhamu. To było wręcz niemożliwe, bo gospodarze nie pokazali nic.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych

Dobrze, że padł przynajmniej ten jeden gol. Wcześniej? Cóż. Mecz sam w sobie nie był zły. Mieliśmy dobrą intensywność, próby kombinacyjnych akcji, natomiast brakowało tego, o co przede wszystkim chodzi w piłce nożnej, czyli bramek. To znaczy jedna padła, gdy Oscar Bobb dobijał piłkę z kilku metrów po zablokowanym strzale Phila Fodena. Zrobił to jednak z centymetrowego spalonego. Ponadto było parę zablokowanych uderzeń gości.

Tottenham miał fatalne pierwsze pół godziny. Później się obudził, ale nie na tyle, by poważnie zagrozić bramce Stefana Ortegi. Dość powiedzieć, że Londyńczycy oddali w całym spotkaniu... jeden strzał. W takich okolicznościach nie da się powalczyć o wygraną z mistrzem Anglii.

Goście po przerwie mieli parę szans. A to strzelał Bernardo Silva, a to urwał się rezerwowy Jeremy Doku i uderzał z ostrego kąta. Ale dopiero stały fragment gry i przytomność umysłu Nathana Ake sprawiły, że Manchester City gra dalej w Pucharze Anglii.

Tottenham Hotspur - Manchester City 0:1 (0:0)
0:1 Nathan Ake 88'

Składy:

Tottenham: Gugliermo Vicario - Pedro Porro, Cristian Romero, Micky van de Ven, Destiny Udogie - Brennan Johnson (73' Oliver Skipp), Pierre-Emile Hoejbjerg (90+1' Dane Scarlett), Rodrigo Bentancur (73' James Maddison), Dejan Kulusevski, Timo Werner - Richarlison.

Manchester City: Stefan Ortega - Kyle Walker, Ruben Dias, Nathan Ake, Josko Gvardiol - Bernardo Silva, Rodri, Mateo Kovacić, Phil Foden, Oscar Bobb (65' Jeremy Doku) - Julian Alvarez (65' Kevin De Bruyne).

Żółte kartki: Udogie (Tottenham) oraz Kovacić, Ruben Dias, Gvardiol, Doku (Manchester City).

Sędzia: Paul Tierney.

CZYTAJ TAKŻE:
Co on zrobił? Nagranie z Griezmannem obiegnie sieć
Absurdalna sytuacja polskiego piłkarza. Może więcej nie zagrać, choć jest liderem

Komentarze (0)